napisała Ania
Bo to bardzo potrzebne w naszych działaniach. Bo często ma się wrażenie, że wszystkie nasze starania są bojkotowane przez tych, którym powinno najbardziej na naszej pomocy zależeć - przez karmicieli… Bo np. właśnie zadzwoniła do mnie karmicielka, która nie tak dawno - zimą, w
te wielkie mrozy - przeszkadzała mi wszelkimi siłami w łapaniu podrostków (do adopcji). Najpierw prosiła o pomoc, a potem…. Sporo na swój temat też się od niej dowiedziałam. Teraz zadzwoniła, bo są cztery kociaki i kotka w kolejnej ciąży… Nie wcześniej, bo jakoś nie pomyślała.
Bo to bardzo potrzebne w naszych działaniach. Bo często ma się wrażenie, że wszystkie nasze starania są bojkotowane przez tych, którym powinno najbardziej na naszej pomocy zależeć - przez karmicieli… Bo np. właśnie zadzwoniła do mnie karmicielka, która nie tak dawno - zimą, w
te wielkie mrozy - przeszkadzała mi wszelkimi siłami w łapaniu podrostków (do adopcji). Najpierw prosiła o pomoc, a potem…. Sporo na swój temat też się od niej dowiedziałam. Teraz zadzwoniła, bo są cztery kociaki i kotka w kolejnej ciąży… Nie wcześniej, bo jakoś nie pomyślała.
I
co ja mam zrobić? Zamiast sterylki jednej kotki kilka miesięcy temu
zdaniem tej pani powinnam się zająć czterema ok.4miesięcznymi
kociakami i kolejnym przychówkiem, bo teraz kotka nie przychodzi….
Przyjdzie pewnie z kociakami, a karmicielka znów mnie zawiadomi,
jak będą za duże do oswojenia i adopcji, a za małe na sterylki…..
Wracając
do optymizmu - mam zwyczaj notować różne numery telefonów - o
zaginionych kotach, o znalezionych kotach, no i oczywiście kotach
adoptowanych. I takie, z których dzwonią pytając o możliwość
adopcji - bo są tacy, co dzwonią co kilka miesięcy - kolejnego
kota im „ukradziono”.
Ale
miało być optymistyczne, więc - jakieś 10 dni temu (początek
lipca 2014) w kociej budce na osiedlu pojawił się nowy kot -
czarny, ewidentnie domowy. Z doniesień wynikało, że malutki. No to
p.Łucja poszła po tego maluszka i wróciła z pięknym,
czarno-dymnym przemiłym roczniakiem. Przemiłym dla ludzi, bo domowe
koty p.Łucji chciał zjeść natychmiast. No to siedział zamknięty
sam w pokoju. Tylko wyobraźcie sobie małe mieszkanie z wyłączonym
jednym pokojem przy tych temperaturach - nawet przeciągu nie można
zrobić.. No i perspektywa - na pewno kiedyś tam się kocurka
wyadoptuje, ale kiedy? Teraz wakacje, potem początek roku szkolnego,
wiec może w październiku… Proponowałam, że zawiozę do
schroniska, choć wszystko się we mnie na takie coś buntuje, ale
p.Łucja na takie rozwiązania kategorycznie się nie zgadza. Na
razie szybka kastracja.
No
więc robimy kotu zdjęcia, ogłoszenia - z pełną świadomością,
że znalezienie mu domu teraz graniczy z cudem. Zupełnie przepadkiem
zajrzałam na miau (na razie tego forum unikam, muszę wrócić do
normy), zupełnie przypadkiem na wątek schroniskowy - i znalazłam
tam fotkę ogłoszenia. Bez przekonania wysłałam smsa - pan
zadzwonił natychmiast, przybiegł do p.Łucji chyba po kwadransie.
Poznali
się - pan kota, a kot pana. Wrócili do domu. Poprosiłam o
zdjęcia kota i jego imię, p.Łucja nie zapamiętała. Dostałam
taki mail:
„Dzień
dobry!
Pomogła
Pani odnaleźć naszego kotka, który zaszedł na osiedle Jagiełły,
i którego wczoraj odebrałem od Pani Łucji. Oddalił się
ponad kilometr od domu (z Julianowa, przy Łagiewnickiej /
Świerkowej).
Z
imieniem kotka jest pewien problem. Bo to
jest "Tygrysek" albo "Jał-jał". Reaguje
na obydwa.
Tygrysek
- bo widać pręgowanie, mimo że jest czarny (dymny) i tak
w zasadzie został nazwany w miocie, z którego go braliśmy (ze
wsi, 200km od Łodzi), i tak woli starsza córka - Ania.
Jał-jał
- bo tak mówiła do niego Jagódka, kiedy miała 2 latka,
kiedy go wzięliśmy w zeszłym roku jesienią. "Tygrysek"
było dla niej za trudne. Nawet "Miau" było za trudne. I
tak się przyjęło. Prawdę mówiąc to jest to nawet imię
oficjalne bo tak jest zapisany w "Sowie" (żeby było
oryginalnie). I teraz, kiedy go wołamy to jest: "Tygrysek,
Jał-jał". To "Jał-jał" to też tak
trochę zamiast "kici-kici".
Zdjęć
jakoś mu wcześniej nie zrobiliśmy, a wysyłam Pani te, które
zrobiłem telefonem, kiedy wrócił do domu. Niestety są słabej
jakości. Żona była jeszcze w pracy, zdjęcia zrobiłem żeby jej
wysłać. Wcześniej jej nie powiedziałem, że jadę po
prawdopodobnie naszego kota, żeby nie robić nadziei, gdyby było
inaczej. Niespodzianka była! :)
Po
powrocie szybko znalazł swoje ulubione miejsca (krzesło w pokoju,
stołek w kuchni przy drzwiach), wieczorem kładł się na kołdrze,
a z sypialni wyszedł w ten sam specyficzny sposób - skokiem
przez komodę ;) ...pamiętał :)”
Poradziłam,
by kota zachipować - wtedy miałby większe szanse wrócić do
domu, bo tak daleko od domu nikt by go nie szukał - wrócił przez
rzadki i szczęśliwy zbieg okoliczności.
Dla
porządku - mapka:
- tu został znaleziony - w rejonie Kochanowskiego / Wspólnejstąd zginął Jał-Jał - z rejonu Łagiewnickiej / Świerkowej
A tak na margineszie - czy zdążyłaycie wykastrować i czy opiekun zapłacił za kastrację?
OdpowiedzUsuńA - tak
OdpowiedzUsuńB - nie
Kot został wykastrowany darmo jako tzw. bezpański. Opiekunowie w rewanżu zakupili karmę dla innych podopiecznych.
Usuń