Ale
będzie też czwarta część - zupełnie nie optymistyczna,
niestety, już to wiem...
Wracając
do optymizmu - zgodnie z moim zwyczajem notowania różnych
informacji znów „sparowałam” ogłoszenie o zaginionym kocie -
buras, wypadł z IIp w centrum miasta - Żeromskiego / Struga
- z informacją o kocie, który trafił do schroniska.
Kot
zginął 28.06.2014, do schroniska trafił 2014.07.01 - miał
szczęście, że cały, że nie wpadł po samochód czy psie zęby.
Ogłoszenie o zaginięciu pojawiło się 30.06.2014, a ja zajrzałam
na kocie forum dopiero 2014.07.09…
Wysłałam
mmsa ze zdjęciem do opiekunów kota. Poznali Franka po bardzo
charakterystycznych okrągłych oczach i wyrazie twarzy, ale do
schroniska dziewczyna nie mogła jechać zaraz, jest niepełnoletnia,
nie wydanoby jej kota. Zresztą, jechałaby na próżno, bo śliczny
i miły Franek długo w schronisku nie zabawił - wtedy, kiedy
korespondowałam z jego opiekunami, był już w nowym domu - i
- jak wynika z forumowej informacji - całkiem nieźle sobie
radził:
Na
szczęście nowi opiekunowie zgodzili się oddać kota poprzednim
właścicielom. O tym, że kot wrócił do swojego domu
dowiedziałam się z pokazanego wyżej wpisu na forum - bo ów dom,
mimo poprzedniej wymiany smsów i maili, informacji o szczęśliwym
zakończeniu nie przekazał…
Życie,
jak mawia mój przyjaciel…..
I
zupełny brak optymizmu, brak nawet zdjęcia kota - 2letni burasek
- wykastrowany, z chipem - uciekł z bloku przy 11go Listopada na
Radogoszczu na początku lipca. Blok tuż obok zaprzyjaźnionych
karmicielek - zadzwoniłam, poprosiłam o zwrócenie uwagi. Po
kilku dniach znalazły go - nieżywego… Nie wiem, czy zawiadomiły
opiekunów, ja nie umiałam tego zrobić…
Nie
wierzcie statystyce, która może wynikać z tych opowiadanek - że
na trzy zaginione koty jeden wraca, jeden znajduje nowy dom, a jeden
umiera - to nie jest takie optymistyczne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz