poniedziałek, 3 października 2016

Kiedy zwykły wkrętak nie daje rady...


no więc w piątek ok. 13:oo zadzwonił telefon
po drugiej stronie słuchawki Pan Andrzej Karmiciel
- w bloku obok, tam gdzie jest ta magiel, wie Pani, ta co to łapałyście kociaki w zeszłym roku...

- tak, wiem, pamiętam, co się dzieje? - odpowiadam pytaniem na pytanie
- no więc tam w piwnicy od trzech dni miauczą koty
- jak to od trzech dni?! i dopiero teraz Pan do mnie dzwoni?! - wqrwiona krzyczę do słuchawki
- no tak, bo przed chwilą się o tym dowiedziałem...
- będę niebawem - wysyczałam
a mieli, qrwa, zasłonić siatką ten otwór!
tak prosiłam administrację
dobrą godzinę zajęło mi poszukiwanie auta i pomocnika
udało się
Piotr właśnie wychodził z pracy
zabrałam dwa kontenery
od Piotra zabraliśmy łapkę
pognaliśmy
w zeszłym roku dorobiłam sobie klucze do wejścia, do piwnicy i do magla
wejście otworzył nam mieszkaniec - klucz nie chciał otworzyć
piwnicę otworzył nam mieszkaniec - klucz nie chciał otworzyć
i już na schodach usłyszeliśmy miauczenie kociego malucha
na szczęście klucz do magla pasował

przez rok mieszkańcy zdołali zrobić tam niezły składzik





















meble rozwalone
naczynia potłuczone
fotele bez nóg
i po co zbierać?
a żeby dostać się do środka musieliśmy wyprowadzić rower...
Piotrek przystawił sobie jakąś nie rozwaloną szafkę i zajrzał do wylotu przewodu wentylacyjnego
ja zaczęłam przeszukiwać pomieszczenie, bo wydawało mi się, że miauczy przy podłodze
ale nie, miauczało wyraźnie z dziury
ale kociaka nie było widać
natomiast było widać, że jest przerwa w kanale
no to Piotr wziął długi kawałek mebla i starą firankę
nasączył ją Łikasem i zaczął wpychać do dziury, mając nadzieję, że owa spadnie i kociak się po niej wespnie
nie wyszło
długi kawałek mebla okazał się być za krótki
no to zadzwoniłam do Straży Miejskiej i poprosiłam o przyjazd Straży Pożarnej
opowiedziałam jak tylko mogłam najkrócej o kocie i rurze
Pan po drugiej stronie słuchawki zasugerował mi, że przyśle Animal Patrol
no to mu powiedziałam, że oni też nic nie zrobią
a ja wiem co trzeba zrobić, tylko nie mam sprzętu
a takowy sprzęt posiadają tylko Strażacy
na to Pan mi powiedział, że mogę sama zadzwonić do Straży Pożarnej
co też uczyniłam
tekst o kocie i rurze miałam już wstępnie zapamiętany, więc poszło mi trochę szybciej
znowu usłyszałam o Animal Patrolu, ale byłam twarda
Pan przyjął zgłoszenie
a tak wygląda plan sytuacyjny

my byliśmy w 1
2 była zamknięta na klucz
tego klucza nigdy nie miałam
ale miałam podobny domowy - niestety nie pasował
Piotr zaczął się rozglądać za czymś co by chodź trochę przypominało sprzęt do włamu
zapytał mnie, czy jakby co, to paczki do pierdla będę mu przynosić
- będę - odparłam
znalazł coś, co z wyglądu przypominało wihajsetr od mebla
ale nie dało rady
zadzwonił telefon
po drugiej stronie Pan Dyżurny ze Straży Pożarnej
no to się ucieszyłam i wyszłam na powierzchnię, co by ich przywitać
no i się zaczęło
Pan Dowódca drużyny się rozejrzał
Pan Dowódca drużyny usłyszał miauczenie
Pan Dowódca drużyny zarządził przyniesienie chwytaka
strażacy nanizali na jego koniec resztki firanki umazanej Łiskasem
uwiązali na końcu obciążnik
i wsunęli do dziury
nie wystarczyło
zaczęliśmy z Piotrem przebąkiwać o wyważeniu drzwi do pomieszczenia 2
Pan Dowódca drużyny powiedział, że nie będzie niczego wyważał
strażacy doczepili kawałek mebla do chwytaka i znowu wepchnęli do dziury
w pewnym momencie jeden do drugiego powiedział:
- ty, a pamiętasz tę kawkę?
i wszyscy zaczęli rechotać (kawka wydłubana i uratowana)
atmosfera się trochę rozładowała
wyszłam na zewnątrz, bo uświadomiłam sobie, że kociak niekoniecznie będzie chciał pobiec do chłopaków
może być wystraszony i chcieć uciec na zewnątrz
przystawiłam kontener do dziury
i zadzwoniłam do koleżanki, co się na inspektora od footrzaków szkoli
powiedziała mi, że tylko w obecności Policji można drzwi wyważyć
no to zadzwoniłam na Policję
tekst o kocie i rurze miałam już dobrze zapamiętany, więc poszło mi szybciutko
Pani Dyżurna po drugiej stronie konsultowała moje problemy z fachowcami, co i rusz zawieszając rozmowę
no to czekam
znowu parę pytań mi zadała
i znowu czekam
czekam
patrzę i oczom nie wierzę
idzie sobie czwórka młodych policjantów
zaczepiłam ich i, po raz kolejny opowiadam o kociaku i o rurze
i czy nie mogli by być przy wyważaniu drzwi
- nie możemy, bo musimy dostać zgłoszenie od centrali - usłyszałam w odpowiedzi
pani w słuchawce znowu się pojawiła i powiedziała, że strażacy mogą to zrobić
no to jej podziękowałam
Piotr wybiegł z klatki i mnie zawołał
uff, pomyślałam
mają kociaka
zeszłam do piwnicy i oczom nie wierzyłam
pomieszczenie 2 z klucza zostało otwarte
i pojawił się mieszkaniec, którego poznałam w zeszłym roku podczas łapania
kiedy ja pilnowałam wylotu zewnętrznego, jeden ze strażaków przeszedł się po mieszkaniach i znalazł pana z kluczem
okazało się, że:






























od poziomej rury odchodzi pionowa rura i sięga do samej podłogi
i miauczenie właśnie słychać tuż nad końcem rury
no i w ruch poszły różne fachowe sprzęty
najpierw klucze i śrubokręty
ale nie dały rady
- dobra komunistyczna robota - się któremuś wymsknęło
i znowu wszyscy zaczęli rechotać
no to teraz flexo
trzy akumulatory zostały zużyte
































wreszcie puściło
rura została odcięta od reszty
- Pani da ten kontener – powiedział Pan Dowódca do mnie
no to przystawiłam
strażacy przechylili i do środka posypał się gruz...
a kota nie ma
no to zajrzeliśmy do środka
a tam upchany kawał kartonu (skąd on się tam wziął!?)
karton został wyjęty i tym razem kociak bezpiecznie zsunął się do kontenera
a za nim kawałki cegieł
truchła szczurze, chyba ze dwa
za kotem wypadły jeszcze dwie piłki
jedna mniejsza pomarańczowa (mój ulubiony kolor!) a druga większa i czerwona
piłek nie wzięłam
zamknęłam kontener
zajrzałam
malutkie czarne - ja to qrwa mam szczęście do kolorów - pomyślałam sobie
szybciutko się spakowaliśmy
schowaliśmy rower
podpisałam strażakom papier
bardzo podziękowałam
i pognaliśmy do Tropa
oto Pyza
ok. 5 tygodni, waga 5o4 g.
i jakaś taka bardziej puchata
... może będzie chociaż długowłosa?
































nie mogła przestać pić
a jak jej postawiłam miseczkę z jedzeniem, nie mogła się od niej oderwać
































nie sądzę żeby udało nam się odpowiedzieć na pytanie skąd ona się tam wzięła
no bo nie można wykluczyć, że okociła się tam kotka
i, że w czasie przenoszenia kociak jej wypadł
albo, że same wychodziły za matką i jeden nie dał rady przeskoczyć
albo, że ktoś zmyślny wepchnął ją od zewnętrznej strony
zupełnie nie jest dzika i garnie się do człowieka
ale widziałam już dzikie kociaki w jej wieku podobnie się zachowujące
niestety to pytanie pozostanie bez odpowiedzi
---
w akcji brała udział:
Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza Straży Pożarnej Nr 4 z ul. Wedmanowej 1/3 w Łodzi, nr boczny wozu 304-21
bardzo serdecznie dziękuję!
---
dziękuję też Piotrowi za pomoc
dziękuję też hikorze i jej TŻowi za wzięcie Pyzy na tymczas
---
i jak by ktoś chciał kupić małej niemowlęce kocie jedzenie, to Pyza będzie wdzięczna
---
i jakby ktoś coś, to będę wdzięczna
Fundacja For Animals - Łódź
40-384 Katowice, ul. 11go Listopada 4
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
z dopiskiem - koty Ewy
---
ewa, o2.1o.2o16


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz