poniedziałek, 20 marca 2017

Nocą.

Niby przeciętniaki jesteśmy, szare myszki codzienności , a dzieje się u nas tyle, że starczy na zapierający dech w piersiach film akcji. Psy długo, dokładnie i uważnie obserwowały kocie, nocne zabawy i jak to psy cierpliwie gromadziły dane.
Dzięki tym przymiotom jak rozpoczęły działanie no to czapki z głów. Niewiele brakowało, aby ludzka część stada zapłaciła  bardzo wysoką cenę za oscarowe aktorstwo dwóch szczekaczy tzn. pogorszeniem zdrowia. Kiedyś tam nasz opiekun kochany odczuwał przemożna chęć do dożywiania się, nocnego zresztą. Chudy jest to bez wyrzutów sumienia oddawał się z wielką przyjemnością rozkoszom podniebienia. Druga szetlandka  szybciutko uznała, że będzie towarzyszyć pańciowi. Ludzki pan kąsek dał, więc pierwsza szetlandka uznała, że jej też należy się i dołączyła do towarzystwa. Kierownik i Kraciasty zajrzęli pewnej nocy do kuchni zaintrygowani lataniem koleżanek do miejsca gdzie jedzenie jest i późniejszym oblizywaniem się w pościeli. Na widok ciasteczek oniemieli i zaraz głód poczuli okrutny. My kotykoty też  przybywaliśmy na te uczty. Nie jedliśmy, ale popatrzeć na głodne psie  pyski jest fajnie. Nie żeby to jakiś rzadki widok był. One zawsze nienajedzone, zawsze. Ja i Dusia bardziej chcieliśmy podkreślić różnicę między zwierzętami. Koty wstają bezinteresownie, dla samej wielkiej przyjemności bycia z człowiekiem, a psy dla jedzenia. Fanaberia jedzeniowa opiekuna minęła, a szczekaczom około północy brakowało czegoś na ząbek, więc podjęły działania wymuszające powrót do tradycji. Miły o odpowiedniej porze zaczynał jęczeć, wić się po podłodze, że to niby bóle ma, albo psychicznie wysiada i jeszcze chwila , a na pogrzeb prosić będzie. Innusia dzielnie mu sekundowała mrucząc boleśnie. Obudzeni mrożącymi krew w żyłach odgłosami Halinka i Jurek w panice szukali telefonu. Karetkę jakąś weterynaryjną chcieli wzywać. Na sygnale niech przyjeżdża. Trzęsącymi rękoma szukali leków, przemawiając czule do chorych i wysyłając uspokajające sygnały. Szelti w tym czasie udawały bardzo grzeczne dziewczynki. Leżały bez ruchu, z pięknie wyciągniętymi szyjkami i ustawionymi na czuwanie uszami. Jeden z sygnałów był wybrany prawidłowo. Po po podaniu smacznego kawałeczka wędlinki chorobowe objawy znikały i psy szły spać. Po którejś tam pobudce ludzie postanowili przechytrzyć zwierzątka i pokazać im kto ustala zasady. I pokazali. Wstają parę minut przed czasem, dają smakołyk i dramatycznych scen brak. A mnie Mamrociowi pozostał powrót do grania na żaluzjach. Noc bez odrobiny atrakcji to noc stracona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz