piątek wieczorem, 07 czerwca 2013
zadowolona z dobrze wypełnionych obowiązków, wracam sobie do domu marząc o zimnym piwie w footrzanym towarzystwie
i tak sobie idę i zastanawiam się czy kupić sobie jedno czy dwa
i tak zastanawiając się doszłam do mojego osobistego alkoholowego, podnoszę stopę na stopień... telefon zadzwonił
cofnęłam stopę (nie będę przecież rozmawiać w sklepie, co nie?)
spojrzałam na ekran (ogromny on jest) mojego nowego aparatu, i przeczytałam:
BasiaDowb
(łapałyśmy tam w zeszłym roku z
joląbuk i z
Jolą Dworcową:
viewtopic.php?f=1&t=137505&start=1380 i
viewtopic.php?f=13&t=148520&start=15)
westchnęłam i odebrałam
westchnęłam bo
Pani Basia jest
Bardzo Marudną Starszą Panią Karmicielką Po Zawale i trzeba uzbroić się w cierpliwość przed odebraniem od niej telefonu
no więc się uzbroiłam... w papierosa, bo jakoś zapomniałam zabrać cierpliwość ze szkoły
pani
Basia:
-
o matko, Pani Ewuniu; malutki kociak; puszka na śmieci; rozwydrzone dzieciaki; kociak kuleje; bo wie Pani ja po zawale; i co ja mam robić; ja już nie mogę wytrzymać z tymi sąsiadami; bo on taki malutki; i te bachory go zamęczą; z emerytury nie wykarmię...
ja:
-
spokojnie Pani Basiu i po kolei
pani
Basia:
-
o matko, Pani Ewuniu; malutki kociak; puszka na śmieci; rozwydrzone dzieciaki; kociak kuleje; bo wie Pani ja po zawale; i co ja mam robić; ja już nie mogę wytrzymać z tymi sąsiadami; bo on taki malutki; i te bachory go zamęczą; z emerytury nie wykarmię... (może inna kolejność była, już nie pamiętam)
mając przed oczami oddalające
się wieczorne piwo zapaliłam drugiego papierosa i powiedziałam międl c przekleństwa pod nosem:
-
zaraz przyjadę
a potem, to już było jak zwykle, choć miał być fajnie
podreptałam do
Joli po ko
ntener (moje wszystkie zostały w szkole)
zamówiłam auto (zrobiła się już 22:00)
przyjechał srebrny merolek (czytaj:
Mercedes)
pognaliśmy na
Dowborczyków
poprosiłam
Pana Merolka co by poczekał
w bramie już przytupywała z niecierpliwości
Pani Basia, czyli
Bardzo Marudna Starsza Pani Karmicielka Po Zawale
weszłyśmy na podwórko
i
PB czyli
BMSPKPZ pokazuje palcem i mówi:
-
o to ten kot
... na betonowej wylewce służącej kontenerom na śmieci, w niedbałej i leniwej pozie leży czarno-biały kot
czarno-biały duży kot
czarno-biały duży kot spojrzał na mnie po czem wstał i kuśtykając lekko na przedni
ą łapę, nieśpiesznie się oddalił
przebiegła mi przez głowę myśl: przyjeb...ć babie
ale pomyślałam sobie, jeszcze nie teraz
może później
może jutro
i mi przeszło
zapytałam:
-
Pani Basiu, to jest malutki kotek?
-
tak, odparła
wycedziłam przez zęby:
-
Pani Basiu, to jest dorosły kotek!
-
naprawdę?
wycedziłam przez zęby:
-
naprawdę!
pani
Basia na to:
-
acha...
dobrze, że
Pan Merolek czekał
wizja zimnego piwa w ilości już trzech butelek (dwa zaległe i trzecie na ukojenie nerwów) przybliżała się z prędkością ok. 60 km/h
w sobotę ok 7:00 zadzwoniła telefon
nie odebrałam bo nie usłyszałam
w sobotę ok 7:15 zadzwoniła telefon
nie odebrałam bo nie usłyszałam
w sobotę ok 8:00 zadzwoniła telefon
usłyszałam i odebrałam
pani
Basia:
-
bardzo Panią przepraszam, ale to rzeczywiście nie był ten kotek!
mruknęłam coś
-
ja postaram się Go złapać i do Pani zadzwonię
mruknęłam coś
-
mam kontener, to Go wsadzę i zadzwonię
mruknęłam coś
-
bardzo Panią przepraszam, ale to rzeczywiście nie był ten kotek!
dobrze, proszę zadzwonić - udało mi się wreszcie sklecić jakiś kawałek zdania
... mry!
Życie....
OdpowiedzUsuńKarmicielki....
Przecież Ty masz czas, a samochody za darmo jeżdżą, możesz se pokursować, a ona po zawale...
Ewuś, ty to powinnaś książkę pisać, fajnie ci idzie :-)
OdpowiedzUsuń