wtorek, 28 lipca 2015

Ruda Smarkatka

opowiedziała Ania
Wtorkowy wieczór 14 lipca - jutro wyjeżdżam na krótki, ale bardzo upragniony i potrzebny mi tygodniowy urlop. Pierwszy tak długi wyjazd do wielu, wielu lat…

Telefon - rude kocię, około półroczne, strasznie miziaste, strasznie chore - dusi
się, nie może oddychać, nie może jeść, a chce - strasznie chude. Pani mówi, że dzwoniła w kilka miejsc, ale telefony mnie odpowiadały…. No to dzwonię do zaprzyjaźnionej lecznicy, mówię, jaka jest sytuacja, za tydzień wracam, powinna być podleczona, zabiorę gdzieś (nie wiem jeszcze gdzie, bo nie mam pomysły na nieszczepionego kota). Lecznica zgadze się przyjąć. Późnym wieczorem mail i zdjęcia:


Smarkacz Ruda jak ją nazwałyśmy z panią doktor. Ma najprawdopodobniej zapalenie płuc. Jest miziasta i lgnie do ludzi, chce cały czas być smyrana i noszona na rękach. Niestety ma problemy z oddychaniem, może komuś uciekła, poszukam czy nikt nie szuka kotki w Zgierzu bo to tamte rejony. Dałam 200zł w lecznicy, mają się z panią już kontaktować w sprawie dalszego leczenia, choć jak mówiła pani doktor antybiotyk powinien wystarczyć. Dziękuję bardzo za pomoc, bo inni stali i biadolili jaki to biedny kot i zero reakcji. Zdjęcia nie za dobre bo to ruchliwe kocie, jak tylko widzi rękę to chce się ocierać. Pozdrawiam Joanna.”

I to nie półroczne kocię, to dorosła kotka, po prostu taka drobniusieńka.



W środę dowiaduję się z lecznicy, że kotka nie je, była prześwietlana pod kątem tego zapalenia płuc, jest na kroplówkach i dwóch antybiotych dożylnych. Niewesoło… Dość częsty syndrom - kot jako tak się „trzyma”, dopóki wie, że musi walczyć, jak znajduje opiekę, to „trzymanie się” puszcza i wyłażą różne rzeczy. No i jest w ciąży….. Morfologia i biochemia prawie w granicach normy, ale wyniki raczej nie najlepsze.

Pojechałam na ten urlop - poza zasięg telefonów i netu. Trochę odpoczęłam, ale już mi przeszło, niestety. Ale miało być o kotce.

23 lipca - w czwartek wieczorem, zaraz po powrocie do cywilizacji, telefon do lecznicy - jest mocno niewesoło, kotka ciągle karmiona jest na siłę, od wczoraj ma bardzo silną biegunkę - a wiadomo, co to może znaczyć. Miała pobrany kał na badanie, test nie wykazał panleukopenii, więc to raczej pierwotniaki - przy jej stanie też niedobrze… No i martwa ciąża - brzydki wypływ. Pojechałam do lecznicy w końcu ją zobaczyć - miziasty szkielecik z futerkiem zlepionym biegunką… Oczywiście, że jest ciągle myta w lecznicy - ale z niej się po prostu leje…. Martwa ciąża sytuacji nie poprawia, bo kotka się wylizuje i łyka to, co z niej wypływa - zamknięte koło, które trzeba gdzieś przeciąć.…



Nie ma dobrej decyzji, wybór między złym a gorszym - po konsultacji z dwoma dyżurnymi lekarzami decydujemy się na sterylkę - usunięcie źródła wewnętrznego zakażenia daje jakąś szansę, jeśli kotka wytrzyma operację. Z zapaleniem płuc, gnijącymi płodami i silną biegunką - na pewno nie da rady.


Stan na dziś - po sterylce, żyje, nadal wymaga karmienia, ma podawane leki na tę biegunkę. I nadal ciężko oddycha. Ale ma szanse.

Stan na dziś - dług w lecznicy jeszcze nie wie jaki, boję się spytać - bo te 200zł już poszło, na badania, leki, hospitalizację…. Trzeba zapłacić za sterylkę i dalsze leczenie z hospitalizacją …

A, zmieniłam jej imię - na Smarkatkę - więc jeśli ktoś zechce pomóc, to:.

Fundacja For Animals Oddział Łódź

40-384 Katowice, 11go Listopada 4

nr konta nr 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040

z dopiskiem - ruda Smarkatka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz