No
bo czasem tak bywa. Kociaki z Sienkiewicza - pamiętacie, świeżutka
historia. Miały być trzy, miały mieć dt. Były cztery, dt dla
jednego.
No i wczoraj pisze do mnie taka Ola, którą poznałam dwa
lata temu przy sterylizacji kociaków z Moniuszki:
Ola
pisze
„zgłaszamy chęć wzięcia ich na tymczas, oswojenia, odkarmienia,
ew. szczepień / odrobaczeni / czipowania itp. I szukania domów -
chociaż tu też na pomoc liczę, bo mamy kilkudniowe wyjazdy w
drugiej połowie lipca”
Ta
propozycja to wielka rzecz i wielka szansa dla kociąt - mnie
ciągle nie ma w domu, oswajanie bardzo kuleje. Tu -
doświadczenie w oswajaniu, nie pierwsze małe dziczki, wiedza i
opieka fachowa - lepiej nie mogło być. Więc najszybciej jak to
możliwe, bo tfu tfu coś się zmieni - lecę korzystać z cudu. A
jeśli nie znajdą domów do tej połowy lipca - będziemy szukać
rozwiązania.
Po
drodze zabieram prawie z lecznicy - prawie, bo lecznica do 19tej,
ja w pracy też do 19tej, więc koty odbiera Ania H, a ja od niej -
dwie kotki, pingwinkę i sreberko. P.Dr stwierdziła, że srebrna
jest prawie oswojona - szukać jej domu? Chcemy pogłaskać,
sprawdzamy w zamkniętym przedpokoju - wyrywa się, lata po
ścianach, z trudem łapiemy i pakujemy z powrotem do kontenerka. Nie
agresywna, nie drapała, nie gryzła, nie syczała - pewnie dałaby
się oswoić - ale gdzie? Nie mamy wolnych takich dt - oswajaczy
dorosłych kotów, w ogóle nie mamy wolnych dt…
Potem
zgarniam kociaki, książeczki zdrowia, chipy - i jadę.
Po
drodze na Kilińskiego widzę tri - o tri w tym rejonie wspominała
Ola - zatrzymuję się, idę za nią - podwórko, stare
kamienice, stadko kotów. Jeden krówek na pewno z naciętym uchem,
bure na dachu - może, ale nie jestem pewna. Tri z zaokrąglonym
brzuszkiem i 2-3 czarnobiałe raczej młode - mają całe uszka…
Kolejna „robota” - na szczęście dość blisko. Pukam do
lokatorów, jeden pan w ogóle nie wie co to koty, drugi nie karmi,
jakaś pani mówi, że karmią wszyscy po trochę, ale mogę łapać.
Średni układ, trudno będzie się umówić na nie-karmienie, ale
spróbuję - jak łapki odzyskam, bo obie Ani H. zostawiam na dni
kilka, na Radogoszczu ma łapać.
Coś
mi się kluje w pamięci, coś mi się wydaje, że już kiedyś tu
łapałam, tradycyjnie prosiłam o zawiadomienie o nowych kotach -
tak, mam w zapiskach - 2012. Ale kto-by tam zawracał sobie głowę
jakimiś telefonami o koty, czasu na emeryturze nie ma… Łatwiej
potem ponarzekać, że na karmienie nie wystarcza.
Zdjęcia
- robione w zapadającym zmierzchu…
Sienkiewicza
- klucza do parkingowej bramy nie mam, ale ogrodzenie ze
sztachetami - pingwinka wskakuje na środek placu, potem
przeskakuje przez ogrodzenie z powrotem na ulicę, biegnie wzdłuż
Sienkiewicza - i na druga stronę w kierunku ŁDK. Trochę to
niebezpieczne, ale widać to jej teren, zresztą - co mogę zrobić…
Sreberko - zdecydowanie na parking i pod czarną kurtynę.
A
ja z kociakami do Oli - do pracy. Czekaja na nas dwie koleżanki i
kolega Oli, dostają po kociaku w ręce, Ola kolejno ogląda, waży.
Odrobaczone, zaszczepione - bardzo dobrze, za kilka dni trzeba
ponowić odrobaczenie. I zdaniem Oli wcale nie takie dzikie - Wilk
szczerzy ząbki i macha łapkami sięgając twarzy, Cztan warczy,
łapki co prawda spokojniejsze, ale ząbki w gotowości, nawet
malutka Danuśka syczy.
Ważymy
- na mojej diecie - puszki, chrupki, kurczę z warzywami,
twarożek - malce utyły po 200g!!! Dla kilogramowego Wilka i ciut
mniejszego Cztana to niewiele, ale dla 400g kruszynki Danuśki - to
50%!! Cieszę się bardzo, bo szczerze mówiąc mocno obawiałam się
o nią - mogła być taka maleńka nie tylko z niedożywienia. Jej
buzia - takie skośne przymknięte oczy mają bardzo chore koty.
Zgrzytanie ząbków przy jedzeniu też o zdrowiu nie świadczy,
podobno o wielkiej ilości robali.
Zresztą
zobaczcie - Danuśka z Wilkiem w sobotę i wczoraj - widać, że
lepiej wygląda na buzi, że „w sobie” też jest ciut większa. A
przynajmniej pełniejsza.
Ponieważ
tradycja rzecz święta, tradycyjnie wróciłam do domu grubo po
21szej - zajrzałam jeszcze do miseczek na Kilińskiego, puste były
- może przekarmione te koty nie są, może szybko się połapią?
Oby.
W
domu wykonawszy czynności podstawowe i absolutnie niezbędne
zwyczajnie padłam - nie sprawdzając, co dzieje się z Kondorem.
Postanowił o sobie przypomnieć - rano chodził za mną,
pogadywał, chciał się pogłaskać. Bardzo miły kot - wiem że
na razie nie jest w dobrym stanie, ale może stanie się cud i
takiego ktoś pokocha? Jaka potem satysfakcje z przerobienia półysego
szkielecika na pięknego kota! A piękny będzie bardzo, to już
widać.
Szybciej
dojdzie do siebie we własnym domu - komu Kondora?
Piątek
- 2018.06.29 - mam fotki i info z domu tymczasowego - krótko i
malutko, ale ONI też pracują, a wolne chwile poświęcają
oswajaniu.
Wyjaśnienie
do pierwszego zdjęcia - Cztan na wierzchu, Wilk leży pod nim.
Niby prycha i się złości, ale leży na plecach i nóżki wyciąga.
A mała - po prostu słodko śpi.
Kociaczki
szukają domów, Kondor też - to tak niby mimochodem przypomnę.
Pewnie
nie trafię do tych, do których chciałabym - ale może? Więc -
łatwiej złapać i wyciąć jednego nowego kota, niż złapać kotkę
z kociakami i zająć się nimi. Jednostki gminne z
ustawowym obowiązkiem opieki nad zwierzętami wolnożyjącymi
i pracownikami na etacie - raczej Wam nie pomogą.
Liczyć możecie tylko na fundacje i wolontariuszy - ich fundusze i
dt nie są z gumy, a możliwości gdzieś się kończą.
Nie czekajcie na kolejne mioty. Dzwońcie, informacja jest wszędzie
- internet, strona schroniska, lecznice, znajomi. Trzeba tylko
trochę chcieć - poszukać, popytać, podzwonić. Może pomóżcie
- w transporcie lub w łapaniu, klatka sama łapie.
W szukaniu domów. To nie takie trudne - wystarczy
chcieć.
czarnobiały wytrzeszcz ma dom - Pani Ania zobaczyła go na blogu :). Bardzo to miłe, że czytacie. Jeszcze milsze, że z takim skutkiem. Proszę - czytajcie i bierzcie przykład z Pani Ani :)
OdpowiedzUsuń