piątek, 15 marca 2013

Jak Kacper zepsuł mi koty

Słyszę szuranie koło zlewozmywaka – co się dzieje?
Spod szafki wychodzi Kacper z błogą miną, siada na puchatej dupince i szeroko się oblizuje
  • ale dobre!
  • Kacper, nie wolno jeść śmieci! Masz jedzonko w misce!
On wie lepiej. Samodzielnie zdobyte ości lepsze. A kości od kurczaka! Mniam!
Nagle okazuje się, że trzeba pilnować talerza, niezależnie od zawartości. Nie wolno zostawić kanapki i iść po herbatę, bo Kacper zdąży się poczęstować. Nawet jeśli to wegańska pasta z fasoli. Małemu nie robi różnicy. Duża je, więc pewnie to dobre. W szafce zlewozmywakowej nie może być "tylnych drzwi".
Uczymy się, że zostawianie maselniczki na wierzchu to zły pomysł.
Gdy moczę grzyby lub fasolę zostawiam na noc schowane lub szczelnie przykryte – bo Kacper...

Przygotowanie obiadu stało się okazją towarzyską, bo obok mnie siedzą dwa kocurki i drą dzioby -daj! Daj!
Więc pokazuję: to jest cebula, tego koty nie jedzą, nie, ziemniaków tez nie, paprykę podstawiam pod noski, aż kotki otrząsa, ale nie odstępują; bo a nuż Duża wyciągnie coś dobrego!
Miluś,  spokojny kocurek dotychczas przychodził do kuchni gdy czuł mięso. Teraz jest zawsze. I wspina mi się po nodze i woła – co tam masz? Pokaż!
No i księżniczka Myszka, która nigdy nie była zainteresowana moimi kuchennymi działaniami; ta sama Myszka, która czasami... ewentualnie... chudą posiekaną wołowinę... Siada i woła – daj!
Miałam grzeczne koty. Teraz mam Kacpra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz