opowiedziała Ania
Tę pierwszą poznałam niedawno - w ostatni czwartek - ktoś ją znalazł, pojechałam zabrać na sterylkę. Trochę w nerwach, i chyba na szczęście - bo w tych nerwach nie zauważyłam naciętego uszka. Bo gdybym zauważyła, pewnie nie wzięłabym jej - syczała, kłapała paszczęką.
Dokładniej obejrzeliśmy dopiero w lecznicy - z lekarzem. Szkielecik w potarganym i brudnym futerku, nie ma prawidłowych odruchów w tylnych łapkach, nie wiadomo, czy zwieracze nie są osłabione. Ale to na potem - najpierw trza odkarmić.
Zawiozłam do domu - boi się kotów. Trochę nakarmiłam, napoiłam - nie bardzo chciała, zrobiłam namiocik z poduszek na łóżku i poleciałam dalej,
Wróciłam późnym wieczorem - kotka w namiociku, obok pawiki i trochę kupy. Bała się pójść do kuwety? Zaniosłam. Kucnęła, wyraźnie usiłowała coś z siebie wycisnąć, bez rezultatu, Tzn co jakiś czas kapały ciemne krople. Zapchana?
Spojrzałam na zegar, westchnęłam, poleciałam do całodobowej lecznicy z tym w końcu g…nym problemem, Problem okazał się nie całkiem g-ny - bardzo bolesny brzuszek, potężnie obrzęknięte jelitka i odbyt, odbyt prawie wynicowany, odwodnienie….. Kroplówka, antybiotyk, przeciwzapalne i przeciwobrzękowe, kotka ma jeść i pić, jutro bezwzględnie kontrola - zwykle dają mi leki do domu, ale to za ciężki przypadek..
Dałam jeść - trochę zjadła, Trochę wypiła.
Znów próbowała się gdzieś się schować - zawinęłam ją w kocyk, ułożyłam na poduszce. I właściwie całą dobę tak leżała - z przerwami na jedzenie i picie podstawiane pod nosek. Może taka osłabiona i zimno jej… Na szczęście je i pije chętnie,
Po drugiej kontroli (sobota - wczoraj wieczorem) i porcji leków kolejne dostałam do domu. Mam obserwować (oprócz jedzenia i picia) czy zmniejsza się odbyt - obrzek i wypchnięcie na zewnątrz.
No to obserwuję…
Je, pije - podstawione pod nosek. Ale coraz chętniej, Chyba też lepiej się czuje - wyszła spod kocyka, leży na poduszce.
z ostatniej chwili:
Ostatniej nocy przeżyłam może nie horror, ale ciężki stressss. Przysypiam już, ona obok mnie zawinięta w kocyk - jednak tak woli, a sama po prostu nie bardzo ma siłę wczołgiwać się pod piernaty - i nagle uświadamiam sobie, że do mnie przytulony jest KOT, a ja nie czuję jego CIEPŁA!!!
Opanowałam się, delikatnie pogłaskała, pisnęła - ona lubi głaskanie, pięknie mruczy, ale to pierwsze dotknięcie to zawsze płacz - ból? lęk?
Znaczy, żyje.
Znaczy, chyba ma obniżoną temperaturę.
Znaczy, trzeba grzać.
Wstałam, na szczęście szybko zlokalizowałam poduszkę elektryczną, Poduszka, poduszka elektryczne, pielucha, kocyk, kot, kocyk.
I nocka z głowy - poduszka wyłącza się co jakieś 40minut, trzeba ją ponocnie pstryknąć… Pstrykałam.
Rano ładnie zjadła, dojadła w łóżeczku, otuliłam, włączyłam i poszłam do pracy.
Druga kotka - 2016.10.03 dostałam zdjęcia mail:
”Anna masz może pomysł jak pomoc temu kociakowi ze zdjęcia ??? Jest na nowym cmentarzu żydowskim Ponoć ktoś się nim zajmuje ale to ponoć ... Wygląda na staruszka i strasznie ten pyszczek wygląda Jakbyś wiedziała gdzie go zawieźć na leczenie za niewielka kasę to pojadę po niego Dopiero w piątek mógłbym go zabrać bo wrócę wtedy z Wawy Chyba że jest ktoś kto pomoże i go zabierze Siedzi biedak przed stróżówką przy synagodze od ulicy Zmiennej”
Znam tę kotkę - bywam na Cmentarzu Żydowskim, to niezwykłe miejsce, wspaniałe grobowce, kolejne odnawiane, pokazuję je wszystkim znajomym. I widywałam kotkę, nawet chciałam ją zabrać - ale pracująca tam pani powiedziała, że wysterylizowana, że ma opiekę, że pupilka….
Teraz sama nie bardzo mogłam podjechać, godziny otwarcia cmentarza i mojej pracy pokrywają się…. „Zabiorę ją - może ja Pan zgarnąć?” - odpisałam. I czekałam - do dziś - do niedzieli.
Dziś pojechałam na ten cmentarz - zwinięta w kłębek leżała w posłanku w otwartym korytarza. Zabrałam ją - za zgodą panów z ochrony
Smród ropy z pyszczka, sierść na łapkach, nóżkach, wokół pyszczka i na piersi sklejona ropą. Całe futerko w dredach. Że szkielecik, to chyba pisać nie muszę…
Jest w lecznicy, na razie odpchlenie, kroplówka, jutro badanie krwi i decyzja, co dalej.
Na pewno konieczny będzie generalny remont paszczy - ale musimy najpierw wiedzieć, co nerkami,,,
Pomożecie?
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - dwie szylkretki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz