wtorek, 10 listopada 2015

Krótka relacja z jednej soboty

napisała Ania
No właśnie - na szczęście nie wszystkie soboty takie, nie wytrzymałabym.
7 listopada 2015 rano (bardzo rano) zawiozłam na sterylki tymczasiki - Maskotkę, Biancę i Milana. Milan załapał się przy okazji, dzień wcześniej okulał, i po prostu pojechał do lecznicy, a skoro już tam był, no to i ciachnięty:

[U]
Z łapką - ok, pewnie sobie trochę stłukł.
Potem popędziłam na działki przy Źródłowej - gdzie się ciut zdenerwowałam. Działkowicze nieco zaskoczeni najazdem, koty generalnie „zaopiekowanie”, dwa koty chore, ale tymi zajmują się dwie panie z działek, koty już w niezłym stanie, panie chcą je złapać na kontrolę lekarską. Zabrałabym, ale nie dały się ręcznie wepchnąć do kontenera - a miały być wg alarmującego oswojone. „Na pociechę” dostałam dwa potężne oswojone kocury - bury wlazł w klatkę sam, czarnego zapakowali opiekunowie.

[
Wkrótce wrócą do siebie - odbiorą je z lecznicy panie, które zareagowały na alarmujący wpis z FB - razem po tych działkach chodziłyśmy. Ciężarna kotka nie stawiła się…
Spotkanie z alarmującym działkowiczem-karmicielem po raz kolejny dało mi kopa do napisania listu otwartego do karmicieli…. Bo taki drobiazg - trzy kobity nie-działkowe niosły dwa tłuste koty w klatce i kontenerku, torby z kocim żarciem + damskie torebki, może nie wszystkie ważące tonę, jak moja, ale jednak, a pan alarmujący w wieku tak połowę mojego - dwa puste kontenerki… A niezadowolony był z naszych działań, bo jak - on zrobił swoje, karmi, napisał na FB, pokazał, i jeszcze coś ma robić?!
Czepiam się? No czepiam.
Koty zawiozłam do lecznicy, sama udałam się na sobotnie zakupy…
A potem na tę Wrocławską - po kociaki. Był karmiciel - starszy, bardzo miły Pan, który zgodnie z moją prośbą nie nakarmił kotów. Nie bardzo umiał powiedzieć, ile ich jest, średnio rozróżniał podrostki od maluszków - wiek ma swoje prawa - ale łapało się przyjemnie i skutecznie - cztery dorosłe albo podrostki, w każdym razie takie już do cięcia, i trzy maluszki - ze standardowym zestawem - pchły, trochę świerzbowca, trochę kk, jedno oczka w fatalnym stanie - ale może się uda je zachować. Będzie białe, ale będzie. Łapaliśmy już po ciemku, więc zdjęcia są z niedzielnego poranka z lecznicy. Zabrakło mi pojemników - mieszkająca w sąsiedztwie znajoma pożyczyła swój kontenerek, pakowałam do niego kociaki, potem z dwóch klatek łapek przepakowałam złapane koty do jednej, by zwolnić łapkę na ostatniego chętnego - małego czarnuszka.
Tak mój połów wyglądał w lecznicy - widok ogólny i cztery złapane duże


Cztery kotki, jedna z krótkim ogonkiem to matka, reszta - wiosenne córeczki.
Trzy maluszki średnio dzikie, wystraszone, ale tylko burasek startował z ząbkami.


[U
Jak już pisałam - maluszki ze standardowym zestawem, problemowe jest to jedno oczko - może uda się zahamować wrastanie naczyń krwionośnych w rogówkę maścią optimune (tubeczka wielkości palca ca 100zł), może trzeba spróbować operacyjnie przeciąć te naczynka.. Zobaczymy.
Wszystkie zostały przebadane, odpchlone i odrobaczone. Dostały preparat podnoszący odporność - z uwagi na te objawy kociego kataru - lekarka nie chciała od razu wchodzić z antybiotykiem, ciepło, dobre jedzonko i ten preparacik powinny wystarczyć. Na razie wiemy, że wszystkie trzy to chłopaki ok.2-2,5mca, miłośnicy smacznych chrupek i puszeczek - apetyty nas cieszą, dobrze rokują „zdrowotnie”, i amatorzy wspinaczek indywidualnych i zespołowych:


W niedzielę Pan odbywał spacerki kontrolne - czy jeszcze jakiś kot się nie kręci, po południu razem lataliśmy po okolicy i kamienicy rozpytując - wygląda na to, że bywa tam jeszcze czarny kocur, karmi go pan z parteru kamienicy, próbuję się z nim dogadać na łapankę - zobaczymy.
A na razie tradycyjnie niestety prosimy o pomoc na leczenie tego oczka i szczepienie całej trójki - na sterylki środki już mamy.
FFA Łódź 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 
z dopiskiem - Wrocławska. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz