Znowu dramat. Jola Dworcowa opiekuje się trochę karmicielką, u której nasila się demencja starcza. Pani ma w domu 4 koty, jedna z nich, 5-letnia Murka miała objawy SUK, miała dostawać leki. Niestety, wczoraj o 23.00 pani Henia zadzwoniła do Joli, ze z kotką jest źle, lezy, dusi się. Jola, skonana po wczorajszych wyczynach, właśnie wróciła z karmienia kotów. Ale oczywiscie resztką sił złapała torbę z lekami i strzykawkami i poleciała. Kotka leżała, piana z mordki, dusznosci, gardło koloru buraka. Jola przytomnie złapała ją za tylne łapki i wytrząsnęła pół tabletki oraz jakieś mięso, które opiekunka próbowała Murce wcisnąć do gardła, a poszło do tchawicy. Kotka złapała trochę oddechu ale i tak jest źle, bo wygląda na to, że w ciągu 2 dni z 10 tabletek pani Henia podała jej 6(zostały 4). Jola wczoraj dała metafen (zamiast Tolfiny, bo kotka miała temp. 37,5). Dzis ma być z kotką w weta, nie wiadomo, czy kotka przeżyje. Poza tym okna (3 piętro!) były szeroko otwarte, a w domu oprócz Murki jeszcze 3 inne koty:
4-letnia Dunia, sliczna miziasta tri
2-letni Filon
3-letni Tofik, chyba syn Murki, cały czas na Obesity, bo go p. Henia utuczyła.
Filemon i Tofik są bardzo zaprzyjaźnione. Wszystkie koty miziaste, milutkie, nie boją sie ludzi, są wysterylizowane, szczepione, mają książeczki zdrowia.
A tak wyglądała Murka, zanim p. Henia ją struła:
Pani Henia ma córkę, ale ona kotów nie weźmie - ma w domu psa i szynszylę. Jola przy obecnym stanie zakocenia też nie moze dać im tymczasu. Pozostaje chyba schronisko, bo od pani Heni koty trzeba zabrać. Wiem, ze nie ma szans na dom dla nich teraz, ale pisze - co więcej mogę zrobic?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz