środa, 2 sierpnia 2017

Chorowanie

Jak wiało i było mokro marzyłem o słoneczku i jego cieplutkich, delikatnych promieniach. Niby marzenia się spełniły, ale jakby w nadmiarze. Jakieś skaranie boskie to jest, a nie spełnienie.
Czy jeden szalony drwal jako życiowe utrapienie nam nie wystarczy? Zgodnie z Halinką uważamy, że ów pan spokojnie może robić za wszystkie plagi egipskie. Zaznaczam, że jest to jedno z nielicznych twierdzeń dotyczących życia , w którym ja i opiekunka  jesteśmy zgodni. Z reguły wygrywa koci patriarchat. Nieszczęśliwa z tego powodu to ona nie jest. Inteligentnie rządzę i w wielu przypadkach doprowadzam ją do przekonania , że sobie sama dziewczyna decyduje. Na przykład otwieranie szeroko okien w letnie dni  jest powodem konfliktu, ale przecież ja jak wszyscy bardzo lubię otwarte okna. Mogę wtedy wyjść na parapet i spoglądać w dół, ale Halinka uważa, że to niebezpieczne. Siatka jest mocowana w betonie, to nie ma jak polecieć na trawnik. Mimo tego nie przetłumaczysz kobiecinie, że nie będę się wgryzał w kamień lub żyłkę . Ciągle widzi mnie jak lecę i rozpłaszczam się w zieleni. Ustąpiłem i niedomagam się ciągłego wietrzenia.  Jak w kraju politycznie gorąco było to wymyśliliśmy z Dusią i psami przerywnik dla skołatanej dramatycznymi wiadomościami głowy Halinki. Kocica zgodnie z obowiązującą modą wydepilowała sobie okolice bikini i nóżki. Ja starym sposobem pracowicie wymiotowałem,  Naszka kichała nieprzytomnie, Miły garbaciał i wyglądał jakby jogę ćwiczył, ale bez jakichkolwiek zasad. Asany mu się myliły i robił dwie jednocześnie. Opiekunka gniewliwie mruczała o karmie z marketu, że niby nam ją kupi i w końcu znikną choroby. A lekarza to zobaczymy , ale tylko przy eutanazji. Szetlandka kichnęła, Dusia liznęła brzuch, Miły dziwnie się wygiął i miotana wyrzutami sumienia Halinka i jej mąż z całym stadem udali się do lecznicy. Inna i Alutka w charakterze przyszłych chorych. No bo to nigdy nie wiadomo co pies lub kot wymyśli. Po badaniach okazało się, że ja najbardziej wziąłem sobie do serca zdrowie psychiczne ludzi. Już tak mam, że dla przyjaciół poświęcę wszystko. Kroplówkę dostałem i dietetyczne zalecenia. Z zaszłości mi pozostał lęk, że jedzenia zabraknie i jak strach przed głodem mnie dopadnie to najadam się na zapas. A potem jest efekt znany każdemu smakoszowi świątecznych cudów kulinarnych. Tym sposobem polityczne spory poszły w kąt. Trzeba pilnować Mamrocia, a to sprawa niełatwa. Porcje jedzonka mają być  niewielkie , często podawane i nie prosto z lodówki, tylko podgrzane. Jeszcze ja w trakcie tych ocieplań potrawy jęczę boleśnie, że zaraz z wycieńczenia padnę, więc niech świat wariuje, a kot ma być nakarmiony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz