Lata Halince zajęło zrozumienie, że koty znajdują się szczebelek wyżej na drabinie ewolucji . Ludzie niżej i tak już chyba pozostanie.
Przynajmniej za mojego życia. Długa wspinaczka przed ludzkością, zbyt wiele przeszkód do pokonania. Mistrzowie ewolucji mogliby coś tam podpowiedzieć, ale czy ktoś z was wysłucha kociego miauczenia. Nikt. Zaraz o wykształceniu będziecie gadać, wielowiekowej kulturze itp.Tylko, że my koty znamy odpowiedzi, których wy ludzie latami poszukujecie. Bez większych sukcesów zresztą. Nie wywyższam miauczków ponad inne stworzenia, ale psy kiedyś tam postanowiły się upodobnić do człowieka i straciły wiele z danej im od natury mądrości. Szczekacze nawet w ubrankach na dworze przebywają. Dla mnie jak spoglądam przez okno zimową porą wyglądają jak dziwna roślinność na śniegu. W zachwyt wpadam, gdy widzę jednego spaniela w czerwonym, pikowanym kubraczku. Nosi go chyba po starszym bracie, więc raz mu się przekręci niczym szew w pończoszce, innym razem zsunie w dół i pies zyskuje na różnorodności kształtów. Nie wiem co bym zrobił gdyby mi na grzbiet założono podobną kołderkę. Nie wiem. Uciekłbym, ale jak w tym uciekać? Nie da się. Owo ubranko nadzwyczaj zwiększa siłę przyciągania i zamiast na najwyższej półce byłbym na podłodze.Halinka dopowiada, że huk byłby mniejszy z powodu wygłuszenia otuliną. Przyznam się, że nie jestem dobrym skoczkiem. Ciężkie mam lądowanie i rzeczywiście dość głośne. Ale niegrzecznie jest komentować niedoskonałości u innych, jak się samemu ani głośno, ani cicho na półeczkę nie skoczy. Najważniejsze, że opiekunowie modni nie są i psy i koty naturalną urodą czarują. Dla mnie i Dusi kapocik na grzbiecie byłby powodem do trwałego, nieustającego buntu. Lata temu, przy pierwszym wyjeździe rodzinki na działeczkę koleżankę ubrano w gustowną smyczkę i próbowano z nią spacerować po zielonej trawce. Dusię siła nieznana zamieniła w nieforemny kopczyk futra, na parę chwil zamieniła w coś co niby żyje, a jednak nieruchome jest i chyba dopiero jakiś spychacz mógłby to coś przesunąć gdzieś dalej. W obawie o zdrowie koteczki szybko zrezygnowano z połączenia smyczy i kota. Zwróćcie uwagę na mistrzowskie i skuteczne zastosowanie niewerbalnego przekazu. Nie powiem czasem godzimy się na pewne niedogodności i damy się wsadzić w walizkę, a u lekarza pozwalamy się grzecznie badać. Nie gryziemy, nie prychamy nawet w trakcie kroplówki. A są koty co to je kilka osób trzyma nawet jak doktor nie ma w ręku narzędzi tortur. Halinka opowiadała mi kiedyś, że pewien jej znajomy poszedł do weterynarza z chorą psiną. Jakoś tam, mimo licznych protestów ze strony suni została przebadana, ale doktor chciał jej gardło zobaczyć. Niestety protesty artykułowała sunia przez zaciśnięte zęby, a widząc zbliżający się biały fartuch pokazywała wcale pokaźny garnitur zębów. Spocony i zmęczony opiekun zaproponował według niego jedyne wyjście. Kaganiec. Dopiero widok zaskoczenia na twarzy lekarza pozwolił mu oprzytomnieć.
Przynajmniej za mojego życia. Długa wspinaczka przed ludzkością, zbyt wiele przeszkód do pokonania. Mistrzowie ewolucji mogliby coś tam podpowiedzieć, ale czy ktoś z was wysłucha kociego miauczenia. Nikt. Zaraz o wykształceniu będziecie gadać, wielowiekowej kulturze itp.Tylko, że my koty znamy odpowiedzi, których wy ludzie latami poszukujecie. Bez większych sukcesów zresztą. Nie wywyższam miauczków ponad inne stworzenia, ale psy kiedyś tam postanowiły się upodobnić do człowieka i straciły wiele z danej im od natury mądrości. Szczekacze nawet w ubrankach na dworze przebywają. Dla mnie jak spoglądam przez okno zimową porą wyglądają jak dziwna roślinność na śniegu. W zachwyt wpadam, gdy widzę jednego spaniela w czerwonym, pikowanym kubraczku. Nosi go chyba po starszym bracie, więc raz mu się przekręci niczym szew w pończoszce, innym razem zsunie w dół i pies zyskuje na różnorodności kształtów. Nie wiem co bym zrobił gdyby mi na grzbiet założono podobną kołderkę. Nie wiem. Uciekłbym, ale jak w tym uciekać? Nie da się. Owo ubranko nadzwyczaj zwiększa siłę przyciągania i zamiast na najwyższej półce byłbym na podłodze.Halinka dopowiada, że huk byłby mniejszy z powodu wygłuszenia otuliną. Przyznam się, że nie jestem dobrym skoczkiem. Ciężkie mam lądowanie i rzeczywiście dość głośne. Ale niegrzecznie jest komentować niedoskonałości u innych, jak się samemu ani głośno, ani cicho na półeczkę nie skoczy. Najważniejsze, że opiekunowie modni nie są i psy i koty naturalną urodą czarują. Dla mnie i Dusi kapocik na grzbiecie byłby powodem do trwałego, nieustającego buntu. Lata temu, przy pierwszym wyjeździe rodzinki na działeczkę koleżankę ubrano w gustowną smyczkę i próbowano z nią spacerować po zielonej trawce. Dusię siła nieznana zamieniła w nieforemny kopczyk futra, na parę chwil zamieniła w coś co niby żyje, a jednak nieruchome jest i chyba dopiero jakiś spychacz mógłby to coś przesunąć gdzieś dalej. W obawie o zdrowie koteczki szybko zrezygnowano z połączenia smyczy i kota. Zwróćcie uwagę na mistrzowskie i skuteczne zastosowanie niewerbalnego przekazu. Nie powiem czasem godzimy się na pewne niedogodności i damy się wsadzić w walizkę, a u lekarza pozwalamy się grzecznie badać. Nie gryziemy, nie prychamy nawet w trakcie kroplówki. A są koty co to je kilka osób trzyma nawet jak doktor nie ma w ręku narzędzi tortur. Halinka opowiadała mi kiedyś, że pewien jej znajomy poszedł do weterynarza z chorą psiną. Jakoś tam, mimo licznych protestów ze strony suni została przebadana, ale doktor chciał jej gardło zobaczyć. Niestety protesty artykułowała sunia przez zaciśnięte zęby, a widząc zbliżający się biały fartuch pokazywała wcale pokaźny garnitur zębów. Spocony i zmęczony opiekun zaproponował według niego jedyne wyjście. Kaganiec. Dopiero widok zaskoczenia na twarzy lekarza pozwolił mu oprzytomnieć.
Co ja gadam, co ja gadam.- mamrotał pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz