Dopiero wczoraj (27 sierpnia 2015) podjechałam do lecznicy - z kolejnymi biedami…
Ale nie o nich mowa - mowa o Faworku. Więc po pierwsze, mam wrażenie, że państwo, którzy go znaleźli, niekoniecznie go znaleźli. Bo bardzo bardzo chcą go adoptować, ale na hasło o zabezpieczeniu okien reagują bardzo bardzo alergicznie, jakie tam zabezpieczenia, poza tym Faworek świetnie reaguje na psy, a oni mają psa, natomiast nie znosi kotów. Tekst „niech pani nam odda tego kota” też był.
Może się mylę, ale nie dam im tego kota i już.
Howgh.
Generalnie nie można powiedzieć, ze z Faworkiem dobrze - stan ciągle wahliwy, jednego dnia szaleje (z psami oczywiście) i wręcz żre, drugiego ma gorączkę i nie je - wczoraj był w szpitaliku na kroplówce. Nie bójcie się, te szaleństwa są ograniczone, łapce w gipsie krzywda się nie dzieje, Dziś-jutro ma ten gips być zmieniany, trzeba zobaczyć, co się pod nim dzieje - tam w końcu rana pooperacyjna..
W każdym razie Faworek na kroplówce w kontenerku, wchodzimy do szpitalika z moimi chorymi nówkami, Faworek zaczyna awanturę - wrzask, ale jaki!! Rzucanie się w w kontenerku, ale jakie!!!! Bo co to jest, przyszli ludzie, w rękach mają jakieś inne koty, a on co? Zająć się proszę!! Natychmiast!!! Zajęłam się trochę, utuliłam, wygłaskałam, pomogło na humorki. Potem chyba ze złości zapomniał, że dziś chory i nie je, i warcząc ruszył do miseczki. Dobra Pani mówi, że on tak ciągle - jeśli się coś mu nie podoba, a użu tych rzeczy jest, to awantura głośna i do skutku. Koci furiat?
Sama bym takiego przez okno wyrzuciła…;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz