środa, 31 maja 2017

Nocne Polaków rozmowy

napisała Ania
Wtorek 2017.05.30 godz.21.10, telefon:
-   Dobry wieczór, przepraszam za porę, Grażyna X., pamiętam mnie pani?
-   Tak, pamiętam - trochę kłamię, bo pamiętam nie ja, a telefon, ale wiem, kto to.

-   Karmiłam pod blokiem takiego czarno-białego kota, znikł mi, wyśledziłam go na cmentarzu, chodziłam tam go karmić, i właśnie wrócił ten mój, bo jednak tamten z cmentarza to inny… I płacze mi pod oknem, wygląda strasznie, krzyczy, nie chce jeść, do mam zrobić?
-   Złapać, zabrać do lecznicy, najlepiej do całodobowej, ew złapać, przetrzymać do rana i rano do lecznicy.
-   Nie wiem, czy złapię w ręce… Chora jestem, mam gorączkę….
Ja co prawda chora nie jestem, ale od poniedziałku mam remont. Czyli horror, łóżko w pionie, śpię na nierozkładalnej sofce zgięta paragraf, chodzę w jednej piernej kiecce modląc się o stałą pogodę, jem poza domem, koordynuję branżowców, jakby sami nie mogli się dogadać, przekomarzam się w wykonawcami wiedzącymi lepiej, i  generalnie nieszczęśliwa jestem bardzo. No i pocieszyłam się ajerkoniaczkiem…. Pani z Widzewa bez samochodu, ja do samochodu nie wsiądę.
-   Klatka łapka? Ale ja na Bałutach i nie mogę dowieźć, bo jw.….
-   Popytam sąsiadów, może ktoś ze mną podjedzie…
Po kilku minutach już wiem, że nikt z sąsiadów nie pojedzie. Za to p.Grażyna „znalazła” w piwnicy klatkę-łapkę - pożyczała, nie oddała, ja się upominałam, nie pojechałam zabrać, bo daleko, potem zapomniałam…
Jeszcze kilka razy muszę zapewnić, że zadzwonię do lecznicy całodobowej, że kota przyjmą - ale zadzwonię, jak kot będzie w klatce - i p.Grażyna rusza łapać. Chora jest, to wyraźnie słychać przez telefon, powinna leżeć, a nie łapać kota, ale….
Szybko poszło, potem było trudniej:
-   Mam go, właściwie włożyłam go do tej klatki, nie chciał wejść, ale nie wyrywał się.
-   Świetnie, Proszę dzwonić po taksówkę, lecznica przy Bratysławskiej.
-   A taksówka mnie weźmie z kotem w klatce? Bo kiedyś nie chcieli z kontenerem..
-   Weźmie - jak będzie pani zamawiać, proszę powiedzieć o kocie, przyślą taką, która weźmie.
Zadzwoniłam do lecznicy, poprosiłam o informację o stanie kota - oczywiście jak dojedzie, zbadają itp. Zwinęłam się na kanapce.
-   Pani Aniu, nawet jak mnie ta taksówka weźmie, to na nic. Bankomat zepsuty….
Bankomatów po drodze do lecznicy pewnie kilka jest, ale rozumiem p.Grażynę - gorączka, nerwy. Znów dzwonię do lecznicy - proszę, by przyjęli kota, a p.Grażynie dal pieniądze na taksówkę, także powrotną - Retkinia-Widzew po nocy z gorączką to trochę ciężko. Na szczęście w lecznicy znają mnie trochę, uwierzyli, że oddam, powiedziałam jeszcze, że dzwonić można o dowolnej porze, i tak pewnie nie usnę…
Usnęłam jednak - wrażenia remontowo-kocie wyczerpują, zmęczenie wzięło górę. Około północy obudził mnie lekarz - kot kilkuletni, tak ze 4 lata, zasmarkany straszliwie, ledwo oddycha, nadżerki w paszczy, więc nie je, bo boli, no i zapachu nie czuje. Brudny, uwalany tymi gilami gdzie się da, ale morfologia i biochemia niezłe. To „tylko” klasyczny koci katar, za to w wyjątkowo okazałym rozkwicie.


I jajeczny. Kot, nie katar.
I nie wykastrują teraz - najwcześniej za jakiś tydzień, jak trochę ten katar podleczą, bo teraz takiego wycieńczonego albo narkoza zabije, albo go gile w narkozie uduszą.
Mam dla niego jakiś dom tymczasowy, ale PO KASTRACJI. Wiem, że jeszcze jakiś czas wonieć będzie, ale z tendencją spodkową… Kocura z jajami tam nie dam, zwyczajnie, stracę ten tymczas na przyszłość, bo to będzie ostatni przyjęty tam kot…
Leczenie go nie będzie drogie, lecznica traktuje nas bardzo łaskawie - za co jesteśmy wdzięczni. Kastracja - talony miejskie. W sumie na to, by przedłużyć mu pobyt w lecznicy do czasu podleczenia i kastracji potrzebne jest jakieś 200-250zł…

[URL=http:
Tradycyjnie poproszę - konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11 Listopada 4 - nocny gilarz.
Zdjęcia w tekście autorstwa lekarza - razem z wynikami krwi dostałam mailem - dzięki wielkie.
Imię kota - mało oryginalnie - Mietek. Pochodzi z ul.Mieczysławy Ćwiklińskiej. Jeszcze Burak przyszedł mi do otępiałej głowy, ale chyba Mietek lepszy?

PS - będzie szukał domu stałego, szkoda go pod blok. Jadę dziś do lecznicy oddać ten dług za taksówki, może będzie w lepszej formie, może da się bardziej zachęcające zdjęcia zrobić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz