poniedziałek, 12 lutego 2018

Dwie szylkretki - to już rok…


napisała Ania
Rzadko piszę o przyjemnych sprawach - może dlatego, że nie zajmują czasu, nie zajmują myśli, taki miły przerywnik w codziennym biegu? A może dlatego, że jestem Polką i w genach mam narzekanie? A może dlatego, że zaraz się rozklejam, a strasznie nie lubię siebie w tej formie i makijażu szkoda? Dziś wyjątek.
Pamiętacie tekst „Dwie szylkretki” i cd sprzed ponad roku? Jeśli nie, to proszę:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/2017/03/dwie-szylkretki-poowiczny-happy-end.html#comment-form
W skrócie - zabrałam ją z bardzo złego domu, słabą, chudziutką, obolałą i  przestraszoną. Nie liczyłam, że znajdzie dom - a jednak. Pierwsze wiadomości z  nowego domu są w podlinkowanych tekstach, trochę w komentarzach, a w końcu kwietnia 2017 kolejny mail, też cytowany, ale MUSZĘ powtórzyć:
Pani Aniu, oprócz sukcesów "medycznych" jakimi są wyleczone uszy Kalinki i brak kryształów w pęcherzu mamy dla nas najprzyjemniejszy - Kalinka przed wczoraj pierwszy raz zasnęła Gosi na kolanach. Zdarzało jej się wcześniej nieśmiało wchodzić albo usiąść, ale na chwilę, a tu taka niespodzianka  jest po serii zastrzyków na kręgosłup, coraz ładniej chodzi i więcej biega, bardzo lubi towarzystwo ludzi nawet tych których widzi pierwszy raz, kotów trochę mniej  miała w święta odwiedziny koleżanki, ale się nie zakolegowały. Pozdrawiamy.
Gosia i Paweł”

Byłam spokojna o jej los - ma dobry dom, jest szczęśliwa. Nie czekałam na kolejne wiadomości, wiem, że wszyscy mają sporo zajęć. Po tym pierwszym okresie aklimatyzacji w nowym domu na ogół brak wiadomości to dobra wiadomość - żyje się normalnie, nie ma o czym pisać.
W ostatni weekend miła niespodzianka:
Pani Aniu
Ponieważ nie wiemy kiedy urodziła się Kalinka przyjęliśmy że urodziny ma 10 lutego, w dniu kiedy do nas trafiła. Wraz z pozdrowieniami przesyłamy kilka zdjęć i filmik.
Odkąd ją wzięliśmy, ku naszemu zaskoczeniu od razu była nad wyraz ufna, mimo że  jak się domyślamy od człowieka zaznała wiele złego. Jest ostrożna, czasem widać jakby czuła trochę swoje „kręgosłupowe” ograniczenia, ale ogólnie przez ten rok kiedy jest z nami zrobiła ogromne postępy. Wiemy, że wielu rzeczy się boi, ale z  czasem przynajmniej częściowo się przełamuje i kocia ciekawość zwycięża, a jak już spróbuje jest bardzo zadowolona, zresztą my nie mniej. Potrafi zasnąć nam niemalże na głowie, przychodzi przytula się, wtedy wiemy, że jest jej dobrze. Pewnie zawsze zostaną w niej jakieś lęki, ale staramy się jej wynagrodzić przeszłość i liczymy że dalej małymi kroczkami będzie się zmieniać i przełamywać swoje obawy.
Kalinka jest stale pod opieką lekarz​​​​​​​​​​​​​​a, z jej chorymi uszkami chyba nam się wreszcie udało (kilka razy niestety problem po jakimś czasie powracał), ale ostatnio znów pogorszyły się wyniki krwi. W październiku wszystko się ustabilizowało i wyniki były bardzo dobre, ale sprawdziliśmy znów w styczniu i znów coś nie tak. Lekarz nauczył nas jak robić kroplówki w domu, żeby jej dodatkowo nie stresować podróżami do lecznicy. Je karmę „nerkową”, ma apetyt, biega i zachowuje się normalnie więc na razie ją obserwujemy i staramy się nie panikować. Pozdrawiamy i dziękujemy, że dzięki Pani mamy naszą kicię.
Kalinka, Gosia i Paweł”
[
I jeszcze filmik
Gosiu i Pawle, dziękuję Wam za szczęście tej koteczki. I za wiadomości poprawiające mój cieniutki ostatnio nastrój. Proszę ją wygłaskać i wyczesać od mnie także.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz