Mały
rudy Piotruś - zgarnęła go w końcu lipca z okolic Biedronkowej
/ Jesionowej Ania H, chwilę potem, jak zachorowały na pp wcześniej
zabrane stamtąd kociaki, a te, których nie udało się złapać
- maluszki i dorosłe koty - znikły…
On był tam nowy,
ewidentnie domowy, pewnie podrzucony. Bez objawów - na wszelki
wypadek dostał od razu surowicę, jeszcze odrobinka została.
W
dt przez kilka dni spokój, potem coś zaczęło się dziać,
Morfologia - wyniki „w cały świat”, ale nie pp. Antybiotyk,
chwila poprawy, zjazd. Kroplówki, metronidazol - lepiej. Kończymy
kurację, kilka dni - zjazd. Unidox - lepiej. No i na tym
unidoxie siedział ponad dwa tygodnie, już jest dobrze. Co to było
- nie wiadomo. Może coś odkleszczowego, wrażliwego na
doxycyklinę, Teraz odrobaczamy, za kilka dni szczepimy, leczymy
grzybka, który się do osłabionego kociaka przypałętał.
W
międzyczasie pytanie od Przytulanek - Rybna, robiłaś tam coś?
Ano robiłam, w zeszłym roku chyba 7 kociąt zabranych, dorosłe
wszystkie wysterylizowane - tu opisy
http://domowepiwniczne.blogspot.com/2015/11/mozna-mozna-czesc-i.html
Ale
tam jest mały srebrny! I coś czarnobiałe!
Obejrzałam
zdjęcia, to czarno-białe podobne do wcześniej wyciętego kocurka,
ale one nie miały nacinanych uszu, lecznica jakoś nie nacięła. Na
100% pewna nie jestem, zdjęcie z profilu nie pozwala na tę
pewność. Podjechałam tam kilka razy, ale nie spotkałam tego kota.
Małe sreberko złapała i zabrała dziewczyna z Przytulanek,
oswojone się okazało, ja przy którejś „wizycie” sfociłam
dużego srebrnego, ale nie bardzo mam jak i kiedy go łapać… A tam
nie bardzo jest z kim gadać, jeśli chodzi o karmicieli…
Jeden bardzo bardzo starszy pan - słaby wzrok, koty karmi, ale
ich nie rozróżnia, i pewne pani pracująca w ciągłych rozjazdach
- kupuje karmę dla kotów dal tego pana, ale sama widzi je
właściwie tylko z balkonu…
Weekend
7-8 sierpnia - dzwoni Agnieszka z Przytulanek, zaczęły z
p.Małgosią łapać na parkingu przy Górniczej, Agnieszka wyjeżdża
na urlop, p.Małgosia sama nie da rady. Na razie złapały dwa
kociaki jednego kocura, już wycięty i wypuszczony. Kociakami
zajmie się p.Małgosia, tylko trzeba jej wypożyczyć klatkę, pomóc
łapać duże i małe, duże przetrzymać przez noc np. i zawieźć
na sterylki. Blisko mam, mogę pomóc. Zaczynamy do razu - w sobotę
rano.
Parking,
wiaty, dziwne światło - przypominają mi się poszukiwania Kleksa
sprzed paru lat, pod kierunkiem nieodżałowanej Delfinki - dzięki
jej wskazówkom udało się tego kota odnaleźć, potem ja odnalazłam
swoje dwa koty, potem odnalazł się kolejny - to przypadki, w
których uczestniczyłam. Tych odnalezień było więcej - Delfinka
naprawdę miała niezwykłe umiejętności - zresztą, sami
przeczytajcie
http://domowepiwniczne.blogspot.com/2013/10/kleks-pomogy-siy-nadprzyrodzone.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz