Mnie tam wszystko jedno gdzie jestem jeśli komfort życia mam zapewniony.
Działka, mieszkanie w mieście mocno nieprzyjaznym dla kotów. Hm... Mamrociu kochany czy ty nie przesadzasz z tym luksusem, dobre jedzonko, przytulanki, trochę rozrywki i miejsce do spania to normalność, a nie jakieś mrzonki dla wybranych - w głowie myśl świta. No coś nie tak z moim rozumowaniem. Niby z twierdzenia mojego mądrego wynika, że wyróżniony się nie czuję, a mnie los dał szczęście kocie, więc myślę, że dla losu ważny byłem i jestem. Jak to się mówi z niejednego pieca chleb jadłem, a w zasadzie w niejednym zsypie poszukiwałem pożywienia i o jakimś spełnianiu życzeń marzyć nie mogłem. A teraz proszę bardzo. Chcę się pobawić i zaraz uprzejmy człowiek zabaweczkę w rękę bierze. Głodny jestem, zjadłbym coś dobrego, no to staje się jak w bajce stoliczek nakryty. Mam sporo krytycznych uwag ( jak wszyscy, jak wszyscy ) co do rzeczywistości, ale ogólnie nie jest źle. Mówiłem, powtarzałem do znudzenia, że zwierząt w naszym domu po kokardę. Ale czy to mądrych się słucha? Chyba nie. Mamy nowego psiego towarzysza. Od razu zaznaczyłem, jak wyszedłem po trzech godzinach z dziury w kanapie, że Dusia to może przyjaźnie zawierać, ale u mnie na szacunek i polubienie trzeba zasłużyć. Należy być spokojnym, pozwalać kotomkotom biegać koło siebie i słuchać cierpliwie jak miauczą nad uchem. Taki był pies, który zniknął. Może go źle szukają. Zamiast z oczu słoną wodę wylewać mogliby ogłoszenia pisać, po lesie pochodzić i wołać. Sposobów jakichś użyć celem odnalezienia. Jak na moje sikania w niedozwolone miejsca. Nogi od łóżka schowali, dywanik łazienkowy leży wysoko i po kłopocie. Tu sprawa ważniejsza. Dusza smutna i nic. Pomysłów brak. Mnie przecież brakuje towarzysza do spania. Już czwarty miesiąc nie kładę się na dużym łóżku. Wydaje mi się bardzo nieprzyjazne, zimne i puste bez dźwięków sennego posapywania staruszka. Śpię sobie w małym kocim domeczku, dotulam się do jego ścianek i śnię o tym co dobre było. Lubicie takie sny, ja też, ja też.
Działka, mieszkanie w mieście mocno nieprzyjaznym dla kotów. Hm... Mamrociu kochany czy ty nie przesadzasz z tym luksusem, dobre jedzonko, przytulanki, trochę rozrywki i miejsce do spania to normalność, a nie jakieś mrzonki dla wybranych - w głowie myśl świta. No coś nie tak z moim rozumowaniem. Niby z twierdzenia mojego mądrego wynika, że wyróżniony się nie czuję, a mnie los dał szczęście kocie, więc myślę, że dla losu ważny byłem i jestem. Jak to się mówi z niejednego pieca chleb jadłem, a w zasadzie w niejednym zsypie poszukiwałem pożywienia i o jakimś spełnianiu życzeń marzyć nie mogłem. A teraz proszę bardzo. Chcę się pobawić i zaraz uprzejmy człowiek zabaweczkę w rękę bierze. Głodny jestem, zjadłbym coś dobrego, no to staje się jak w bajce stoliczek nakryty. Mam sporo krytycznych uwag ( jak wszyscy, jak wszyscy ) co do rzeczywistości, ale ogólnie nie jest źle. Mówiłem, powtarzałem do znudzenia, że zwierząt w naszym domu po kokardę. Ale czy to mądrych się słucha? Chyba nie. Mamy nowego psiego towarzysza. Od razu zaznaczyłem, jak wyszedłem po trzech godzinach z dziury w kanapie, że Dusia to może przyjaźnie zawierać, ale u mnie na szacunek i polubienie trzeba zasłużyć. Należy być spokojnym, pozwalać kotomkotom biegać koło siebie i słuchać cierpliwie jak miauczą nad uchem. Taki był pies, który zniknął. Może go źle szukają. Zamiast z oczu słoną wodę wylewać mogliby ogłoszenia pisać, po lesie pochodzić i wołać. Sposobów jakichś użyć celem odnalezienia. Jak na moje sikania w niedozwolone miejsca. Nogi od łóżka schowali, dywanik łazienkowy leży wysoko i po kłopocie. Tu sprawa ważniejsza. Dusza smutna i nic. Pomysłów brak. Mnie przecież brakuje towarzysza do spania. Już czwarty miesiąc nie kładę się na dużym łóżku. Wydaje mi się bardzo nieprzyjazne, zimne i puste bez dźwięków sennego posapywania staruszka. Śpię sobie w małym kocim domeczku, dotulam się do jego ścianek i śnię o tym co dobre było. Lubicie takie sny, ja też, ja też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz