Mój powrót do życia chyba zbyt gwałtowny jest… Wczorajsze późne popołudnie:
Radogoszcz - Widzew Adamieckiego
Wczoraj późnym popołudniem złapały się trzy koty na Radogoszczu - lecznice na Ciołkowskiego i Wyszyńskiego zapchane, powiozłam be pytania (na wszelki wypadek, coby nie odmówili) na Adamieckiego, miałam zabrać celem zwolnienia klatek trzy kocury Ewy_mrau z Sojczyńskiego (okolice Wojska Polskiego).
No i miałam podjechać na Jurczyńskiego po te cztery głodne kociaki…
* *
Widzew Adamieckiego - Widzew Jurczyńskiego
Zostawiłam lekarzom „przyjemność” wymiany kotek z Radogoszcza na kocury z Sojczyńskiego, pojechałam na Jurczyńskeigo - blisko lecznicy. Maluszki były wszystkie, ustawiłam dwie łapki, najpierw złapał się burasek, potem czarny, a potem dublecik - czarny i buro-biala panienka. Odbyłam tylko rozmowę z jedna panią, wg której koty „ktoś” musi zabrać, „kogoś” trzeba o takiej potrzebie zawiadomić, ale mojego telefonu nie zapisze, bo ona zawiadamiać nie będzie, od tego są inni. Maluszki na szczęście łapały się koncertowo, nie miałam czasu gadać dłużej, dzięki czemu piana nie zalała mi całego pyska.
*
Widzew Jurczyńskiego - Widzew Adamieckiego
Czworaczki miały trafić do schroniska, chyba dwa tygodnie temu zawiozłam tam ich oswojoną mamą, one nie dały się wtedy złapać - ale że spore, wymyśliłam, że najpierw je wytnę, tak na wszelki wypadek. Bo w schronisku mogę nie mieć czasu. Więc znów na Adamieckiego. Dlaczego do zapchanej głównie naszymi kotami lecznicy przyjęli mi jeszcze cztery i to weekend, nie wiem, pewnie udzielił się im mój amok…. Trzy kocurki - dwa czarne i burasek, i koteczka bura z białym.
* *
Widzew Adamieckiego - Bałuty Sojczyńskiego
Zabrałam spakowane w kontenerki byłe kocurki, zamieniałam kilka słów z konferującymi w samochodzie pod lecznicą dwiema forumowiczkami (milo było poznać), ruszyłam na Sojczyńskeigo, szczęśliwa, że już w kierunku domu i że za jakieś pół godziny będę mogła zająć się własnymi kotami.
* *
Telefon z lecznicy - tylko jeden chłopak nadaje się do cięcia, dwa pozostałe wyrośnięte, ale jeszcze nie ma co ciąć…. Znaczy lepiej je dziś do schroniska zawieźć… Wcześniejszy powrót - stracone złudzenia …..
Na Sojczyńskiego wypuściłam trzech, kolejny zaczął się interesować kontenerkiem, zamknęłam. Akurat była karmicielka - o, to może „ciężarówkę” złapię? I złapałam… Klatkę postawiłam, zainteresowanie było, ale nieskuteczne, zresztą spieszyłam się do lecznicy - dochodziła 20ta.
*
Bałuty Sojczyńskiego - Widzew Adamieckiego
Znów lecznica - lekarze nawet się nie zdziwili, że przywiozłam kolejne koty… Zabrałam dwa maluszki z Jurczyńskiego, i uciekłam, na wszelki wypadek.
Widzew Adamieckiego - schronisko
Zawiozłam chłopaczków, zostawiłam - po krótkiej wymianie zdań na temat dzikich kotów z panem przyjmującym.
I już do domu….
Zrezygnowałyśmy z planowanej z Ewą_mrau nocnej łapanki , bo nie byłoby gdzie kotów na sterylki upchnąć…
Podsumowanie, bo chyba mało kto się połapał
Na zabiegi zawiezione
trzy kocice z Radogoszcza
podrostek i podrostka z Jurczyńskiego
ciężarna i kocur z Sojczyńskiego
Radogoszcz - Widzew Adamieckiego
Wczoraj późnym popołudniem złapały się trzy koty na Radogoszczu - lecznice na Ciołkowskiego i Wyszyńskiego zapchane, powiozłam be pytania (na wszelki wypadek, coby nie odmówili) na Adamieckiego, miałam zabrać celem zwolnienia klatek trzy kocury Ewy_mrau z Sojczyńskiego (okolice Wojska Polskiego).
No i miałam podjechać na Jurczyńskiego po te cztery głodne kociaki…
* *
Widzew Adamieckiego - Widzew Jurczyńskiego
Zostawiłam lekarzom „przyjemność” wymiany kotek z Radogoszcza na kocury z Sojczyńskiego, pojechałam na Jurczyńskeigo - blisko lecznicy. Maluszki były wszystkie, ustawiłam dwie łapki, najpierw złapał się burasek, potem czarny, a potem dublecik - czarny i buro-biala panienka. Odbyłam tylko rozmowę z jedna panią, wg której koty „ktoś” musi zabrać, „kogoś” trzeba o takiej potrzebie zawiadomić, ale mojego telefonu nie zapisze, bo ona zawiadamiać nie będzie, od tego są inni. Maluszki na szczęście łapały się koncertowo, nie miałam czasu gadać dłużej, dzięki czemu piana nie zalała mi całego pyska.
*
Widzew Jurczyńskiego - Widzew Adamieckiego
Czworaczki miały trafić do schroniska, chyba dwa tygodnie temu zawiozłam tam ich oswojoną mamą, one nie dały się wtedy złapać - ale że spore, wymyśliłam, że najpierw je wytnę, tak na wszelki wypadek. Bo w schronisku mogę nie mieć czasu. Więc znów na Adamieckiego. Dlaczego do zapchanej głównie naszymi kotami lecznicy przyjęli mi jeszcze cztery i to weekend, nie wiem, pewnie udzielił się im mój amok…. Trzy kocurki - dwa czarne i burasek, i koteczka bura z białym.
* *
Widzew Adamieckiego - Bałuty Sojczyńskiego
Zabrałam spakowane w kontenerki byłe kocurki, zamieniałam kilka słów z konferującymi w samochodzie pod lecznicą dwiema forumowiczkami (milo było poznać), ruszyłam na Sojczyńskeigo, szczęśliwa, że już w kierunku domu i że za jakieś pół godziny będę mogła zająć się własnymi kotami.
* *
Telefon z lecznicy - tylko jeden chłopak nadaje się do cięcia, dwa pozostałe wyrośnięte, ale jeszcze nie ma co ciąć…. Znaczy lepiej je dziś do schroniska zawieźć… Wcześniejszy powrót - stracone złudzenia …..
Na Sojczyńskiego wypuściłam trzech, kolejny zaczął się interesować kontenerkiem, zamknęłam. Akurat była karmicielka - o, to może „ciężarówkę” złapię? I złapałam… Klatkę postawiłam, zainteresowanie było, ale nieskuteczne, zresztą spieszyłam się do lecznicy - dochodziła 20ta.
*
Bałuty Sojczyńskiego - Widzew Adamieckiego
Znów lecznica - lekarze nawet się nie zdziwili, że przywiozłam kolejne koty… Zabrałam dwa maluszki z Jurczyńskiego, i uciekłam, na wszelki wypadek.
Widzew Adamieckiego - schronisko
Zawiozłam chłopaczków, zostawiłam - po krótkiej wymianie zdań na temat dzikich kotów z panem przyjmującym.
I już do domu….
Zrezygnowałyśmy z planowanej z Ewą_mrau nocnej łapanki , bo nie byłoby gdzie kotów na sterylki upchnąć…
Podsumowanie, bo chyba mało kto się połapał
Na zabiegi zawiezione
trzy kocice z Radogoszcza
podrostek i podrostka z Jurczyńskiego
ciężarna i kocur z Sojczyńskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz