poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Srebrzysta

napisała Ania
Tyle się dzieje, tyle się kręci, że brak czasu na pisanie. No i ja nie umiem pisać krótko.
A poza tym wszystkie te historie jakoś się ze sobą wiążą, więc staram się - może niepotrzebnie - te powiązania tłumaczyć…
W styczniu wpadło mi w oko ogłoszenie:
16 stycznia 2017 r. w okolicach ul. Popiełuszki i Kusocińskiego (ogródki działowe) zaginęła biało-szara 4-letnia kotka o imieniu Srebrzysta. Kotka jest bardzo grzeczna, aczkolwiek nieufna, ma książeczkę zdrowia. Na wiadomości o zgubie czekamy pod nr tel. ……. ZA POMOC W ODNALEZIENIU NAGRODA!”
A zaraz potem dostałam maila od autorki ogłoszenia - panią B. - z pytaniem o namiary na okolicznych karmicieli. Podałam, przy okazji wyszło, że wg moich zapisków kocio-korespondencyjnie znamy się już trochę czasu. No i czekałam na dobrą wiadomość o odnalezieniu kotki.
Na początku marca kotka się znalazła - na drugim końcu Łodzi - taką radosną wiadomość przekazała mi pani B. Pojechała, a potem było już smutno - kotka bardzo podobna, czas też się zgadzał - pojawiła się bod blokiem w połowie stycznia, bardzo, bardzo podobna, bardzo miła.
Zobaczyła ją i zaczęła dokarmiać pani K. która kilka lat wcześniej - w lutym 2013 - adoptowała od nas niemłodą prawie białą Pysję - nie mogę znaleźć opowiadanka na blogu, a może go nie było? Pysia wcześniej mieszkała na Wschodniej, jej pani umarła.
No więc pani K. kotkę zobaczyła, pani B. mysląc, że to Srebrzysta - pojechała po nią - ale to nie była Srebrzysta…. Podobna bardzo, ale nie ona….. Sami zobaczcie:

[URL
Pani K. kotki wziąć nie mogła, Pysia już starowinka, w domu drugi kot, pani B. łamała się, ale musiała uzgodnić z rodziną. A kotka na ulicy, ufna, podchodząca do każdego - nie jest to dobry wariant.
Dobrze, weźmiemy na tymczas - Domisia przyjechała do nas. Pani B. zadbała o przegląd lekarski, szczepienie, odrobaczenie, książeczką zdrowia.
A potem odwiedziła koteczkę - chciała ją poznać bliżej.
A jeszcze potem odwiedziła koteczkę z rodziną - rodzina też chciała ją poznać.
A w międzyczasie kupowali wyprawkę, jedzonko, zabezpieczali co trzeba.
I w końcu 1 kwietnia - ale to nie prima aprilis - koteczka poj3chala do Pani B.
I od razu poczuła się u siebie w domu



Nudne trochę, prawda? Ale lubię takie nudne - chciałabym tylko takie. 

2 komentarze: