opowiedziała Ania
Wymyśliłam sobie opowiadanko - tydzień z życia kociary. I piszę je już kolejny tydzień, bo tyle się dzieje. Dłuugie… Więc może podzielić je na kolejne dni? Np. czwartek?
Wymyśliłam sobie opowiadanko - tydzień z życia kociary. I piszę je już kolejny tydzień, bo tyle się dzieje. Dłuugie… Więc może podzielić je na kolejne dni? Np. czwartek?
Wczoraj
wieczorem pojechałam po czwartego czarnego z Bema (trzy zawiozłam
na sterylkę we wtorek) - miał być zamknięty na stryszku. I
pewnie był przez chwilę, ale wyszedł przez otwarte okienko…
Pozostaje wkleić zdjęcia wtorkowej trójki - dwie kotki i kocur.
Tam
jest jeszcze stado burasów, ale do łapana na klatkę, do domu nie
wchodzą. Trzeba się będzie za to szybko zabrać.
Kolejne
zgłoszenie, i kolejna próba poprawy warunków kociego życia - a
tu wręcz ochrony. Kilka kotów na widzewskim blokowisku w pobliżu
parkingu i McDonalda. Koty karmione w różnych miejscach, przez
różnych ludzi - i jeden osobnik, któremu przeszkadzają. Groźby
trucia, jeden kot pozbawiony ogona… Straż Miejska, rozmowy - ale
jak zwykle - wszyscy wiedzą, nikt nie widział. Mamy nadzieję, że
mundury strażników wywarły pożądane wrażenie i koty będą
bezpieczne.
Więc
po pierwsze - wysterylizować / wykastrować, zabrać kociaki.
Przenieść miejsce karmienia w inne miejsce - dalej od oczu tego
typa. Przenieść miski i przyzwyczaić koty do nowej stołówki
muszą karmiciele, my możemy tylko pomóc w łapaniu.
Do
roboty biorą się Jola Dworcowa i EwaMrau - pierwszego wieczora
złapany kocur i kotka, na sterylki talonowe. I dwa kociaki - malce
trafiły do zaprzyjaźnionej lecznicy, tam poczekają na domy stałe.
Te
też udało się umieścić w lecznicy sterylizującej na umowę z
miastem.
Do
złapania został bandzior z wielkim czarnym łbem, czarne,
białobure, białobure bez ogona. Co najmniej cztery. A pierwsze
informacje były o czterech…. Te pięć już złapanych dorosłych
i pięć malców jakoś uszły uwadze zgłaszających karmicieli…
Czyli ze zgłoszonych czterech zrobiło się czternaście… Oby nie
więcej..
Drugiego
dnia zaplątałam się tam przypadkiem wioząc na ciachnięcie kocura
z mojej ulicy (fotki wyżej), pomogłam ciut transportowo i
dostałam nagrodę:
Trzy
małe niebieskookie baby z kocim katarem, pchłami, kleszczami,
świerzbowcem w uszkach. Niebieskookie - znaczy jakieś 6 tygodni.
- białobure 60dag gryzącej i wyjącej furii ugryzła Ewę, wetkę i mnie,
- burobiała ok.80dag wyjące, ale niej gryzące, w najgorszym stanie, jedno oko w najlepszym razie zostanie mętne, o ile ua się zahamować chorobę,
- czarna z białymi wąsikami i łapeczkami - prawie kilogram stoickiego spokoju, albo taki charakter, albo taka chora
Późno
w nocy obejrzał je lekarz, odrobaczenie, odpchlenie, wydłubanie
kleszczy, pokłucie zastrzykami, zakropienie kaprawych oczek i
smarkatych nosków. Policzył symbolicznie, za same leki - za co
bardzo bardzo dziękuję. Bo wiadomo….
Na
razie siedzą wystraszone w dt, muszą się wyleczyć i oswoić,
potem zaszczepimy - i hajda do własnych domów.
O
postępach postaramy się informować na bieżąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz