no
więc w piątek ok. 13:oo zadzwonił telefon
po
drugiej stronie słuchawki Pan Andrzej Karmiciel
-
w bloku obok, tam gdzie jest ta magiel, wie Pani, ta co to łapałyście
kociaki w zeszłym roku...
-
tak, wiem, pamiętam, co się dzieje? - odpowiadam pytaniem na
pytanie
-
no więc tam w piwnicy od trzech dni miauczą koty
-
jak to od trzech dni?! i dopiero teraz Pan do mnie dzwoni?! -
wqrwiona krzyczę do słuchawki
-
no tak, bo przed chwilą się o tym dowiedziałem...
-
będę niebawem - wysyczałam
a
mieli, qrwa, zasłonić siatką ten otwór!
tak
prosiłam administrację
dobrą
godzinę zajęło mi poszukiwanie auta i pomocnika
udało
się
Piotr
właśnie wychodził z pracy
zabrałam
dwa kontenery
od
Piotra zabraliśmy łapkę
pognaliśmy
w
zeszłym roku dorobiłam sobie klucze do wejścia, do piwnicy i do
magla
wejście
otworzył nam mieszkaniec - klucz nie chciał otworzyć
piwnicę
otworzył nam mieszkaniec - klucz nie chciał otworzyć
i
już na schodach usłyszeliśmy miauczenie kociego malucha
na
szczęście klucz do magla pasował
przez
rok mieszkańcy zdołali zrobić tam niezły składzik
meble
rozwalone
naczynia
potłuczone
fotele
bez nóg
i
po co zbierać?
a
żeby dostać się do środka musieliśmy wyprowadzić rower...
Piotrek
przystawił sobie jakąś nie rozwaloną szafkę i zajrzał do wylotu
przewodu wentylacyjnego
ja
zaczęłam przeszukiwać pomieszczenie, bo wydawało mi się, że
miauczy przy podłodze
ale
nie, miauczało wyraźnie z dziury
ale
kociaka nie było widać
natomiast
było widać, że jest przerwa w kanale
no
to Piotr wziął długi kawałek mebla i starą firankę
nasączył
ją Łikasem i zaczął wpychać do dziury, mając nadzieję,
że owa spadnie i kociak się po niej wespnie
nie
wyszło
długi
kawałek mebla okazał się być za krótki
no
to zadzwoniłam do Straży Miejskiej i poprosiłam o przyjazd
Straży Pożarnej
opowiedziałam
jak tylko mogłam najkrócej o kocie i rurze
Pan
po drugiej stronie słuchawki zasugerował mi, że przyśle Animal
Patrol
no
to mu powiedziałam, że oni też nic nie zrobią
a
ja wiem co trzeba zrobić, tylko nie mam sprzętu
a
takowy sprzęt posiadają tylko Strażacy
na
to Pan mi powiedział, że mogę sama zadzwonić do Straży
Pożarnej
co
też uczyniłam
tekst
o kocie i rurze miałam już wstępnie zapamiętany, więc poszło mi
trochę szybciej
znowu
usłyszałam o Animal Patrolu, ale byłam twarda
Pan
przyjął zgłoszenie
a
tak wygląda plan sytuacyjny
my
byliśmy w 1
2
była zamknięta na klucz
tego
klucza nigdy nie miałam
ale
miałam podobny domowy - niestety nie pasował
Piotr
zaczął się rozglądać za czymś co by chodź trochę
przypominało sprzęt do włamu
zapytał
mnie, czy jakby co, to paczki do pierdla będę mu przynosić
-
będę - odparłam
znalazł
coś, co z wyglądu przypominało wihajsetr od mebla
ale
nie dało rady
zadzwonił
telefon
po
drugiej stronie Pan Dyżurny ze Straży Pożarnej
no
to się ucieszyłam i wyszłam na powierzchnię, co by ich przywitać
no
i się zaczęło
Pan
Dowódca drużyny się rozejrzał
Pan
Dowódca drużyny usłyszał miauczenie
Pan
Dowódca drużyny zarządził przyniesienie chwytaka
strażacy
nanizali na jego koniec resztki firanki umazanej Łiskasem
uwiązali
na końcu obciążnik
i
wsunęli do dziury
nie
wystarczyło
zaczęliśmy
z Piotrem przebąkiwać o wyważeniu drzwi do pomieszczenia 2
Pan
Dowódca drużyny powiedział, że nie będzie niczego wyważał
strażacy
doczepili kawałek mebla do chwytaka i znowu wepchnęli do dziury
w
pewnym momencie jeden do drugiego powiedział:
-
ty, a pamiętasz tę kawkę?
i
wszyscy zaczęli rechotać (kawka
wydłubana i uratowana)
atmosfera
się trochę rozładowała
wyszłam
na zewnątrz, bo uświadomiłam sobie, że kociak niekoniecznie
będzie chciał pobiec do chłopaków
może
być wystraszony i chcieć uciec na zewnątrz
przystawiłam
kontener do dziury
i
zadzwoniłam do koleżanki, co się na inspektora od footrzaków
szkoli
powiedziała
mi, że tylko w obecności Policji można drzwi wyważyć
no
to zadzwoniłam na Policję
tekst
o kocie i rurze miałam już dobrze zapamiętany, więc poszło mi
szybciutko
Pani
Dyżurna po drugiej stronie konsultowała moje problemy z
fachowcami, co i rusz zawieszając rozmowę
no
to czekam
znowu
parę pytań mi zadała
i
znowu czekam
czekam
patrzę
i oczom nie wierzę
idzie
sobie czwórka młodych policjantów
zaczepiłam
ich i, po raz kolejny opowiadam o kociaku i o rurze
i
czy nie mogli by być przy wyważaniu drzwi
-
nie możemy, bo musimy dostać zgłoszenie od centrali -
usłyszałam w odpowiedzi
pani
w słuchawce znowu się pojawiła i powiedziała, że strażacy mogą
to zrobić
no
to jej podziękowałam
Piotr
wybiegł z klatki i mnie zawołał
uff,
pomyślałam
mają
kociaka
zeszłam
do piwnicy i oczom nie wierzyłam
pomieszczenie
2 z klucza zostało otwarte
i
pojawił się mieszkaniec, którego poznałam w zeszłym roku podczas
łapania
kiedy
ja pilnowałam wylotu zewnętrznego, jeden ze strażaków przeszedł
się po mieszkaniach i znalazł pana z kluczem
okazało
się, że:
od
poziomej rury odchodzi pionowa rura i sięga do samej podłogi
i
miauczenie właśnie słychać tuż nad końcem rury
no
i w ruch poszły różne fachowe sprzęty
najpierw
klucze i śrubokręty
ale
nie dały rady
-
dobra komunistyczna robota - się któremuś wymsknęło
i
znowu wszyscy zaczęli rechotać
no
to teraz flexo
trzy
akumulatory zostały zużyte
wreszcie
puściło
rura
została odcięta od reszty
-
Pani da ten kontener – powiedział Pan Dowódca do
mnie
no
to przystawiłam
strażacy
przechylili i do środka posypał się gruz...
a
kota nie ma
no
to zajrzeliśmy do środka
a
tam upchany kawał kartonu (skąd
on się tam wziął!?)
karton
został wyjęty i tym razem kociak bezpiecznie zsunął się do
kontenera
a
za nim kawałki cegieł
truchła
szczurze, chyba ze dwa
za
kotem wypadły jeszcze dwie piłki
jedna
mniejsza pomarańczowa (mój ulubiony kolor!) a druga większa i
czerwona
piłek
nie wzięłam
zamknęłam
kontener
zajrzałam
malutkie
czarne - ja to qrwa mam szczęście do kolorów - pomyślałam
sobie
szybciutko
się spakowaliśmy
schowaliśmy
rower
podpisałam
strażakom papier
bardzo
podziękowałam
i
pognaliśmy do Tropa
oto
Pyza
ok.
5 tygodni, waga 5o4 g.
i
jakaś taka bardziej puchata
...
może będzie chociaż długowłosa?
nie
mogła przestać pić
a
jak jej postawiłam miseczkę z jedzeniem, nie mogła się od niej
oderwać
nie
sądzę żeby udało nam się odpowiedzieć na pytanie skąd ona się
tam wzięła
no
bo nie można wykluczyć, że okociła się tam kotka
i,
że w czasie przenoszenia kociak jej wypadł
albo,
że same wychodziły za matką i jeden nie dał rady przeskoczyć
albo,
że ktoś zmyślny wepchnął ją od zewnętrznej strony
zupełnie
nie jest dzika i garnie się do człowieka
ale
widziałam już dzikie kociaki w jej wieku podobnie się zachowujące
niestety
to pytanie pozostanie bez odpowiedzi
---
w
akcji brała udział:
Jednostka
Ratowniczo-Gaśnicza Straży Pożarnej Nr 4 z ul. Wedmanowej 1/3 w
Łodzi, nr boczny wozu 304-21
bardzo
serdecznie dziękuję!
---
dziękuję
też Piotrowi za pomoc
dziękuję
też hikorze i jej TŻowi za wzięcie Pyzy na
tymczas
---
i
jak by ktoś chciał kupić małej niemowlęce kocie jedzenie, to
Pyza będzie wdzięczna
---
i
jakby ktoś coś, to będę wdzięczna
Fundacja
For Animals - Łódź
40-384
Katowice, ul. 11go Listopada 4
71
1020 2313 0000 3802 0442 4040
z
dopiskiem - koty Ewy
---
ewa,
o2.1o.2o16
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz