opowiada Ania
Justynę z Bełchatowa już znacie trochę z moich opowiadań.
Justynę z Bełchatowa już znacie trochę z moich opowiadań.
No
więc Justyna kilka dni temu zadzwoniła, że po osiedlu lata
długowłosy oswojony kot, że sfilcowane futro odpada mu od boków
pozostawiając rany - odparzenia na skórze, że znalazła mu dom,
ale taki, że kota wypuścili - bo on tak czekał przy drzwiach i
chciał na wolność... I że oczywiście Justynie o tym nie
powiedzieli, po prostu zdziwiła się widząc go znów na osiedlu…
Łap, mówię, zabiorę, gdzieś w Łodzi upchnę, poszukamy domu. Wczoraj (środa 2014.05.28) sms - boję się zadzwonić, ale pod krzakami są kociaki, matki nie widziałam od niedzieli, nie mogę ich wziąć… Wiem, że nie może, że powinna szybko pozbyć się tych kotów, które ma w domu, a ma własne plus dwa tymczasy - Szampańskiego Leona i Jesienną Myszę. Pogoda prześliczna, leje, zimno, maluszki na ziemi…. Zgarniaj, mówię, wieczorem Ty na pół drogi, ja na pół drogi - zabiorę. Gdzieś koło 16tej sms, że maluszki ma, mają max 4 tygodnie, że jeden strasznie się drze, jeden zimny prawie się nie rusza, trzeci średni. Nakarmiła mlekiem Nan z żółtkiem - nic lepszego nie było.
Łap, mówię, zabiorę, gdzieś w Łodzi upchnę, poszukamy domu. Wczoraj (środa 2014.05.28) sms - boję się zadzwonić, ale pod krzakami są kociaki, matki nie widziałam od niedzieli, nie mogę ich wziąć… Wiem, że nie może, że powinna szybko pozbyć się tych kotów, które ma w domu, a ma własne plus dwa tymczasy - Szampańskiego Leona i Jesienną Myszę. Pogoda prześliczna, leje, zimno, maluszki na ziemi…. Zgarniaj, mówię, wieczorem Ty na pół drogi, ja na pół drogi - zabiorę. Gdzieś koło 16tej sms, że maluszki ma, mają max 4 tygodnie, że jeden strasznie się drze, jeden zimny prawie się nie rusza, trzeci średni. Nakarmiła mlekiem Nan z żółtkiem - nic lepszego nie było.
A
ja dzwonie i sms-uję po okolicy szukając im miejsca - też wziąć
nie mogę, zresztą pracując tak jak pracuję nie jestem w stanie
karmić odpowiednio często. Wszędzie zapchane, ciągle mamy
ubiegłoroczne letnie wtedy kociaki, teraz „mało atrakcyjne”
roczniaki, ludzie pracują, więc z karmieniem bieda… Ale znajduje
się dobra dusza - czasu trochę ma, ale z kasą cieniutko…
19.00
- ruszamy nach Bełchatów. Dorotka z kontenerkiem, w kontenerku
mięciutkie kocyki i poduszeczki, gorący termoforek starannie
pozawijany, by nie stygł. Wiemy, że Justyna maluszki rozgrzewała,
nie możemy pozwolić, by znów zmarzły. Jedzie się dobrze, miejsce
spotkań mamy ustalone, dojeżdżamy prawie jednocześnie. Szybciutko
przepakowujemy maluszki, i z powrotem - po drodze lecznica.
Nawet
nie ma kiedy spytać, jak Justyna trafiła na te bidy, dziś już
wiem, ale napiszę później - zaciekawieni może zajrzycie?
W
lecznicy maluszki zostały obejrzane, osłuchane, zaantybiotykowane
- ten najspokojniejszy dlatego spokojny, że ledwo dycha przez
zatkany nosek. Antybiotyk na wynoś, kropelki do nosków.
Przedstawiamy
Żabole:
Czarno-biała
dziewczyna - w najlepszej formie, najaktywniejsza i najgłośniejsza.
Biało-bury
chłopczyk - cichutki i zagilany, może być z nim problem,
najbardziej się wychłodził, Justyna z wielkim trudem go nakarmiła,
nie chciał jeść, nie ruszał się.
Prawie
biały chłopiec - najmniejszy z rodzeństwa, ale ruchliwy, waleczny
i ciekawy świata - w lecznicy nie udało siego pstryknąć,
próbował uciekać z kontenera. Kolejne zdjęcie - to dowód, że
Justyna maluszki nakarmiła, ale nie założyła śliniaczków -
myślę, że Dorotka malce dopucuje.
Nie
było convalescence instant, kupiłyśmy mleczko dla kociąt w
proszku - i szybko do domów. Pewnie Dorotka zaczęła od karmienia
dzieciaków - w lecznicy były tak głodne, że ssały kocyki,
swoje futerka, nasze palce.
I
najmniej przyjemny element - fakturka z lecznicy….. 107zł….
Badanie, leki, mleczko… Bez fakturki - paliwo na 100km, trasa Bełchatów-Łódź i z powrotem, chusteczki do masowania kocich
tyłeczków - nie załatwiają się same..
Jeśli
ktoś może i pomoże - to prosimy bardzo i bardzo będziemy
wdzięczni - na Żabole na konto FFA Łódź 71 1020 2313 0000 3802
0442 4040
Tyle
od mnie - czekam na ciąg dalszy w relacji Dorotki.
A tak to się zaczęło:
Justyna zrobiła porządki w szafach i nie tylko, ustawiając zbędne rzeczy obok śmietnika zamieniła kilka słów ze zbieraczami. Mignął jakiś kot, zbieracze wspomnieli, że przy jednym z „ich” śmietników chyba coś piszczy, może też koty. Justyna pomaszerowała, zobaczyła pod krzakiem trzy Żabole i kotkę. Nakarmiła, przeprowadziła wywiad - kotka urodziła na nieczynnej budowie, budowa jednak ruszyła i rodzinka przeniosła się pod krzak. Justyna wyposażyła rodzinkę w prowizoryczną budkę, codziennie nadkładała nieco drogi i dokarmiała kotkę. Do momentu, kiedy przez kilka kolejnych dni nie zniknęło jedzonko, a maluszki zaczęły bardzo głośno płakać. Malutka dziewczynka Rechotka wydostała się z gniazda i próbowała biec do Justyny….. A dalej już wiecie.
A tak to się zaczęło:
Justyna zrobiła porządki w szafach i nie tylko, ustawiając zbędne rzeczy obok śmietnika zamieniła kilka słów ze zbieraczami. Mignął jakiś kot, zbieracze wspomnieli, że przy jednym z „ich” śmietników chyba coś piszczy, może też koty. Justyna pomaszerowała, zobaczyła pod krzakiem trzy Żabole i kotkę. Nakarmiła, przeprowadziła wywiad - kotka urodziła na nieczynnej budowie, budowa jednak ruszyła i rodzinka przeniosła się pod krzak. Justyna wyposażyła rodzinkę w prowizoryczną budkę, codziennie nadkładała nieco drogi i dokarmiała kotkę. Do momentu, kiedy przez kilka kolejnych dni nie zniknęło jedzonko, a maluszki zaczęły bardzo głośno płakać. Malutka dziewczynka Rechotka wydostała się z gniazda i próbowała biec do Justyny….. A dalej już wiecie.
„Nasze
Żabole maja się świetnie. Ropuszek, Żabcio i Rechotka maja rosnący apetyt, są coraz
bardziej ruchliwe i ciekawskie. Trzeba je często myć i masować brzuszki, trudno
je utrzymać w nienagannej czystości. Śpią na termoforze i ciumkają kocyk. Coraz
częściej bawią się ze sobą. Oprócz lekkiej ropki w oczkach nie widać śladów przeziębienia.
Zakraplam im maleńkie noski i dziś podjadę do lecznicy na podanie antybiotyku i
kontrolę.
Żabolki są
bezkonkurencyjnie urocze. To prawdziwa radość się nimi opiekować.”
Potem trzeba napełnić trzy brzuszki, a to trochę
trwa. Najpierw Żabcio, potem Rechotka, potem Ropuszek. Potem trzy brzuszki
wymasować, hmm hmm wiadomo po co. No i popilnować trochę, bo maluchy chcą pozwiedzać.
No i trochę umyć brudaski.W końcu błoga cisza - śpią.
A za chwilę
- da capo al. fine. I tak przez
ładnych kilkanaście dni jeszcze….
A ich apetyty -
uczucia mieszane. Mają - to dobrze, ale zaraz pochłoną tę puszkę
mleka, trzeba będzie kolejną kupować….
Urwało się - bo niestety inne sprawy wymagające pilnych działań zwaliły się nam na głowy. A u Żaboli zapanował spokój - wyzdrowiały, rosły, figlowały, uczyły się kocich manier.
Potem dostały książeczki zdrowia, zostały odrobaczone i zaszczepione, i na początku lipca 2014 pojechały do własnych domków.
I będą żyły długo i szczęśliwie.To ich zdjęcia jeszcze u Dorotki - z końca czerwca - Ropuszek, Rechotka i Żabcio.
Urwało się - bo niestety inne sprawy wymagające pilnych działań zwaliły się nam na głowy. A u Żaboli zapanował spokój - wyzdrowiały, rosły, figlowały, uczyły się kocich manier.
Potem dostały książeczki zdrowia, zostały odrobaczone i zaszczepione, i na początku lipca 2014 pojechały do własnych domków.
I będą żyły długo i szczęśliwie.To ich zdjęcia jeszcze u Dorotki - z końca czerwca - Ropuszek, Rechotka i Żabcio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz