poniedziałek, 8 maja 2017

Baryłeczka - nowa bajka

To w linku pisałam na przełomie 2014 / 2015 - w styczniu 2015 Baryłeczka pojechała do domu. Wydawałoby się - prawie idealnego….
Ale nie żyła tam długo i szczęśliwie - bo urodziło się czwarte dziecko.

W sumie nie wiem, czemu wróciła - coś usłyszałam, że dziecko drapnęła, że wskoczyła na łóżeczko czy wózeczek. Pazurki nieobcinane, mogła drapnąć niechcący - obcięłam je zaraz po powrocie koteczki. Próbowałam rozmawiać, ustalić przyczyny, dowiedzieć się czegoś więcej o tej agresji - nie udało mi się. Wróciła 20 kwietnia 2017, bez słowa ze strony opiekuna, bez książeczki zdrowia… Ot, zwykła paczka….
Przerażona i pewnie wściekła pierwszy tydzień spędza wciśnięta w kat w łazience, trzeba uważać - nie daje się dotknąć, trzeba ostrożnie stawiać miseczki - wali łapkami. Nie można nawet próbować pogadać z nią - boi się i strasznie krzyczy. Na szczęście pod dwóch dniach głodówki zaczyna trochę jeść.


Mniej więcej po tygodniu wychodzi na chwileczkę - żeby biegiem wrócić w  bezpieczne miejsce. Ale już daje się pogłaskać, wziąć na chwilę na ręce. Ciągle na krótko i niepewnie. 30 kwietnia przeprowadza się do szafy, zaczyna korzystać ze wspólnych misek i kuwetek - ciągle ostrożnie, sycząc i warcząc na resztę kotów.
Znów - trzeba szybko znaleźć dom - źle jej w stadzie…
Telefon o rudaska - dla mamy, po śmierci rudaska staruszka. Zrozumiałam, że dla starszej pani, wysłałam rudzielca podrzutka z Kreciej i Baryłeczkę - sama w domu będzie przemiła i spokojna. Pani wzruszyła się historią kotów, chciałaby poznać oba.


Umawiamy się w lecznicy, bo oba kończą antybiotyk, pani zgadza się w razie czego doleczyć.
Starsza pani…. Taka „starsza”, że wzięłam ją za żonę zięcia, który z nią przyjechał. Cóż, gafy to ostatnio moja specjalność...
Państwo prawie nie spojrzeli na rudego - Baryłeczka spodobała się bardziej. Trochę byli zaskoczeni gabarytami koteczki. W poczekalni zachowywała się jako tako, w gabinecie dała pokaz charakteru - pan, chcąc ją uspokoić niebacznie wyciągnął rękę - lekarka tamowała krwawienie, opatrywała rany….
A potem upchaliśmy Baryłeczkę w malutki kontenerek - pocieszając się, że w razie czego będzie persowata. I pojechała….
A wieczorem:
[
19.34 - Buffcia się ośmieliła i zwiedza mieszkanie.
19.48 - Już nas zaakceptowała, bo się ocierała o nas i pozwoliła się głaskać.
22.17 - Na razie jest na łóżku córki, położyła się obok niej.
A rudasek?
Przyjechał pan szukający dla żony białej młodej koteczki, nie mógł znaleźć, więc chciał obejrzeć kotka z dużą ilością białego - tego łaciatka z Drewnowskiej, , który odmówił wyjścia z kontenerka. Bo koniecznie dużo białego kot musi mieć. Obejrzał, pogłaskał - i spojrzał na rudego podrzutka z Kreciej.
I trochę go zatkało z wrażenia.
I rudasek zapakowany w kontener z kokardą - pojechał na prezent dla żony.
Żonie też się spodobał.

[
Tak na wszelki wypadek - trzymajcie kciuki za oba koty i domki.


5 komentarzy:

  1. Osłabia mnie że ludzie wybierają kota po kolorze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie osłabiają ludzie, którzy potrafią tylko hejtować w internecie, a sami nigdy nie zrobili nic dla żadnej fundacji czy schroniska :) Kociaki znalazły kochające domy - dwa happy endy, a polska natura jak zawsze każe narzekać ;)

      Usuń
    2. Ja wiem co zrobiłem dla kotów. Nie muszę się tym chwalić w internecie.

      Usuń
  2. Wiesz, kota wybierasz na lata - jeśli adoptujesz lub kupujesz, masz prawo wybrać tego wymarzonego, no chyba że ściągasz potrzebującego z ulicy…
    Zresztą - pani chciała rudego, a wzruszył ja los innej kotki, też przypadkowo pięknej. Pan szukał białego - zachwycił go rudy .
    W obu przypadkach jednak trochę zadziałało serce 

    OdpowiedzUsuń
  3. Barts, to nie do końca chodzi o chwalenie się - może bardziej o uświadomienie problemu, edukację, smrodek dydaktyczny, pokazanie, że można coś zrobić, że kociarze to nie tylko starsze zahukane osoby przemykające gdzieś pod murem, ukradkiem… Pokazanie, że zdrowe koty to piękne stworki - jak mój Mały John - muszę o nim napisać..

    Pamiętam z dzieciństwa taką scenę filmową - koty w Coloseum, karmicielka - elegancka sylwetka w ołówkowej spódnicy, ręka z bransoletką, szpilki - z potężna michą? wiaderkiem? U nas też są tacy karmiciele, lekarze, profesorowie - i bardzo mnie to cieszy

    Warto, byśmy nie tyko my - kociarze - o tym wiedzieli.

    Wiesz, co zrobiłeś dla kotów - nie musisz się chwalić, rozumiem. Ale może opiszesz? Wyślesz nam na iktotumruczy@gmail.com?

    Chętnie opublikujemy - miło wiedzieć, że jest nas sporo.

    OdpowiedzUsuń