napisała Ania
No właśnie - na szczęście
nie wszystkie soboty takie, nie wytrzymałabym.
7 listopada 2015 rano (bardzo
rano) zawiozłam na sterylki tymczasiki - Maskotkę, Biancę i
Milana. Milan załapał się przy okazji, dzień wcześniej okulał,
i po prostu pojechał do lecznicy, a skoro już tam był, no to i
ciachnięty:
[U]
Z łapką - ok, pewnie
sobie trochę stłukł.
Potem popędziłam na działki
przy Źródłowej - gdzie się ciut zdenerwowałam. Działkowicze
nieco zaskoczeni najazdem, koty generalnie „zaopiekowanie”, dwa
koty chore, ale tymi zajmują się dwie panie z działek, koty już w
niezłym stanie, panie chcą je złapać na kontrolę lekarską.
Zabrałabym, ale nie dały się ręcznie wepchnąć do kontenera -
a miały być wg alarmującego oswojone. „Na pociechę” dostałam
dwa potężne oswojone kocury - bury wlazł w klatkę sam, czarnego
zapakowali opiekunowie.
[
Wkrótce wrócą do siebie -
odbiorą je z lecznicy panie, które zareagowały na alarmujący
wpis z FB - razem po tych działkach chodziłyśmy. Ciężarna
kotka nie stawiła się…
Spotkanie z alarmującym
działkowiczem-karmicielem po raz kolejny dało mi kopa do napisania
listu otwartego do karmicieli…. Bo taki drobiazg - trzy kobity
nie-działkowe niosły dwa tłuste koty w klatce i kontenerku, torby
z kocim żarciem + damskie torebki, może nie wszystkie ważące
tonę, jak moja, ale jednak, a pan alarmujący w wieku tak połowę
mojego - dwa puste kontenerki… A niezadowolony był z naszych
działań, bo jak - on zrobił swoje, karmi, napisał na FB,
pokazał, i jeszcze coś ma robić?!
Czepiam się? No czepiam.
Koty zawiozłam do lecznicy,
sama udałam się na sobotnie zakupy…
A potem na tę Wrocławską
- po kociaki. Był karmiciel - starszy, bardzo miły Pan, który
zgodnie z moją prośbą nie nakarmił kotów. Nie bardzo umiał
powiedzieć, ile ich jest, średnio rozróżniał podrostki od
maluszków - wiek ma swoje prawa - ale łapało się przyjemnie
i skutecznie - cztery dorosłe albo podrostki, w każdym razie
takie już do cięcia, i trzy maluszki - ze standardowym zestawem
- pchły, trochę świerzbowca, trochę kk, jedno oczka w fatalnym
stanie - ale może się uda je zachować. Będzie białe, ale
będzie. Łapaliśmy już po ciemku, więc zdjęcia są z
niedzielnego poranka z lecznicy. Zabrakło mi pojemników -
mieszkająca w sąsiedztwie znajoma pożyczyła swój kontenerek,
pakowałam do niego kociaki, potem z dwóch klatek łapek
przepakowałam złapane koty do jednej, by zwolnić łapkę na
ostatniego chętnego - małego czarnuszka.
Tak mój połów wyglądał w
lecznicy - widok ogólny i cztery złapane duże
Cztery kotki, jedna z krótkim
ogonkiem to matka, reszta - wiosenne córeczki.
Trzy maluszki średnio
dzikie, wystraszone, ale tylko burasek startował z ząbkami.
[U
Jak już pisałam -
maluszki ze standardowym zestawem, problemowe jest to jedno oczko -
może uda się zahamować wrastanie naczyń krwionośnych w rogówkę
maścią optimune (tubeczka wielkości palca ca 100zł), może trzeba
spróbować operacyjnie przeciąć te naczynka.. Zobaczymy.
Wszystkie zostały
przebadane, odpchlone i odrobaczone. Dostały preparat podnoszący
odporność - z uwagi na te objawy kociego kataru - lekarka nie
chciała od razu wchodzić z antybiotykiem, ciepło, dobre jedzonko i
ten preparacik powinny wystarczyć. Na razie wiemy, że wszystkie
trzy to chłopaki ok.2-2,5mca, miłośnicy smacznych chrupek i
puszeczek - apetyty nas cieszą, dobrze rokują „zdrowotnie”, i
amatorzy wspinaczek indywidualnych i zespołowych:
W niedzielę Pan odbywał
spacerki kontrolne - czy jeszcze jakiś kot się nie kręci, po
południu razem lataliśmy po okolicy i kamienicy rozpytując -
wygląda na to, że bywa tam jeszcze czarny kocur, karmi go pan z
parteru kamienicy, próbuję się z nim dogadać na łapankę -
zobaczymy.
A na razie tradycyjnie
niestety prosimy o pomoc na leczenie tego oczka i szczepienie
całej trójki - na sterylki środki już mamy.
FFA Łódź 71 1020 2313 0000
3802 0442 4040
z dopiskiem - Wrocławska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz