Smutne
zakończenie - 24 grudnia 2015
21
grudnia Frozzy miał się chyba nieźle - męczyła go Tupta.
Warczał, wyrywał się - ale pozwalał się obgryzać. Mógł
przecież uciec do budki, albo na grzejnik….
Kolejnego
dnia był znów spokojny, za spokojny, ale wiecie, jak jest przed
świętami, przed końcem roku - gonitwa, w pracy zamykanie
tematów, w domu zakupy na kilka dni wolnych…. Do lekarza poszłam
z nim w środę. Udało się pobrać krew, w lecznicy został
nakarmiony strzykawką. Znów kroplówki, metronidazol dożylnie… W
drodze powrotnej w samochodzie zwymiotował…
Zostawiłam do w domu
na ulubionym grzejniku, po powrocie z pracy znów nakarmiłam
strzykawką…. Po godzinie zwrot… Dałam kroplówkę podgrzewaną,
do rana z nim siedziałam… Około północy zszedł z grzejnika,
z trudem go znalazłam w ukrytego kąciku na zimnych płytkach -
uciekał już od ciepła. Próbowałam go ogrzewać, około 3ciej
rano zwymiotował znów - ciemną żółcią…
Odszedł
o 6tej rano w Wigilię.
W
wynikach krwi nie było nic istotnego, wszystkie w dolnej granicy
normy… Robaki albo malutki organizm nie wytrzymał kilku dni
poniewierki w chłodzie i głodzie.
Chciałabym
by te historię przeczytali ci, którym zginał mały kotek, poszedł
sobie..
Ci,
którzy traktują kociaki jak zabawki - znudziła się, wypuszczę,
da sobie radę.
Co,
którzy oszukują się, że ktoś kotka „ukradł”, bo łatwiej
oszukiwać się, że kotek gdzieś jest bezpiecznym, niż przyjąć
do wiadomości że spotkał go taki los, jak Frozzy’ego - z winy
bezmyślnego opiekuna.
Koszt
ratowania Frozzy’ego to 202zł, wpłata 50zł od p.Anny B. z Kielc
- bardzo dziękujemy. Resztę pokryjemy z Państwa wpłat na ogóle
hasło łódzkie koty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz