czwartek, 31 marca 2016

Rąbieński leśny

Święta, Święta i po Świętach…

W sumie niewiele odpoczęłam, bo niby weekend o jeden dzień dłuższy, ale obowiązki rodzinno-towarzyskie, przygotowania... No Święta po prostu.


No i wojowanie ze spłuczką, która zepsuła się tuż przed Świętami - dorzuciłam niebieska kostkę, bo się wypłukała, chciałam spuścić wodę - spuściła się i leciała dalej - tzn z sieci do spłuczki, ze spłuczki do muszli - dzwon nie chciał się zamknąć. Wsadziłam łapę do środka podłubać - rezultat - zielone paznokcie na Święta, dobra ta farba z kostki… Próbowałam coś poregulować - stary skruszały plastyk, coś się ułamało skutecznie - nie można zamknąć dopływu wody do spłuczki.

Z sieci leci do spłuczki, ze spłuczki do muszli, po drodze wodomierz.… Zaworek na wężyku podłączenia jest, ale „fachowiec”, który kiedyś zakładał spłuczkę ukręcił uchwyt zaworu i tak zostawił. To, co z niego sterczy za małe, żeby kombinerkami przekręcić i zamknąć wodę - albo łapki mam za słabe.. Kluczem typu żabka nie podejdę, za mało miejsca…

Żeby zamknąć wodę na wodomierzu muszę zdjąć płytę ze ściany za kibelkiem, żeby ją zdjąć - muszę zdemontować rurę między spłuczką a kibelkiem, a woda leci..

Zakręcę na wodomierzu, nie będzie wody w reszcie urządzeń w domu. Na Święta.

Różnych narzędzi mam całkiem sporo, ale kluczy nasadowych niet, W końcu znalazłam dość duży klucz szwedzki, z racji potężnych szczęk dał się wykorzystać „nasadowo”, jakoś zamknęłam ten cholerny zawór.

Teraz tylko kupić nową spłuczkę i zamontować, muszę znaleźć taką, która da się powiesić na istniejących hakach - żeby nie wiercić w Święta.

Miało być kotach.

Adopcje - tuż przed Świętami - czarny Alain Lefevre. Święta spędził pod łóżkiem, teraz mam nadzieję, że wyszedł. A przed blokiem dwa wypasione kociska - nie zdążyłam sfocić - i kocie budki,. Miłe, prawda?

I Maniuś Bałucki.





Obie adopcje zabawne trochę - Maniuś poszedł do adopcji do starszego pana i 23letniej trikolorki na początku marca. Płakał w nocy, pan doszedł do wniosku, że jest bardzo nieszczęśliwy i kotek wrócił do p.Łucji, Pan cały czas martwił się o niego, dzwonił, dopytywał, a kiedy Maniuś chyba tydzień temu trafił do lecznicy usunąć ząbki i leczyć ropień w łapce - odwiedzał go codziennie. I w sobotę zabrał do siebie.

Alain Lefevre - pan rok temu wziął od nas Pako, po tygodniu zwrócił - mieszkał wtedy z pewną panią z dzieckiem, okazało się, że alergicznym. Teraz pan mieszka sam i już na żadne panie nie ma ochoty, koty kocha, zawsze miał w domu. No i…

Może skrytykujecie - ale kotom krzywda się nie stanie, w najgorszym razie wrócą do nas, a te adopcje to dla ich szansa - Maniuś kilkuletni i ponad roczny Alain nie są niestety super adopcyjne…

Pojechały też kociaki z Łodzianki - rudy, dymek, ruda,





Rudy sprytnie się schował, Patryk zjadł koleżance świąteczny sernik, Marchewka (z działkowej trzynastki) oswajała się na kolanach koleżanki, a Selera (z Produkcyjnej, tekst O święta naiwności) chyba muszę zacząć ogłaszać - trudny jest, nie chce na rączki, głaskać można tylko po główce, ale jest zawsze blisko, może znajdzie amatora.






Wczoraj już normalny młynek - Julianów, bardzo ciężarna kotka, jadę z łapką, ale kotka oswojona, złapana rękami, czeka na mnie w kontenerze. Przy okazji do lecznicy z Marchewką - na szczęście gula na szwie sterylkowym to raczej nie przepuklina, a  odczyn, zastrzyk w gulę i w piątek kontrola.

Nie wiem, czy ta śliczna kotka nie trafi do nas na dt - szkoda jej na ulicę…




Na tym Julianowie jeszcze jakieś koty, ale karmiciele mocno niezorganizowani, nawet się nie znają. No i podobno jakiś długowłosy w strasznym stanie - podobno wyrzucony, bo stary. Pani od ciężarnej kotki ma zorientować się kto go karmi, spróbujemy złapać. Szkoda mi tych długowłosych - nie radzą sobie na wolności, wiele razy widziałam zbroję z filcu utrudniającą ruchy, paprzące się odparzenia na skórze…

Kolejne długowłose - jeden albo dwa - informacja zależne od stanu ducha karmicielki - latają po Wacława, też trzeba będzie coś z nimi zrobić….

A propos długowłosych - dotarła informacja, że w lesie rąbieńskim od tygodnia biega przepłoszony długowłosy kot.... Siedzi pod stosem drewna na jednym podwórku, mieszkańcy karmią go, ale nie mogą zatrzymać, złapać się nie daje. Zawiozłam łapkę, obiecałam kota zabrać, ja się złapie. Złapał się o 22,40, jak z mokrą głową wychodziłam z wanny… No to pojechałam z tą mokrą głową, zabrałam zapłakane i przemoczone niebieskookie cudo, zahaczyłam o lecznicę, sprawdziłam chipa - nie było, dla równowagi wetka wycięła jajeczka, a ja dredy. Miał sporo łysych miejsc na skórze - pewnie tam, gdzie mógł wyrwał sobie te dredy… Kochany jest, łagodny, gadający, spał w łóżku.





Jakby co - kot ma ogłoszenie o znalezieniu, chipa nie ma, ogłoszeń, że ktoś szuka - nie znalazłam. Komuś zginął podobny - napisałam, już wiem, że to nie ten. Więc jak trochę doprowadzi się do porządku - będzie szukał domu. A jeśli ktoś z Was lub znajomych rozpozna tego kotka - proszę o kontakt.

Rasa? Rąbieński leśny.

Gdyby ktoś chciał pomóc w pokryciu kosztów kastracji, odrobaczenia, szczepienia i  doprowadzenia do porządku tego kotka - poprosimy - dla leśnego - na konto FFA Łódź 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 

A jeśli jeszcze ciekawi Was moja spłuczka - to chwilę spłukiwałam wiaderkiem, potem spłuczkę kupiłam, zamontowałam - i szlag mnie trafił, bo nie trzymała wody, dzwon się nie zamykał i ciągle ciekło - a ja wodomierz mam, i liczyć niestety muszę. Próbowałam zamykać delikatnie i energicznie, walić piąchą w spłuczkę, przełożyłam uszczelkę dzwonu - nic. Więc zmodyfikowałam - dociążyłam kamykiem na druciku.

Niby mogłam reklamować, ale jakoś nie wierzę, by kolejna była lepsza.

2 komentarze:

  1. Rąbieński leśny znalazł swój dom - pojechał do pary młodych ludzi do Pabianic. Oboje wyrośli w domach z kotami - pewnie będzie tam bardzo szczęliwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alain to od wczoraj Kokos :-) póki co siedzi w swoim pudełku chowając się przed światem, ale zjadł kolację i śniadanie korzysta z kuwety i mam nadzieję że będzie się powoli oswajał ;-)trzymajcie kciuki!

    OdpowiedzUsuń