Już mam dość pudełek. Od czasu do czasu zniknąć w tekturowej czarnej dziurze bywa atrakcją, ale codziennie wskakiwanie w papierową czeluść wywołuje u mnie ziewanie.
Już nie patrzę jak kartonik oglądają, sprawdzają wielkość i medytują, jaką wolną przestrzeń wypełnić nowym mebelkiem. Mądre jest twierdzenie, że dom pod kota się tworzy, ale nie wolno przekraczać granicy i urządzać miejsce pobytu pod psa.
Jednego zresztą. Przebolałem likwidację łóżkowych nóg.
Dobra, myślę sobie, mogę nie sikać pod łóżkiem.
Niewygodnie było i zgarbiony lekko czynność fizjologiczną wykonywałem, no to już niech będzie materac na podłodze.
Ja to ja, kot jestem trochę wygimnastykowany, ale Ona to już cuda wyczyniała, żeby wcisnąć się ze ścierką i miską w przestrzeń między podłogą , a spodem spanka. Często szkoda mi się robiło opiekunki i dawałem jej trzy, pięć dni wolnych od czołgania się. Nie wierzyła, że miłosierny jestem. Sprawdzała latarką, papierowym ręcznikiem, czy aby czegoś mokrego nie ma. Dodam, że obecnie Miodek ma kłopoty z wejściem nawet na nisko ułożone pościele, więc możliwe w przyszłości będzie spanie na podłodze. Jakaś kołdra, koc i sen przyjdzie. Najważniejsze, że obok psa. Kot się nie liczy, kot może śnić wszędzie. Pijamy sobie z Dusią z fontanny, ale lubimy też podpić wodę z psiej miski.
Ot tak, umoczyć języczek w trakcie spaceru po mieszkaniu. Po co wskakiwać na blat, skoro źródełko tuż obok nas jest dostępne. Teraz jak chcemy ugasić pragnienie musimy przysiadać. Poidło umieścili na pudle, które to jeszcze obudowali tekturowymi ściankami. Staruszek uzyskał lepszy dostęp do wody i już nie pada na plask przy samodzielnym piciu, a i miska mu nie ucieka spod pyska. Na plaster ta konstrukcja skoro trzy razy dziennie dostarczają seniorowi napitek trzymając naczynie w rękach, zasmaczając płyn szyneczką. Mimo wszystko cieszyli, że tak sprytnie rozwiązali problem pojenia i przez ich myślenie pies samodzielność większą uzyskał. Mruknąłem tylko, że proch już dawno wymyślono i są jeszcze inni użytkownicy miski z wodą. Kiedyś mieliśmy z koleżanką schowanka za szafkami . Dusia bardziej niż ja, ponieważ ona jest chuda i wciśnie się bez problemu w każdą szparę. Ja tylko można powiedzieć teoretycznie możliwość ukrycia się miałem, ale miałem. Teraz nic z tego. Szczeliny pozastawiane pudłami. No bo przecież staruszek tam twarz swą pchał i potem fukał, dyszał ze złości, ale wydostać twarzy nie potrafił. Biegli mu na ratunek, ale czasem trochę to trwało. Powstawiali w newralgiczne miejsca tekturki i teraz jak psina twarz swą próbuje umieszczać gdzie nie powinien szuranie słychać i przed wkurzeniem się czworonoga już są, już tłumaczą, że nie tędy droga. Ja tylko czekam jak krzesła wylądują na stole. Przecież seniorek potrafi skulić się i targać siedzisko na plecach. Hm.. ominąć go nie potrafi, a dźwigać i przewracać tak. Zamiast obrusa, wazonu i kwiatów u nas będzie stołowa nowoczesna rzeźba. Już słyszę w uszach huk spadających krzeseł jak my w nocy z Dusią poszalejemy na tym placu zabaw. Myślę, że taśmą samoprzylepną nie utrwalą konstrukcji. Mogę się mylić. Mogę.
Już nie patrzę jak kartonik oglądają, sprawdzają wielkość i medytują, jaką wolną przestrzeń wypełnić nowym mebelkiem. Mądre jest twierdzenie, że dom pod kota się tworzy, ale nie wolno przekraczać granicy i urządzać miejsce pobytu pod psa.
Jednego zresztą. Przebolałem likwidację łóżkowych nóg.
Dobra, myślę sobie, mogę nie sikać pod łóżkiem.
Niewygodnie było i zgarbiony lekko czynność fizjologiczną wykonywałem, no to już niech będzie materac na podłodze.
Ja to ja, kot jestem trochę wygimnastykowany, ale Ona to już cuda wyczyniała, żeby wcisnąć się ze ścierką i miską w przestrzeń między podłogą , a spodem spanka. Często szkoda mi się robiło opiekunki i dawałem jej trzy, pięć dni wolnych od czołgania się. Nie wierzyła, że miłosierny jestem. Sprawdzała latarką, papierowym ręcznikiem, czy aby czegoś mokrego nie ma. Dodam, że obecnie Miodek ma kłopoty z wejściem nawet na nisko ułożone pościele, więc możliwe w przyszłości będzie spanie na podłodze. Jakaś kołdra, koc i sen przyjdzie. Najważniejsze, że obok psa. Kot się nie liczy, kot może śnić wszędzie. Pijamy sobie z Dusią z fontanny, ale lubimy też podpić wodę z psiej miski.
Ot tak, umoczyć języczek w trakcie spaceru po mieszkaniu. Po co wskakiwać na blat, skoro źródełko tuż obok nas jest dostępne. Teraz jak chcemy ugasić pragnienie musimy przysiadać. Poidło umieścili na pudle, które to jeszcze obudowali tekturowymi ściankami. Staruszek uzyskał lepszy dostęp do wody i już nie pada na plask przy samodzielnym piciu, a i miska mu nie ucieka spod pyska. Na plaster ta konstrukcja skoro trzy razy dziennie dostarczają seniorowi napitek trzymając naczynie w rękach, zasmaczając płyn szyneczką. Mimo wszystko cieszyli, że tak sprytnie rozwiązali problem pojenia i przez ich myślenie pies samodzielność większą uzyskał. Mruknąłem tylko, że proch już dawno wymyślono i są jeszcze inni użytkownicy miski z wodą. Kiedyś mieliśmy z koleżanką schowanka za szafkami . Dusia bardziej niż ja, ponieważ ona jest chuda i wciśnie się bez problemu w każdą szparę. Ja tylko można powiedzieć teoretycznie możliwość ukrycia się miałem, ale miałem. Teraz nic z tego. Szczeliny pozastawiane pudłami. No bo przecież staruszek tam twarz swą pchał i potem fukał, dyszał ze złości, ale wydostać twarzy nie potrafił. Biegli mu na ratunek, ale czasem trochę to trwało. Powstawiali w newralgiczne miejsca tekturki i teraz jak psina twarz swą próbuje umieszczać gdzie nie powinien szuranie słychać i przed wkurzeniem się czworonoga już są, już tłumaczą, że nie tędy droga. Ja tylko czekam jak krzesła wylądują na stole. Przecież seniorek potrafi skulić się i targać siedzisko na plecach. Hm.. ominąć go nie potrafi, a dźwigać i przewracać tak. Zamiast obrusa, wazonu i kwiatów u nas będzie stołowa nowoczesna rzeźba. Już słyszę w uszach huk spadających krzeseł jak my w nocy z Dusią poszalejemy na tym placu zabaw. Myślę, że taśmą samoprzylepną nie utrwalą konstrukcji. Mogę się mylić. Mogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz