"Szaruś jest wielki, potężny, władczy i charakterny. Łazi za człowiekiem, wywala brzucho, ale na próby głaskania wali łapą.
Nikogo
się nie boi, nie ucieka przed psami. Wprowadził się na nasze podwórko
już prawie rok temu i poczuł się panem na włościach - przegania ze
„swojego” terenu inne koty. Szukam mu domu z możliwością wychodzenia,
raczej bez innych kotów i agresywnych psów, bo ten łobuziak nie zechce
przed nimi uciekać".
Tak
pisałam o Szarusiu jesienią 2012 r. Byłam na niego zła, bo atakował
miejscowe kotki - a zwłaszcza Dixi, która ze strachu przed nim wspinała
się na drzewa i potem musiałam wzywać straż, żeby ją ściągnęła. Dixi
panicznie bała się Szarusia, a on ścigał ją i atakował.Kotka koczowała pod samochodami na podwórku obok i z płaczem przychodziła do podstawionej miseczki, oglądając się cały czas nerwowo. W końcu musiałam zamknąć ją w piwnicy, bo zbliżała się zima. Przez pół roku biedna kotka siedziała zamknięta, a ja biegałam o północy zgasić jej światło, które zapalałam w piwnicy przy karmieniu. Przez resztę czasu piwnicę oświetlała lampka na akumulator, codziennie wymieniana...
Dixi nie najlepiej znosiła zamknięcie, siedziała często przy siatce,
zamykającej maleńkie okienko i ze smutkiem patrzyła na świat. Zimą był
jeszcze jakoś, ale gdy przyszła wiosna poczułam, że nie mogę dłużej więzić kotki. Niech się dzieje co chce - otworzyłam okienko. Myślałam,że
Dixi od razu wybiegnie, ale nie - ostrożnie wychodziła ze swojej
"kryjówki" i chowała się tam, czując niebezpieczeństwo.
A niebezpieczeństwo, w postaci Szarusia, szybko pojawiło się w pobliżu. Ale okazało się, że pół roku, jakie upłynęło od kastracji, zasadniczo zmieniło charakter kocura. Dixi nie musiała się już go obawiać i oba koty szybko zawarły "pakt o nieagresji", który stopniowo chyba przeradza się w przyjaźń. Koty stały się nierozłączne. Szaruś, który zimą rezydował w węźle cieplnym, przeprowadził się do piwnicy i dzieli ją z Dixi, która wyraźnie nie ma nic przeciw temu. Jedzą razem, chociaż z oddzielnych miseczek. Czasami Dixi próbuje ocierać się o Szarusia :-) Cieszę się, że kotka ma towarzystwo.
A niebezpieczeństwo, w postaci Szarusia, szybko pojawiło się w pobliżu. Ale okazało się, że pół roku, jakie upłynęło od kastracji, zasadniczo zmieniło charakter kocura. Dixi nie musiała się już go obawiać i oba koty szybko zawarły "pakt o nieagresji", który stopniowo chyba przeradza się w przyjaźń. Koty stały się nierozłączne. Szaruś, który zimą rezydował w węźle cieplnym, przeprowadził się do piwnicy i dzieli ją z Dixi, która wyraźnie nie ma nic przeciw temu. Jedzą razem, chociaż z oddzielnych miseczek. Czasami Dixi próbuje ocierać się o Szarusia :-) Cieszę się, że kotka ma towarzystwo.
Teraz
pojawia się na podwórku nowy kot, czarno-biały, bardzo płochliwy i
"moje" koty go nie atakują. Przymierzam się do złapania nowego, bo
trzeba go wykastrować, a poza tym kot ma na szyi obróżkę, która na pewno
mu przeszkadza. Po kastracji można go będzie wypuścić na podwórku -
jestem przekonana, że rezydenci przyjmą go do stada.
Szaruś i Dixi w najlepszej zgodzie jedzą codziennie papu wieczorem na podwórku. Nowe się nie pokazuje - nie wiem, czy później przychodzi, czy go w ogóle nie ma. A ja jestem pogryziona przez komary - jak czekam, żeby koty zjadły (miseczki odnoszę do piwnicy, żeby sobie mogły dojeść) - więc jak tak stoję i czekam, jestem idealnym celem komarzego ataku...
OdpowiedzUsuńSzaruś wlazł do piwnicy do środka i nie potrafił wyjść, biedaczek. Weszłam do węzła cieplnego, patrzę, a Szaruś wchodzi za mną, z korytarza. Bardzo się ucieszył, jak go wyprowadziłam na podwórko. :-) Gdyby nie był taki gruby, to mógł przez okno w węźle cieplnym wyjść na podwórko, bo kratę trzymam teraz otwartą. Jednak zimą, mimo otwartej kraty, Szaruś do węzła nie wchodził, trzymał się za kratą, więc wolałam go nie zmuszać do korzystania z tej drogi.
OdpowiedzUsuń