piątek, 2 sierpnia 2013

Bez kotów

Wyjechaliśmy w okolice Gostynina. Koty zastały w domu. Mieliśmy cieszyć się piękną pogodą, lasami, jeziorem. Mieliśmy pływać kajakiem i rowerem wodnym. Zaczęliśmy wypoczynek przy rekordowej w to lato temperaturze 36 stopni. Uff, jak gorąco... W pokoju na szczęście chłodno, po krótkim odpoczynku pomaszerowaliśmy do lasu. Zebraliśmy trochę kurek i upał nas pokonał. Reszta dnia była tylko czekaniem – podobno w nocy miały być burze. Może gdzieś...Wieczorem nad jeziorem zaatakowały komary i meszki. Mnóstwo małych latających, gryzących drani.


I nagle cudowny spektakl – jaskółki nad samą wodą (pewnie miały ucztę). Następnego poranka ( a jestem skowronkiem) ucieszył mnie łabędź na plaży.
Okazało się, że nasi gospodarze nie są zbyt entuzjastycznie nastawieni do wizyt tych pięknych ptaków. Gdy ponownie poszłam nad jezioro, przestałam się dziwić. Tu wizyta rodzinki.
Tu plaża po wizycie rodzinki.
Dla niedomyślnych: tak, subtelny ptaszek potrafi się wykasztanić jak sznaucer olbrzym ( takiego miałam, więc wiem). Oprócz jaskółek i łabędzi było tam mnóstwo wróbli, widzieliśmy pliszki, perkozy, łyski, mewy, kormorany i słyszeliśmy żurawie. Ze ssaków oprócz psów gospodarzy sarny, daniele, zająca i mysz ( nie wiem jaką).
Ponadto padalca, żaby, jaszczurki,
ślimaki, ważki i motyle.


I żadnego kota!

Tęskniłam!

Na szczęście czekały na nas w domu. Teraz mamy kolejkę; cały czas zajęte kolana - kto mówi, że koty przywiązują się do miejsc, nie do ludzi, nie wie co mówi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz