poniedziałek, 14 października 2013

Borysek z Kasprzaka

opowiada ansk
Przy ul.Kasprzaka, jakby na zapleczu Makro a naprzeciwko ArtDomu, jest niezabudowana działka. Sięga aż do Alei Włókniarzy, przy MaterBudzie. Na tej działce kilkoro karmicieli karmi koty. Dość trudno się z nimi współpracuje, bo są wśród nich zdecydowani przeciwnicy sterylizacji, a poza tym koty dostają takie ilości jedzenia, że zawartość pułapek wcale ich nie nęci. Dodatkowy punkt karmienia jest w MaterBudzie, jest tam cięgle rodząca kotka, a słowo „sterylizacja” jest w ogóle zakazane (przynajmniej wtedy było). Poznałam to miejsce chyba w 2010 albo 2011, zimą, pomagałam łapać.
I wtedy też dowiedziałam się o nim, nawet go widziałam - piękny pingwinek długowłosy, podobno łagodny, podobno dający się brać na ręce. Chciałam go zabrać, znaleźć mu dom - ale nie dał się złapać. Z karmicielką - p.Teresą - uzgodniłyśmy, że jak go złapie, dzwoni do mnie. Przypomnę - to była zima 2010 / 2011.

Cisza, w zasadzie zapomniałam o całej sprawie - tyle jest podobnych.. No i kilka dni temu dzwoni Ewamrau, że łapie tam z Wiesiaczkiem i panią Teresą, że ten długowłosy oswojony.. No dobra, dawajcie, jak złapiecie znajdę jakieś miejsce dla niego. Z taką urodą nawet przy przykrym charakterze powinien znaleźć dom.

No i jest - dla porządku napiszę, że chyba od końca września 2013.


Śliczny.

Łagodny.

I gruuuuuby. Kto pamięta zdjęcia Pufffcia - to sylwetka podobna. Kulka z doczepionymi łapkami i ogonkiem. Tyle że chyba ciut mniejszy od Pufffcia.

Spokojnie dał sobie obciąć pazurki i wydrzeć „dziady” z futerka, a sporo tego miał. Sfilcowanych dredów też. Też w większości wyczesane.

Czesania trochę chyba nie lubi, ale grzecznie znosi.

W ogóle jest grzeczny i delikatny, tylko wystraszony.
Siedzi głownie pod kanapą (nie moją, to, o czym piszę znam z relacji tajnego dt i z obserwacji w czasie krótkich wizyt). Wyciągnięty i ułożony na kanapie czy kolanach grzecznie leży, już przestał bardzo szybko i nerwowo oddychać. Mruczeć jeszcze się nie nauczył. A zostawiony sam nurkuje pod kanapę.

Podobno fajnie się zasypia z głową przytuloną do takiej miękkiej podusi - tyle że trzeba ją złapać i ułożyć przy sobie, a wtedy leży spokojnie.

Korzysta z kuwetki, choć nikt tego nie widział - ale jest już w dt ponad tydzień, i śladów poza kuwetą nie znaleziono, więc chyba? Chyba też je i pije w czasie nieobecności ludzi albo w nocy - trudno stwierdzić po ubytku pokarmu, bo tam jest kilka kotów.

I właściwie tylko tyle mogę o nim powiedzieć - gdyby był u mnie, może więcej wiedziałabym, ale u mnie być nie może.

I jeszcze słówko o jego historii - wg p.Teresy karmicielki dwa takie ok.8-10-miesięczne pojawiły się jakieś 3-4 lata temu na jej stołówce, jeden dał się szybko złapać, został wykastrowany i znalazł dom, wtedy - zimą 2010 / 2011, kiedy z nią łapałam, opowiadała mi o nich. Drugi - Borysek - pozwolił się złapać nieco później, został wykastrowany i z braku innego rozwiązania - wypuszczony. Szkoda, że nie zadzwoniła do mnie - ano, zapomniała o naszej rozmowie.

Wg mnie ktoś wziął sobie, albo rozmnożył śliczne długowłose kociątka, a kiedy podrosły i może zaznaczyły jakąś ścianą albo buty - po prostu wystawił na ulicę.

Pointa?

Borysek bardzo pilnie szuka domu - bezpiecznego, z osiatkowanym oknem, balkonem itp., bo może mieć chęć do spacerów. Cierpliwego - by pozwolił mu posiedzieć jeszcze kilka tygodni pod kanapą i wyciągał na przytulanki, dopóki tłuścioszek się nie ośmieli. Stanowczego - bo kotusia trzeba choć trochę odchudzić, dla jego dobra.. I silnego - póki co kotuś swoje waży.

Dowiozę - przy okazji sprawdzę warunki, takie cudeńko po kilku latach tułaczki musi mieć superfajny dom.

Czyli - piękny, łagodny, ale wystraszony Borysek szuka domu. Ma około 4 lat, jest wykastrowany i odrobaczony, przed adopcją będzie zaszczepiony. Dla porządku powinnam dodać, że w jednym oczku robią mu się śpioszki, trzeba je po prostu wytrzeć.
Oto on - Borysek w całej okazałej okazałości

A przy okazji - tam są trzy kocięta, a właściwie jeszcze dwa, bo jedno u Wiesiaczek bardzo pilnie szuka domu, to piękna 2,5-3miesieczna dziewczynka-pingwinka Teodora. Jeśli się wyadoptuje, będzie miejsce na te dwa kolejne, inaczej pewnie zginą…
Oto elegancka Teodora

I jeszcze jest czarniutka Perełka (zdjęć brak) szukająca domu, z którego mogłaby w miarę swobodnie wychodzić. Albo nawet możliwości zamieszkania przy domu w ciepłej komórce, z pełną miseczką. Ona po prostu bardzo chce wychodzić, a zamknięta w stresie potrafi załatwić się poza kuwetą… Chyba w wieku Boryska, na pewno wysterylizowana.

Więc, ponieważ wiem od Basi, że czytacie - bardzo proszę, pomóżcie znaleźć domki dla malutkiej Teodory - da to szanse jej rodzeństwu - i dla czarniutkiej Perełki. Bo myślę (mam nadzieję), że po tłuściutkiego Boryska ustawi się kolejka.

To jest chyba pierwsze moje opowiadanko bez zakończenia - dopiszę je na pewno, ale pomóżcie mi w tym, by było ono szczęśliwe.



A, i jeszcze coś bardzo ważnego - kontakt w sprawie adopcji - do mnie, bo Wiesiaczek chce mała Teodorę wyadoptować wespół w zespół. Więc telefon 600 985 675, mail ansk@infoclean.pl. Jeśli ktoś może pomóc ogłaszając te koty - też pięknie poproszę. Im więcej ludzi o nich wie, tym większe mają szans na dom....


Tradycyjnie - zakończenie.

Przygotowywałam zdjęcia Boryska do ogłoszenia, zaglądałam w jakieś strony internetowe - i nagle widzę zdjęcie Boryska w ogłoszeniu „zginął kot”, nawet pasek z noska na czółku zakręca w tę samą stronę! Wiem, że to niemożliwe, Borysek kilka lat był na Kasprzaka, tamten zginął może miesiąc temu, ale odruch jest silniejszy. Wysyłam zdjęcia mmsem, ze chwilę telefon i mail z większa ilością zdjęć - teraz wyraźnie widać, że to dwa różne koty… Przepraszam za zrobienie nadziei….

Ogłoszenie Boryska ukazała się w weekend, telefonów - jak to bywa przy pięknym kocie za darmo - było sporo.

A więc np. takie:

- do niewysterylizowanej syberyjki (bo po co, przecież nie wychodzi, rujki ma co miesiąc, dają prowerę), bez zabezpieczenia okien, bo ona w ogóle nie podchodzi,

- dla córki, która wyprowadza się z zakoconego domu i chce swojego (ładnego) kota, ale pani zadzwoniwszy nie miała czasu rozmawiać, bo właśnie je obiad z rodziną,

- do pani, która najpierw kilkakrotnie upewniwszy się, czy kot pewno za darmo, zapytała o wiek - eee, to za stary..

- do Białegostoku, w miejsce po kilkunastoletnim kocurku, z zaproszeniem dla mnie na kilkudniowy pobyt, bym mogła się upewnić, że Borysek szczęśliwy..

I para mieszkająca w pobliżu, miałam ich telefon w notatkach pod hasłem „zginął kot”. Rozmawialiśmy wstępnie, ja trochę niechętnie, bo ta notatka.. Umówiłam się na telefon następnego dnia - bo może nie zadzwonią…

Wizyta przedadopcyjna, na ścianie zdjęcia szykretowej maincoonki adoptowanej z łódzkiej fundacji, kotka umarła mając ok.2,5roku, wada genetyczna serca. Opowieści o tej kotce, o jej zachowaniach (humorzasta była) o walce, gdy zachorowała… Fakt, raz wyskoczyła przez okno na zamykane podwórze, znaleźli ją po kilku godzinach, w międzyczasie rozpętali wielkie poszukiwania, stąd gdzieś tam trafił do mnie ich numer.

Trzymałam Boryska na kolanach, brzuszkiem do góry - lubi głaskanie brzuszka - dziewczyna wyciągnęła rękę, dostała najpierw ząbkami, potem łapką. O, zupełnie jak nasza Zoomi - ucieszył się chłopak.

Pierwsze wiadomości - Borysek ułożony spać w łóżku rozpłaszczył się i rozciągnął, potem mu się znudziło, poszedł na fotel. Rano spał znów w łóżku. Próbował przeskoczyć z oparcia kanapy na parapet - i spadł za kanapę. Nie życzy sobie być sam w kuchni, woli z ludźmi w pokoju - bezpiecznie pod stołem.

Myślę, że będzie mu dobrze.




W domu tymczasowym czeka Teodorka…

Na ulicy czeka na miejsce w dt dwójka jej rodzeństwa….

I czarniutka perełka, która chce mieszkać w domu z możliwością wychodzenia…




Ale to chyba będą oddzielne historie - zacznę od Tedorki.






3 komentarze:

  1. Wczoraj odwiedziłam Boryska - przy okazji adopcji rudego Młotka do tego samego bloku. Piękny, spokojny, kochany, szczęśliwy. A po obiecującym początku było źle - Borysek zamieszkał pod wanną, wychodził tylko po to, by nasiusiać na kanapę... Opiekunowie przetrzymali, i mają nagrodę :)). Mam nadzieję, że tu zajrzą i coś o Borysku napiszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :) Borysek jest z nami przeszlo rok:) Fajny z niego kociak :) na poczatku nie bylo z nim latwo... ojj nie było heh :) Siusial gdzie popadnie , nie wychodzil z za lozka siedzial pod rozgrzanym kaloryferem i nie chcial za bardzo z nami urzedowac:/ trwalo to mniej wiecej od pazniernika do lutego...i nagle w marcu przelom :D:D:D nie powiem bo byly juz momenty zwatpienie. Wstyd przyznac ale myslelismy o oddaniu go, Nie chodzilo o to ze jest nam "niewygodny" chodzilo o to ze jest mu u nas zle... ale przyszedl marzec i Borysek sie zmienil zaczol wychodzic chetnie jesc ( Byly problemy z jedzeniem taki smietnikowy arystokrata... pozniej okazalo sie ze nasz chlopak poprostu sie zaklaczyl). W tej chili Nasz Kizior lezy na swoim fotelu skad ma widok na wszystko co sie dzieje w mieszkaniu :) Zabiera nam jedzenie z talerza taki wlasnie towarzyski kocur sie zrobil z tgo samotnika z za kaloryfera :) Patrzac na to wszystko teraz cieszymy sie ze nie zwatpilismy w naszego Pingwina i dalismy mu szanse na dluzsze zaklimatyzowanie sie :) Chcielismy dodac zdjecie Pingwinka ale niestey nie ma takiej opcji :/ Pozdrawiamy serdecznie Wszystkich :) miauuu :)

      Usuń
    2. Świetnie to czytać, szkoda, że nie można zdjęcia wstawić. A jakby tak wysłać? A ja bym wstawiła w tekst? Można do Ani albo do mnie - hikora@toya.net.pl

      Usuń