czwartek, 28 września 2017

Retkinia, osiedle Botanik…

napisała Bordo
Retkinia, osiedle Botanik - wszystkie okienka okratowane, tylko młode koty mogą przecisnąć się przez kraty, dorosłe nie mieszczą się, dlatego mieszkają pod balkonami.
I właśnie pod balkonami kotka o imieniu Borsuczka w połowie sierpnia 2017 urodziła 6 maleństw, 4 przeżyły. Karmicielki dziwiły się, że 2 umarły, ale już znamy przyczynę - PCHŁY. Pchły - jak wampiry wypily z kociaków krew….

Kilka dni temu - koniec września - pierwszego kociaka znalazły karmicielki, leżał jak szmatka, jedna z pań zabrała maluszka do domu, karmiła jak umiała, strzykawką poiła mlekiem krowim. Krowie mleko to nie pokarm dla kocich dzidziusiów, kociak miał mega rozwolnienie. Pani powiadomiła nas o znalezisku, przyszłyśmy i naszym oczom ukazał się biały w czarne plameczki koci szkielecik, nadal potwornie zapchlony…. Pchły zjadały go żywcem, rozwolnienie odwadniało… . Pani nie chciała go oddać, nie widziała też potrzeby pójścia do weterynarza.
Udało się ją przekonać, oddała kociaka, od razu pojechałyśmy do weterynarza, kotek został odpchlony, a potem trafił jechał do domu tymczasowego. Chuchają na niego i dmuchają, ogrzewają, karmią gdy się zbudzi.
Dostał na imię FREDDIE.

Poprosiłyśmy karmicielkę, by złapała wszystkie maleństwa. Następnego dnia złapała kolejne dwa kociaki - leżały bez ruchu na wersalce.
-  Leżały sobie pod balkonem i nie uciekały.... Matka nie chce się już nimi zajmować, ja je wychowam - powiedziała karmicielka.
Ciarki na przeszły - bez weterynarza, z pchłami i na krowim mleku…. Kociątka były tak słabe, że nie były wstanie utrzymać główek w pionie, małe zapchlone szkieleciki. Prawie siłą odebrałyśmy je karmicielce, zapakowałyśmy w kocyk i uciekłyśmy do lecznicy weterynaryjnej.

Weterynarze powiedzieli, że godziny dzieliły je od śmierci. Przede wszystkim zostały odpchlone, bo były dosłownie żywcem zjadane przez pchły - blade, białe noski i dziąsełka, całe ciałka w dorodnych pchłach, pchlich jajach i pchlich odchodach.
Kotki były bardzo wyziębione, miały zaledwie 36 i 37 stopni, dostały podgrzane kroplówki podskórne, antybiotyki, termoforki i oczywiście karmienie strzykawką - same nie miały siły nawet jeść, główki wpadały do miseczek… Gdyby nie szybka reakcja i troskliwa opieka weterynarzy - dzisiaj już by nie żyły. Bo pierwsza diagnoza to był jęk i informacja, że najbliższe godziny będą decydujące,.
Kilka pierwszych dni spędziły w jednej z łódzkich lecznic, gdzie 24h na dobę były monitorowane i dogrzewane, karmione co 4 godziny. Kroplówki i antybiotyk nadal dostają.

Koteczki dostały imiona - białoczarny to MAJKI, czarnobiały - SPAJKI.
Weterynarze cały czas przestrzegali, że jest źle. Że pierwsza doba jest decydująca. Rano żyły!!!!! Nasze nadzieje rosły.
Karmienie wygląda różnie. Majki niby zainteresowany, ale nie wie co ma z tym robić, choć pani doktor mówi, że on po prostu nie ma siły. Spajki pluje.
Ciągle pamiętałyśmy o ostatnim malcu - gdzieś razem z kocicą w zapchlonym pudełku pod balkonem. Następnego dnia karmicielki nie widziały go. Same poszłyśmy pod balkon poszukać ostatniego kociaka. Przeszukałyśmy pudełka - pusto. Poszłyśmy wzdłuż bloku pod balkonami, przez krzaki, w deszczu. Znalazłyśmy go samiutkiego pod pustym balkonem, tylko oczka się świeciły. Próbował uciekać, podstawiłyśmy klatkę łapkę i wszedł do niej, bardzo płakał.

Od razu pojechałyśmy z nim do lecznicy weterynaryjnej.
Temperatura 35 stopni. Już nie godziny dzieliły go od śmierci…. Oczywiście skrajne zapchlenie, bledziusieńki, odwodniony, tak chudy, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić jest płci.
SAMA SKÓRA I KOŚCI.
[UR
Lekarzowi ciężko wbić igły - tak odwodniony, że nawet skórka stwardniała.. Został odpchlony. Dostał zastrzyki, kroplówki..... Walczymy. On / ona też walczy…

Zbieramy na leczenie, pobyt w lecznicy i na wysokoenergetyczną, odżywczą karmę dla 6-ciotygodniowych maluchów. Przed kotkami jeszcze długa droga do wyzdrowienia. Jeszcze odrobaczenie, bardzo się tego boimy i martwimy - w ich stanie to niebezpieczny zabieg.

Matkę łapiemy na sterylizacje w najbliższych dniach. Maluchów, według karmicielki była szóstka, ale tylko ta czwórka przeżyła.
Prosimy, o pomoc, w opłaceniu leczenia i pobytu w lecznicy maluszków i ich mamy po sterylizacji. Bardzo o tę pomoc prosimy….
Wszelkie wpłaty są ważne, nawet te najmniejsze - prosimy przesyłać na konto:
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
Fundacja For Animals Oddział Łódź
0-384 Katowice, 11go Listopada 4
dopisek do wpłat - na maluszki spod balkonu.


PS. FREDDIE w domu tymczasowym - już prawie doszedł do siebie, bawi się, rozrabia, przymila się i powoli rozgląda się za domkiem stałym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz