Starość jest mocno przereklamowana. Niby ma być mądra, spokojna, pełna powagi i czegoś tam jeszcze co powinno wzbudzać szacunek. A ja zauważam, że owa starość to kokietka jest. Nasz pies bywa poważny, stonowany, dostojnością wręcz zadziwia.
Inni ustępują mu miejsca, delikatnie układają się obok niego i wtedy czujemy, że to ktoś kto może nam wiele trudnych spraw wyjaśnić dzięki latom przeżytym. Za chwilę piorun w rabarbar i Miły szczeniaczkiem się staje. Czemu? Nikt nie wie. Lata po mieszkaniu, budzi resztę towarzystwa, wpycha nos gdzie się da. Halinka w kuchni musi uważać, bo zwierz dobrym kucharzem się poczuł i receptury obiadu sprawdza, węszy, chce podkradać jedzenie gorące. Sam często wpadnę do kuchni, towarzysko bardziej niż pokarmowo, ale jak ten dzieciuch w niej siedzi to wywiewam. Mam wrażenie, że przez kolegę dostarczycielka pożywienia ulegnie wypadkowi. No bo czy to bezpieczne jest stać na jednej nodze (na drugą miejsca nie ma z powodu futrzastego ciała) i mieszać w garnku. Albo garnek z zawartością osiądzie na człowieku, albo twarz i reszta z hukiem wyląduje na podłodze.W wersji bardziej dramatycznej na kuchence gazowej. Ratowniczego powołania to ja za grosz nie posiadam. Umiem robić masaż klatki piersiowej tylko jak opiekunowie leżą poziomo, ale w łóżku i nie mają na sobie dodatków brudzących łapki. Pozostała trójka psów zagląda do kuchni, zwiększając oprócz dalszego zagęszczenia metrażu, również szanse na wypadek. Liczę na nich, na ich rozwagę. One z pewnością szybko wyliżą jedzonko z Halinki. Poparzenie będzie mniejsze. Gorąc szybko usunięty. Dobrze piszę. Pierwsza pomoc przy kontakcie z wrzątkiem- schłodzić. Po takim żwawym trwaniu psina przypomina sobie o bagażu lat i chorym kręgosłupie. Zapada w sen, odpoczywa. Można wtedy cudne kąski wyciągać, kusić mięseczkiem, pies będzie śnił. Chyba, że znów odwiedzi go dobra wróżka, cofnie psa w czasie i obudzi się jako dwulatek, a czasem jako paromiesięczny szczeniaczek. Dlatego po każdym spaniu, jedzeniu należy z Miłym wyskoczyć na dwór. Inaczej kałuża w domu. Moja kocia, mamrotkowa mądrość mi podpowiada, że starość zmienną jest, stroi się jak kokietka w sukienki młodości, miejscami lekko wyblakłymi, ale przecież pięknie wyhaftowanymi wspomnieniami. Pozwalajcie jej na to. Nie będzie wtedy szara, smutna, a kolorowa, wesoła i przyjazna ludziom i zwierzętom. Da się zapomnieć ból w kościach, poprawić niepewny krok, gdy się wie, że nikt metryką przed oczami nie wywija, a pozwala na chwile zapomnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz