No i stało się – mam 3 koty czyli wg Ewy 1 całego w 3 osobokotach. Nie planowałam tego. Nie tak miało być, ale stało się i jest.
Nagle okazało się, że żaden kot się nie nudzi, bo zawsze jakaś konfiguracja do zabawy się znajdzie , gonitwy co prawda zwiększyły ilość futra na podłodze ale przynajmniej czesać je mniej trzeba!!!
Linczek do filmu:
https://onedrive.live.com/?authkey=%21ADM-Qa3TU7oDHZI&cid=CA42ACDA7ED868DF&id=CA42ACDA7ED868DF%2116359&parId=root&o=OneUp
Nikt już w rodzinie nie czuje się samotny, bo równanie rodzinne 2+1 wzbogacone
o 3 futra przemodelowane zostało na (1 ludź + 1 kot)x 3.
Trzy koty to trzy razy więcej mruczenia i naprawdę to jest wielki kawał szczęścia, jak kolana drętwieją, bo 3 lwy leżą na mnie i mruczą! Jak budzę się w nocy i nic ciepłego włochatego nie przylega do pleców to czuję się nieswojo, a jak wracam do domu to już na schodach cieszę się na to, że w przedpokoju czekają na mnie trzy hieny, trzech głodnych chłopaków i na moje „dzień dobry czy wszyscy tęsknili?” - usłyszę „miau”?
I naprawdę pewne większe i mniejsze niedogodności w postaci posiadania Kota „Górnika” i atrakcji typu, że człowiek wraca do domu a w kuwecie ma narąbane
z górką pod sam prawie sufit też potrafią bawić a darmowa plaża kamienista prawie jak w Chorwacji też jest w cenie!
W zasadzie mam już typowy syndrom osoby, która „ma kota na punkcie kota”
i poważnie rozmyślam nad zakupem kubeczka z napisem „byłam normalna 3 koty temu”!. (tu drobna wskazówka aluzjami podszyta dla krewnych i znajomych co jeszcze pamiętają jak wyglądam i kiedy obchodzę urodziny/imieniny). Bo przecież wszystko co robią syneczkowie moi jest bosskie i urocze. Nawet ich sposób korzystania z kuwety. Najsampierw przychodzi najstarszy syn mój Dodziaczek, staje sobie subtelnie swoimi
7 kilogramami na obrzeżach kuwety co by łapeczek nie powalać w żwirku dawaj sruuu. Następnie zagrzebuje drzwi od łazienki, podłogę w przedpokoju a kuwety ani ani. Po co? Ma koty od tego! Zanim zdążę sprzątnąć przychodzi średni syn Burszteczek
i zagrzebuje po najstarszym. Burszteczek w poprzednim wcieleniu ewidentnie był krecikiem górnikiem bo w łazience po jego tam pobycie mam plażę żwirową i przy odpowiedniej dawce drineczków mogę śmiało czuć się jak w Chorwacji. Ale nic to bo Burszteczek jest kotkiem bardzo porządnym i zagrzebuje po wszystkich koteczkach
i pomaga mi bardzo. I nawet sytuacje kiedy zdradziecka łapa zawsze się jakaś wysunie w stronę mojego talerza bo pewno jem lepsze wiem, że wszystko to robią bo mnie kochają i chcą dla mnie jak najlepiej bo w końcu koci kłak jest super ekstra przyprawą poprawiającą trawienie a zawartość futra w herbacie śmiało można stosować wymiennie z cytryną!
:)
OdpowiedzUsuń