czwartek, 28 czerwca 2018

Czekam.



Układamy sobie życie ramię w ramię ze smutkiem. 
Niestety w tej dziedzinie nie jesteśmy profesjonalistami. Ciągle nam się coś wali, rzeczywistość już nie skrzeczy, a dusi jak zmora jakaś. Psują nam się rzeczy np. komputer, kran, żaluzje i radość życia. A to wszystko przez to, że wieczność nie słucha poetów i krzywdę kotom wyrządza posługując się w tym celu chorobami i śmiercią. 
Jest kot w luksusach, ma wszystko i nagle znika mu ktoś kochany, dający mu rajskie spanka i przytulanki. Mam co jeść, na
głowę mi nie pada, a żyje mi się jakby za karę. 
Próbowałem miauczeniem żałosnym dotrzeć wysoko, gdzie trzeba. Uzyskałem jedynie bardziej chlipiącą i mokrą Halinkę. 
Chciałem ją zmusić do działania, do poszukiwań. 
Uciekałem na klatkę.
Byłem pewien, że jak dobrze się rozejrzę to trafię na pańcia. 
Zostały mi jeszcze dwa piętra i parter do przeszukania. 
Niestety opiekunka zawsze mnie złapie i do domu wniesie. 
Ja ją przechytrzę któregoś dnia i sprawdzę niedostępne do tej pory miejsca. 
Zrobię to. Muszę. 
Wtedy powróci to co było i co czasem się kotu śni. 
Uwielbiam te senne marzenia, w których znów razem
drzemiemy – ja i mój opiekun, albo oglądamy mecz. 
Nie znoszę sportu, ale dla przyjaciela wszystko można polubić. Zresztą mnie wcale nie interesowały rzuty piłki i latanie ludzi na ekranie. 
Ważna była bliskość kota i człowieka,
poczucie, że ja Mamrocio ważny jestem dla kogoś. 
Wiem, Halinka też mnie kocha, ale inaczej. 
Nie tak spokojnie i pewnie. A to wielka różnica. 
Sama jedna musi kobieta obdzielić uwagą nas wszystkich. 
Stara się, choć parę uwag krytycznych wobecniej mam. 
Rozumiem, że musi pospacerować z psami. 
One nie mają kuwety. Po co jeszcze sama gdzieś lata no po co. 
Jak ona znika z mieszkania to jeden pies przemieszcza się i przemieszcza, a duży jest to go słychać, dwa małe szczekacze
stoją pod drzwiami i nasłuchują, a ja tuż przy nich jak zaczarowany wpatruję się w klamkę. Kocica siada z boku, aby
Inna jej nie nadeptywała i całe towarzystwo czeka. A w głowach jedno, jedyne pytanie. 
Czy wróci? Wraca. Czy zawsze tak będzie? 
Tego nie wiemy, więc każde jej wyjście przeżywamy. 
My wiemy, że można nie wrócić. Ja to od miesięcy nie kładę się na kanapie, na której tyle szczęśliwych chwil spędziłem. Jak pojawi się najważniejszy dla mnie człowiek to się położę, to nie zejdę z mebla nawet na jedzenie. 
Informuję więc wszystkich – kot czeka.

3 komentarze:

  1. tego się nie robi kotu... Bardzo współczuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymajcie się.... Strasznie mi przykro. I cieszę się, że mimo wszystko jesteście dalej z nami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero teraz doczytałam... Bardzo smutno! Ale zostańcie z nami, proszę...

    OdpowiedzUsuń