napisała Ania
Tyle się dzieje, tyle się kręci, że brak czasu na pisanie. No i ja nie umiem pisać krótko.
A poza tym wszystkie te historie jakoś się ze
sobą wiążą, więc staram się - może niepotrzebnie - te
powiązania tłumaczyć…Tyle się dzieje, tyle się kręci, że brak czasu na pisanie. No i ja nie umiem pisać krótko.
W
styczniu wpadło mi w oko ogłoszenie:
„16
stycznia 2017 r. w okolicach ul. Popiełuszki i Kusocińskiego
(ogródki działowe) zaginęła biało-szara 4-letnia kotka o imieniu
Srebrzysta. Kotka jest bardzo grzeczna, aczkolwiek nieufna, ma
książeczkę zdrowia. Na wiadomości o zgubie czekamy pod nr tel.
……. ZA POMOC W ODNALEZIENIU NAGRODA!”
A
zaraz potem dostałam maila od autorki ogłoszenia - panią B. -
z pytaniem o namiary na okolicznych karmicieli. Podałam, przy
okazji wyszło, że wg moich zapisków kocio-korespondencyjnie znamy
się już trochę czasu. No i czekałam na dobrą wiadomość
o odnalezieniu kotki.
Na
początku marca kotka się znalazła - na drugim końcu Łodzi -
taką radosną wiadomość przekazała mi pani B. Pojechała, a potem
było już smutno - kotka bardzo podobna, czas też się zgadzał
- pojawiła się bod blokiem w połowie stycznia, bardzo, bardzo
podobna, bardzo miła.
Zobaczyła
ją i zaczęła dokarmiać pani K. która kilka lat wcześniej -
w lutym 2013 - adoptowała od nas niemłodą prawie białą
Pysję - nie mogę znaleźć opowiadanka na blogu, a może go nie
było? Pysia wcześniej mieszkała na Wschodniej, jej pani umarła.
No
więc pani K. kotkę zobaczyła, pani B. mysląc, że to Srebrzysta
- pojechała po nią - ale to nie była Srebrzysta…. Podobna
bardzo, ale nie ona….. Sami zobaczcie:
[URL
Pani
K. kotki wziąć nie mogła, Pysia już starowinka, w domu drugi kot,
pani B. łamała się, ale musiała uzgodnić z rodziną. A kotka na
ulicy, ufna, podchodząca do każdego - nie jest to dobry wariant.
Dobrze,
weźmiemy na tymczas - Domisia przyjechała do nas. Pani B. zadbała
o przegląd lekarski, szczepienie, odrobaczenie, książeczką
zdrowia.
A
potem odwiedziła koteczkę - chciała ją poznać bliżej.
A
jeszcze potem odwiedziła koteczkę z rodziną - rodzina też
chciała ją poznać.
A
w międzyczasie kupowali wyprawkę, jedzonko, zabezpieczali co
trzeba.
I
w końcu 1 kwietnia - ale to nie prima aprilis - koteczka
poj3chala do Pani B.
I
od razu poczuła się u siebie w domu
Nudne
trochę, prawda? Ale lubię takie nudne - chciałabym tylko takie.
A co ze Srebrzysta, nie znalazła się?
OdpowiedzUsuńNiestety nie ...
OdpowiedzUsuń