sobota, 23 maja 2015

Tydzień z życia kociary - czwartek. Wieczór w McDonald.

opowiedziała Ania
Wymyśliłam sobie opowiadanko - tydzień z życia kociary. I piszę je już kolejny tydzień, bo tyle się dzieje. Dłuugie… Więc może podzielić je na kolejne dni? Np. czwartek?


Wczoraj wieczorem pojechałam po czwartego czarnego z Bema (trzy zawiozłam na sterylkę we wtorek) - miał być zamknięty na stryszku. I pewnie był przez chwilę, ale wyszedł przez otwarte okienko… Pozostaje wkleić zdjęcia wtorkowej trójki - dwie kotki i kocur.



Tam jest jeszcze stado burasów, ale do łapana na klatkę, do domu nie wchodzą. Trzeba się będzie za to szybko zabrać.

Kolejne zgłoszenie, i kolejna próba poprawy warunków kociego życia - a tu wręcz ochrony. Kilka kotów na widzewskim blokowisku w pobliżu parkingu i McDonalda. Koty karmione w różnych miejscach, przez różnych ludzi - i jeden osobnik, któremu przeszkadzają. Groźby trucia, jeden kot pozbawiony ogona… Straż Miejska, rozmowy - ale jak zwykle - wszyscy wiedzą, nikt nie widział. Mamy nadzieję, że mundury strażników wywarły pożądane wrażenie i koty będą bezpieczne.

Więc po pierwsze - wysterylizować / wykastrować, zabrać kociaki. Przenieść miejsce karmienia w inne miejsce - dalej od oczu tego typa. Przenieść miski i przyzwyczaić koty do nowej stołówki muszą karmiciele, my możemy tylko pomóc w łapaniu.

Do roboty biorą się Jola Dworcowa i EwaMrau - pierwszego wieczora złapany kocur i kotka, na sterylki talonowe. I dwa kociaki - malce trafiły do zaprzyjaźnionej lecznicy, tam poczekają na domy stałe.


drugiego - dwie kolejne kotki i kocur.



Te też udało się umieścić w lecznicy sterylizującej na umowę z miastem.

Do złapania został bandzior z wielkim czarnym łbem, czarne, białobure, białobure bez ogona. Co najmniej cztery. A pierwsze informacje były o czterech…. Te pięć już złapanych dorosłych i pięć malców jakoś uszły uwadze zgłaszających karmicieli… Czyli ze zgłoszonych czterech zrobiło się czternaście… Oby nie więcej..


Drugiego dnia zaplątałam się tam przypadkiem wioząc na ciachnięcie kocura z mojej ulicy (fotki wyżej), pomogłam ciut transportowo i dostałam nagrodę:


Trzy małe niebieskookie baby z kocim katarem, pchłami, kleszczami, świerzbowcem w uszkach. Niebieskookie - znaczy jakieś 6 tygodni.

  • białobure 60dag gryzącej i wyjącej furii ugryzła Ewę, wetkę i mnie,
  • burobiała ok.80dag wyjące, ale niej gryzące, w najgorszym stanie, jedno oko w najlepszym razie zostanie mętne, o ile ua się zahamować chorobę,
  • czarna z białymi wąsikami i łapeczkami - prawie kilogram stoickiego spokoju, albo taki charakter, albo taka chora

Późno w nocy obejrzał je lekarz, odrobaczenie, odpchlenie, wydłubanie kleszczy, pokłucie zastrzykami, zakropienie kaprawych oczek i smarkatych nosków. Policzył symbolicznie, za same leki - za co bardzo bardzo dziękuję. Bo wiadomo….

Na razie siedzą wystraszone w dt, muszą się wyleczyć i oswoić, potem zaszczepimy - i hajda do własnych domów.

O postępach postaramy się informować na bieżąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz