Dostałyśmy wiadomość, że na
parkingu przy Dąbrowskiego żyje dużo kotów w złym stanie.
Pojechałyśmy. Parking pusty, bo sobota. Ustawiłyśmy klatki na – nie wiem jak to opisać – metalowe szerokie szyny, pod spodem wielka dziura, dookoła chwasty, a wszystko to odgrodzone od parkingu zaporą ze starych opon. W tle ruina starej fabryki.
Pojechałyśmy. Parking pusty, bo sobota. Ustawiłyśmy klatki na – nie wiem jak to opisać – metalowe szerokie szyny, pod spodem wielka dziura, dookoła chwasty, a wszystko to odgrodzone od parkingu zaporą ze starych opon. W tle ruina starej fabryki.
Najpierw pokazał się pingwin.
Posiedział sobie trochę wśród chwastów, potem przeniósł się
na te metalowe elementy niedaleko od klatki. Wkładką mięsną w
klatce nie był zainteresowany wcale. A podobno nikt tych kotów nie
karmi... Posiedział, posiedział i poszedł w dół – może tam
jest piwnica? Niestety, żaden człowiek tam się nie zmieści.
Potem pokazał się kotek biały w
czarne łaty.
Na moje oko kotka w ciąży. Pokręciła się i poszła
na dół. Kolejny był czarny, zrudziały kot, który nawet nie
raczył należycie zapozować, od razu udał się do piwnicy... Ania
dołożyła whiskasa do klatek, bo naprawdę brak zainteresowania
kotów żarciem był zadziwiający.
W tym czasie na terenie banku pokazał
się buras i zmierzał do nas jak po sznurku. Wlazł na szyny, ułożył
się kawałek przed klatką i zaczął myć futerko.
Poszłyśmy
sobie. Kotek postanowił się ruszyć i jak po sznurku wlazł do
klatki, zamknął – i już! Kotek śliczny, chociaż chyba
niemłody, jedno oko mętne i roztaczał wokół czarowny aromat.
Ania przełożyła, ja przykryłam kontener własną bluzą (oj,
głupia ja). W międzyczasie za siatką przemknął biały kot,
zniknął w jednym ze zrujnowanych budynków. Ania konferowała z
kimś telefonicznie, a ja widzę, że z tyłu idzie czarny kot.Oczywiście zmierzał na imprezę w piwnicy ;-) Znowu kotka w ciąży...
W międzyczasie rozmawiałyśmy z panią
strażniczką, która owszem koty widzi, koty są karmione, ale na
teren nie wolno, jej nie interesuje, ona nie wie i ma co innego do
roboty. Na argumenty, że za chwilę kotów będzie trzy razy tyle
nie zareagowała. Ogólnie – nie wolno. Szkoda, że nie wytłumaczy
kotom, że rozmnażać się nie wolno.
Powoli kończył mi się czas, Ania
chciała jeszcze zostać, więc postanowiłyśmy przestawić klatki,
bo poruszanie się po tych oponach, gruzach i szynach jest naprawdę
niebezpieczne, szczególnie dla jednej osoby bez żadnego
zabezpieczenia. Poszłyśmy w kierunku klatek gdy pojawił się
kolejny kot. Czarny, mocno zrudziały. Wycofałyśmy się, a on
zafundował nam emocje:
-wchodzi
-nie wchodzi
-wchodzi
-nie, jest za klatką
-teraz przed klatką
w końcu wlazł, zamknął.
Też kocur,
choć nie tak intensywnie woniejący jak bury. Pokiereszowany i
dziki. Ania zabrała je do lecznicy, niestety (weekend!) nie na talony.
Jutro spróbujemy przed świtem, może
uda się złapać te kotki w ciąży. Nie wyobrażam sobie
wydłubywania kociąt spod tych szyn. I bardzo prosimy o pomoc.
Fundacja For Animals - Oddział
Łódź
40-384 Katowice, 11go Listopada 4
nr konta nr 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
40-384 Katowice, 11go Listopada 4
nr konta nr 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
Bardzo ciekawie napisane. Liczę na więcej.
OdpowiedzUsuń