A
w tle chipy i nie tylko.
napisała Ania
Październik, a może wrzesień 2015 - karmicielki z Radogoszcza wyczaiły kilka kotów przy walącym się drewniaku, w tym dwie około półroczne dziewczynki.
Reszta starsza, już zasiedziała, te dwie podrastające
przeganiane przez stado, Wszystkie dzikuski. No i ludzka
rodzina z drewniaka, zdecydowanie niezamożna. Trzy-cztery koty
dochodzące jakoś wykarmią,, ale pięć-sześć?Październik, a może wrzesień 2015 - karmicielki z Radogoszcza wyczaiły kilka kotów przy walącym się drewniaku, w tym dwie około półroczne dziewczynki.
Najpierw
sterylki / kastracje, potem myślenie, co dalej.
Starsze
dzikuski wypuszczone, dwie półrocznie siostrzyczki w lecznicy po
zabiegu, a my łamiemy sobie głowy. Kotki dzikawe, trzeba
by je gdzieś w domu tymczasowym umieścić (gdzie? wszystko
zapchane…), oswoić…
Ciężko.
Lecznica
jak zwykle stara się pomóc - Pani I. zarządzająca małym
ryneczkiem szuka dwóch kotów „pracujących” - koty zawsze tam
były, są potrzebne z wiadomych względów. Lecznica za Pania
I. ręczy, jest stała klienka ze swoimi zwierzakami, koty ryneczkowe
mają pod wiatą porządną budę, są regularnie i solidnie karmione
- wiadomo, kot najedzony chętniej się „bawi” w polowanie na
myszy, a dobrze odżywiony i silny stawi czoła szczurowi.
Ta
„nasze” mają mieć przez pierwszy okres do budy doczepioną dużą
klatkę bez możliwości wyjścia dalej - będą się przyzwyczaić
do miejsca i opiekunów .
Myślicie,
że się nie wahałam? Że się nie bałam?
Jeszcze
jak…..
Ale
w starym miejscu też nie mieszkałyby w domu, też biegałby między
samochodami, jadłyby pewnie resztki i tanią karmę, spały w
jakiejś szopie….
Rozmowa
z Pani I. i wizyta na miejscu w końcu mnie przekonała, buda z
klatką przygotowane, pracownicy ryneczku mocno zaangażowani.
Kotki
pojechały - dostały imiona Zuzia - dymna i Michalina -
pingwinka. Po sterylce, jeszcze nie zaszczepione - mieszkały sobie
w budzie i klatce, karmione, pieszczone. Właściwie kiedy przyszła
pora szczepienia - bo zobowiązałam się do tego - to już były
oswojone z opiekującymi się nimi paniami.
Oczywiście
zachipowałam je - a wpisując do bazy zostawiłam także swój
telefon. Zawsze zostawiam - tak na wszelki wypadek.
Kilka
razy odwiedziłam je, regularnie widywała je koleżanka mieszkająca
w pobliżu - zadowolone, tłuste i błyszczące. Nie lękliwe, ale
z dystansem do obcych.
21
marca 2017 około południa telefon ze schroniska:-
- Kot
z Pani chipem jest u nas, do odbioru 8-16.
- Ok,
przyjadę jutro 8.00 rano - dziś nie bardzo mogę przed 16ta wyjść
z pracy.
- Kot
miał w nocy wypadek, przywieźli go z Lancetu.
Pojechałam
natychmiast.
Kotkę
siedziała w klatkościsku, przywieziona chyba niedawno -
schroniskowa lekarka nie zdążyła jej jeszcze zbadać, dostałam
wypis z lecznicy Lancet - lecznica ma umowę z naszym miastem, w
nocy przywiozła kotkę do niej prywatna osoba.
Zadzwoniłam
do Pani I. - nie ukrywam, że z dużą obawą, czy zachce kotkę
ratować. Miło się rozczarowałam - chciała, nie spytała nawet
o koszty. I wtedy, i kilka razy potem powiedziała, że obie koteczki
bardzo ciężko i dobrze pracują na ryneczku. Wskazała lecznicę,
do której kotkę zawiozłam - bardzo dobrą lecznicę. Przez
pierwsze dni nie było poprawy, a ja martwiąc się o kotkę trochę
za bardzo się wcinałam - bo wiedziałam, że jeśli kotka
przeżyje, to nie będzie nadawała się do powrotu na ryneczek.
Uspokoiłam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam, że jest dla niej
miejsce w domu jednej z pań, które dotychczas się nią opiekowały,
Dziś
dostałam maila:
„Zuzia
od tygodnia jest w domu u Pani, która się nią zajmowała na rynku.
Już
jak wychodziła od weterynarza jej stan był dobry; jadła, robiła
koci grzbiet, chodziła ale ją trochę bujało. Wiem, że w domu
odnalazła się doskonale, psa od razu ustawiła, a dwie koszatniczki
w klatce bacznie obserwuje (myślę, że prędzej czy później i tak
je upoluje) ale na kanapę nie jest sama w stanie wskoczyć.”
Jeszcze
raz - bardzo, bardzo obu Paniom dziękuję,
Dziękuję
też Pani Kasi, które kotkę znalazła i w nocy zawiozła do Lancetu
- bo AP odmówił ….
Czyli
właściwie wszystko dobrze się skończyło.
Ale
ja jestem czepliwa, na dokładkę podatnikiem jestem i sporo moich
pieniędzy na budżet chcąc nie chcąc przekazuję. Dlatego mam parę
wątpliwości i pytań. O na przykład takich:
-
Pani Kasia, która znalazła ranną kotkę dzwoniła na Straż
Miejską wzywając Animal Patrol - ale nie mogli przyjechać,
rozładował się im akumulator…. Nasz łódzki super AP super
przeszkolony, super wyposażony - vide strona na FB. Za pieniądze
podatników, plus budżet obywatelski - też z podatków. Ktoś coś
chce na ten temat powiedzieć?
-
kotka miała chipa - nie wiem, dlaczego lecznica Lancet go nie
odczytała i nie powiadomiła mnie - telefon jest w bazie - o
MOIM kocie z wypadku. Dlaczego potraktowała go jako wolnożyjącego
obciążając kosztami miasto?
- pomijając
fakt kosztów, kot w bardzo ciężkim stanie (vide historia badania)
faktyczną pomoc lekarską dostał po 14 godzinach od wypadku -
podane w Lancecie synulox, melovem, furosemid i kroplówka to
trochę mało dla zwierzaka, który wyraźnie dostał mocno w główkę
- krew z pysia, noska i ucha, brak świadomości i reakcji no
bodźce, brak koordynacji itp. Oto wypis z badania -
przeprowadzonego o północy z 20 / 21 marca 2017
Drogi
Lancecie, nie zrozum nie źle - nie mam pretensji o sposób, w jaki
leczyliście kota, nie znam waszej umowy z Miastem. Mam - i będę
mieć - uzasadnioną pretensję o to, że nie zawiadomiliście
MNIE - WŁAŚCICIELA podanego w bazie chipów o wypadku. Ok, była
noc - ale w takiej sytuacji zaryzykowałabym telefon, nawet
narażając się na parę uwag dotyczących kwestii śródnocnych
pobudek.
I
że w ten sposób o kilkanaście godzin opóźniliście FAKTYCZNĄ
pomoc medyczną. Steryd - Rapidexon - dostała o godz.13 w
schronisku - po 13 godzinach od wypadku. A ten steryd drogi nie
jest - jakaś złotówka za ml?
KILKANAŚCIE
GODZIN - jako lekarze wiecie, że to ma znaczenie
21
marca 2017 rozmawiałam z p.Emilią Ciupińską z UMŁ o tej sprawie,
poprosiła o maila, odpowie - as quickly as possible -
wysłałam o godz.15.40. Dziś - 7 kwiecień 2017 - dzwoniłam -
sprawa nadal jest w trakcie wyjaśniania.
Czekam
- nie mogę powiedzieć, ze cierpliwie, ale czekam.
I
będę Was informować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz