opowiedziała Ania
Zielona
róg Strzelców Kaniowskich, stare centrum, rejon miejscami taki, ze niech się
warszawska Praga schowa. I prośba z lecznicy
- o pomoc kotom. Pani Ewa, która
zgłosiła problem do lecznicy mieszka w pobliżu, swoje podwórko ma kocio
uporządkowane, ale widzi, co się dzieje obok i serce jej pęka…
Podjechałam
któregoś dnia, koci otwór w bramie garażu, w otworze kocie pyszczki - na
kicianie i puszkę wyszły, podeszły dość blisko. Widziałam kilka. Ciarki mnie
przeszły, jak od pani Ewy dowiedziałam się, maluszków jest 6-8, i sześć
dorosłych kotek. Bo nie mamy już ani grama miejsca -
wyłapać dorosłe i zostawić maluszki technicznie trudno, no i bez
sensu -
maluszki albo poginą, albo za pół roku trzeba je będzie łapać, zanim
zaczną się rozmnażać, bo inaczej cała robota na nic. I łatwiej złapać maluszki
niż podrostki, i skąd brać kasę na sterylki… Na szczęście lecznica obiecała
zająć się malcami, my mamy tylko złapać, sterylki zrobimy w ramach programu
miejskiego..
Niektóre
maluszki chore, czas goni - podjechałam kolejnego o 6tej rano, pani Ewa
czekała. Nastawiłyśmy klatki, przyszła zaspana i niezadowolona karmicielka - na
pytanie, dlaczego nic nie zrobiła, by ograniczyć ten koci przyrost naturalny,
dlaczego nikogo nie alarmowała, że maluszki chore i potrzebna pomoc -
odparła, że chyba zwariowałam, żeby mieć odo niej pretensje o 6tej rano!
Bo przecież ona karmi, niektóre maluszki nawet bierze w ręce i oczka i
przeciera!! Ile jest wszystkich maluszków? Ano, z osiem to będzie, ale na pewno
się nie złapią.
Trochę
historii - kilka lat temu łapał tu Kotylion, złapał i
wysterylizował cztery kotki piąta uciekła. Zawsze tak jest - nie
udaje się właściwie nigdy bez pomocy karmiciela wyłapać wszystkich. Miała tę
kotkę złapać karmicielka - podobno miesiąc klatka stała… Widziałam takie
stojące klatki - w środku zeschnięte resztki, a obok miska z jedzeniem
bo reszta kotów nie może być głodna, albo klatka zamknięta i pajęczynami
porasta. W każdym razie karmicielka nie złapała, kotka urodziła raz
i drugi, może i więcej - karmicielka nie wie. Potem KM zabrała jakieś
kociaki, no i sama pani widzi, chorują, to i tak poumierają, albo je
porozjeżdżają - i nie ma problemu - cytat
z karmicielki.
Maluszki
łapały się w zasadzie taśmowo, gorzej z kotkami
- ostrożne i agresywne, ja
przekładałam złapane maluszki z klatki do kontenera, pani Ewa odganiała
atakujące nas nie na żarty kocice. Któregoś źle złapałam wyciągając z łapki,
podrapał mi rękę - ja niestety jak trzymam, to nie umiem puścić….
Przy
8mym kociaku zwątpiłam - miało być 6-8, w kontenerze już siedzi osiem,
a ja na pewno widziałam jeszcze inne kocie mordki - na
pewno malutkie. Ano tak, te najmłodsze chore, mówi karmicielka. Weszła do
komórki, dwa wyniosła w rękach, chude i obsmarkane, trzeci uciekł.
Czyli
do 7.30 złapało się 10 kociaków w różnym wieku, chyba 3 albo 4 mioty. Ostatni z
najmłodszego miotu - najbardziej zafafluniony, chyba już nie mógł jeść
- nie dal się złapać, Matka
próbowała wyprowadzić go z komórki, udało się zawrócić. Ale czy później nie
wyprowadzi? Jeśli tak - to go stracimy….
Nadal
nie wiemy, czy został tylko jeden kociak, czy więcej -
karmicielka też nie wie…
7.30 - ja
na ósmą do pracy, na razie koniec. Klatki zostają zamknięte w garażu, przy
każdej jeden maluszek w kontenerze „na przynętę” dla dorosłych kotek. Ja znikam,
pani Ewa ma zaglądać, no i złapane maluszki przekazać lecznicy. Oto ostatni obrazek z garażu -
maluszek skulony na fotelu, dwie kotki w punkcie obserwacyjnym:
Pozostałe
trzy kotki obserwowały akcję z bezpiecznych miejsc -
jedna z dachu, dwie z nasłonecznionego ogródka:
A
dalej? Już nic atrakcyjnego - złapał się ten chory czarnuszek, na szczęście to był ostatni maluszek z tego
podwórka.
A
potem łapały się kotki - pani Ewa dzwoniła, ja zawoziłam do lecznicy,
tam sterylizowali, i po odpowiednim czasie kotki wracały do siebie. Cztery
burasie prawie identyczne:
A
burasia z dachu na czas łapanek wyprowadziła się w nieznane miejsce - pani
Ewa czuwa, jak kotka wróci, będziemy ją łapać. Na informację od karmicielki nie
ma co liczyć…
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń