piątek, 27 czerwca 2025

Trio czy tercet?

 


Właściwie nic szczególnego, ot, akcja jakich wiele, za to spokojna, udana, bez nerwów, bo z normalnymi, pomagającymi ludźmi. Ale jakoś mam ochotę i pewnie czas napisać - zleconko zawodowe skończone. A że po raz kolejny obiecuję sobie opisywać te łapanki, no to do dzieła.

Będzie jeszcze o bardzo miłej łapance z mamą zaprzyjaźnionej kociary - 6szt, o bardzo niemiłej łapance u pana, od którego zabrałam dwa koty w tragicznym stanie - nie przeżyły - która skończyła się interwencją policji, o łapance u tramwajarzy - praktycznie zero współpracy, za to jeden Fipek, o fajnej akcji przy Tuwima i Zawilcowej, może o niefajnej Ziołowej? Trochę tego jest..

I pewnie kolejny tekst o kotach, których nie udało się uratować…


2025.06.23, poniedziałek - dzwoni pani K., telefon dostała od Pana Piotra. Trzeba złapać kotkę, ale jest pięć malutkich kociaków. Dostaję zdjęcia - kociaki maleńkie, ale same jedzą. Trudno będzie złapać kotkę i zostawić kociaków, niby ciepło jest, szybko wróci, małe pierwsze pchają się do klatki. Czyli trzeba mieć miejsce. Popytałam, pobłagałam - znalazłam to miejsce cudem. Bardzo, bardzo dziękuję.

Uzgadniam z panią, że kotom poda pół kolacji i pół śniadania, we wtorek na kolację przyjadę i będziemy łapać.

2025.06.24, wtorek godz.18 - zrujnowany ogródek przy szczycie kamienicy, przewracający się płotek, wzdłuż muru wykop, na środku górka z ziemi z wykopu, krzaki, stare meble, dwie palety przykryte folią fundamentową, śmieci. Świetne miejsce do spacerów z klatkami, których nie ma za bardzo gdzie postawić - brak równej powierzchni, wszędzie się chyboczą. Więc jedna przy płotku przy stołówce, druga na schodku, trzecia gdzieś na udeptanych gałęziach. Kotki ani kociaków nie ma, z panią K. i sympatycznym trzylatkiem czekamy na podwórku, dołącza sąsiadka z mocno dorosłym synem, czekamy.


Jest kotka - wraca z głębi posesji, nic nie niesie - pewnie nic nie upolowała. Dobrze, głodna, małe też pewnie będą głodne. Chyba bardzo głodna - bo od razu zajrzała do klatki i szybko ją zamknęła. No to kotkę do kontenerka, trzy klatki wianuszkiem wokół siedziby kociaków. Czekamy.


Czekamy. I nadal czekamy - pierwszy kociak złapał się po 21szej, drugi kwadrans później. Panie z synkami poszły, ja czekałam bezskutecznie do północy.


Kotka z maluszkami nocowały w samochodzie - pewnie je nakarmiła, sama też zjadła w klatce. To możecie sobie wyobrazić, jak aromatycznym samochodem jechałam kolejnego dnia przed 7,00 łapać kolejne koty….

Odsiedziałam do 12tej z przerwą na kurs do lecznicy i dt - wtedy pani K. pilnowała klatek. Klatek nie spuszczę z okna, zbyt dużo mi poginęło, nikt ich nie produkuje, dla mnie są na wagę złota. Potem poleciałam załatwiać swoje sprawy, głównie zebranie w sp-ni. A o 20tej znów na polowanie - i „radosna” wiadomość. Sąsiadka widziała CZTERY kociaki. Złapane DWA, czyli jest ich SZEŚĆ. Czyli nie wiadomo, jak długo jeszcze trzeba będzie polować. A one już przełażą pod przewracającym się płotkiem włażą na drzewa, obok ruchliwa ulica….

Pierwszy złapał się przed 21szą. Potem przyszła pani K. i widziała, jak do klatki weszły dwa, pierwszy nacisnął na zapadkę, klapa spadła drugiemu na grzbiet, spruły oba. Załamka - wystraszone nie wejdą drugi raz… Może głód będzie silniejszy od strachu. Gadałyśmy w samochodzie - tam nie ma dobrego punktu obserwacyjnego, żeby wszystko widzieć trzeba podejść do samego płotka, a wtedy kociaki wieją.


Coś zabrzęczało - w klatce widać ruch. Ciemno, ale coś jest. Przełażę przez płotek, przez górkę, biorę klatkę - trochę ciężka na jednego kociaka, fajnie, są dwa. Wracam do dziury w płocie, jest trochę światła z podwórka, w klatce kociaki - TRZY!!!

Dwójeczki maluszków często się zdarzają, mój rekord to matka z kociakiem - zdjęcie w tekście „Tradycja”, trójeczka pierwszy raz.

Jeszcze sąsiedzi i córka pani K. muszą pozachwycać się maluszkami, jeszcze muszę zawieźć je do nibybiura i zabezpieczyć przed Bengee’m, do domu i mogę spać.


Rano pobudka o 5tej, oporządzenie domowego stadka, zapakowanie dwóch staruszek w kontenerki, do nibybiura po malce, ze staruszkami na 8mą na badanie krwi, z maluszkami do dt, staruszki do domu, potem rynek - dwa dni truskawek nie jadłam, tak się nie da żyć!!!

Niech nikt się nie ośmieli budzić mnie jutro rano - po dwóch mocno zarwanych nocach mogę być niebezpieczna.

Kotka niestety jest raczej dzika, albo bardzo wystraszona - na razie posterylkowo w lecznicy. A kociaki są tak małe, mają może 6-7tygodni, że nawet nie wiedzą, że trzeba na człowieka syknąć albo ząbkiem czy pazurkiem zahaczyć. Za kilka - kilkanaście dni będą do adopcji - po medycznym oporządzeniu - robale, szczepienie, chętnych zapraszam na pw. Lepsze zdjęcia i info pewnie będą…

Na razie trzeba je zaopatrzyć w karmę, żwirek, zapłacić za to oporządzenie medyczne - więc jak zwykle bardzo poproszę - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice , 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - maleńka szóstka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz