wtorek, 2 czerwca 2020

Myszka - szok za szokiem



No tak, szok.
Bo ledwo co - we wtorek 2020.05.26 - napisałam o Myszce, a tak wygląda Myszkowa skarbonka:
2020-05-27
Agnieszka B. Łódź
30,00 zł
2020-05-27
Elżbieta Ch. Łódź
350,00 zł
2020-05-27
Sandra G. Łódź
500,00 zł
2020-05-27
Tomasz B. Warszawa - od Drapak7
20,00 zł
2020-05-27
Alicja Joanna Z. Łódź
30,00 zł
2020-04-06
Sara U. Łódź
100,00 zł
2020-04-02
Anna M. Łódź
100,00 zł
2020-04-02
Alicja Joanna Z. Łódź
20,00 zł

RAZEM
1 150,00 zł

FAKTURY
704,00 zł
Znajomi z FB, znajomi z forum.miau, znajomi znajomych - niektórych znam tylko internetowo, z niektórymi zetknęłam się w realu. Czasem coś realnie pomogłam, czasem poradziłam, czasem tylko rozmawialiśmy - i pamiętacie. Zaglądacie. Pomagacie - wielkie dzięki.
Ratowanie kotów to ciężki kawałek chleba. Wszystkim pomóc się nie da, generalnie to walka z wiatrakami, zniechęcenie, gdy wysiłki ktoś niweczy jednym gestem, przygnębienie, gdy trzeba odmówić pomocy, bo właśnie ściana...
To, że ktoś czyta, interesuje się i wspomaga - ma wielkie znaczenie.
Pieniądze szczęścia nie dają - ale dają możliwości, pozwalają pomagać - leczyć. Właściwie przez cały czas mojej kociej „pracy” utrzymania zwierzaków, transport itp. - były po moje stronie. Zebrane pieniądze przeznaczałam na rachunki w lecznicach - leczenie, szczepienia, sterylki, jeśli nie było miejskich. Jakie to wydatki? Różnie, czasem opisywałam kursy z kotami po całym mieście. Teraz mniej jeżdżę, bo nie ma sterylek miejskich, więc mniej łapanek, mniej mam sił, poza tym jest nas - kocich wariatów - zdecydowanie więcej, ale i tak zdarza mi się nakręcić trochę kilometrów. Tyle że wydatki na paliwo na kocie kursy to może 100zł/mc, a lecznice - już jakieś 8tys w tym roku… Kocia karma i żwirek też trochę kosztuje - nie liczę dla zdrowia psychicznego.
Dlatego wdzięczna Wam jestem za każdą złotówkę.
Jest kilka osób, które wspierają nasze konto regularnie, są wpłaty na konkretne koty, które opisuję, są przesympatyczni Państwo, którzy dzwonią z informacją, że mają lekki luz w budżecie - i przekazują mi ten luz na koty. Koty - różne, większości nie opisuję, bo co ciekawego można napisać o kocie, którego zgarniam z ulicy, szczepię, chipuję - i trafia do nowego domu.
Tak było w listopadzie z Zenkiem i Sikorkiem - ich opiekun stracił, pracę, mieszkanie, poznałam go dwa lata wcześniej, pomagał ratować niesamodzielne kocięta - wypadało pomóc jego kotom. Pieszczoch Zenek załatwił sobie dom pchając się moim gościom na kolana - goście z forum.miau, Sikorek-Cykorek zakanapowy ciągle czeka na swojego człowieka. Zaszczepione, zdrowe, kosztuje tylko utrzymanie.

Tak było ostatnio z kotami z Okręgowej - Beata dotarła do mnie przez wspólną znajomą Kasię. Umarła właścicielka sześciu kotów… Sąsiedzi jakoś tam się zajmowali, ale niechętnie, zaczynał się remont kamieniczki…. Trzeba było się coś szybko zrobić - i tak trafił do mnie piękny pingwin, przemiły burasek, dwie buraski i biała Niunia - odrobaczone, z książeczkami zdrowia - Beata o to zadbała. Wszystkie posterylizowane / pokastrowane. Miały szczęście - szybko znalazły domy. Pomogli ludzie, pewnie pomógł też covid i wstrzymane adopcje ze schroniska

Została biała Niunia, i szukamy burego Kubusia - sąsiedzi nie dopilnowali, uciekł… A Niunia najpierw ze stresu nie jadła kilka dni, więc lecznica i kroplówki, ale potem zaczęła kuleć…. Znów lecznica, rtg - widać stare złamanie kości przedramienia przy łokciu i jakiś kawałek kosteczki tuż przy stawie, w miejscu, w który go być nie powinno. Więc będzie rtg porównawcze drugiego łokcia - chcemy wiedzieć, czy to wada wrodzona, czy skutek urazu.

Fakturka, którą pokazuję jest za leczenie niejadka - bo za zdjęcia i wizytę nie zapłaciłam nic - umówiona na 20.30 wyszłam z lecznicy po 23ciej - w międzyczasie był ciężko pogryziony pies, kolejny z zapaścią, rodząca kotka i  chyba jakiś zwierzak powypadkowy - lekarka porzuciła mnie w połowie wizyty pędząc do tych nieszczęśników. Wiem, że udało się wszystkim pomóc, i oszczędziłam trochę fundacyjnej kasy - w ramach rekompensatę za oczekiwanie. Dziękuję .


2020.06.01 - jesteśmy po prześwietleniu drugiego łokietka Niuni. Oprócz zmian po owej osteosyntezie widać genetyczne / rozwojowe wady - kości mają wygląd charakterystyczny dla kociaków karmionych podrobami / rybą - podrobami często karmione są uliczne kociaki… Nic już się nie da zrobić - Niunia ma 6lat, będą ją łapeczki pobolewały, jedynie pilnować wagi, koteczka tłuściutka jest. No i nosek - jakaś taka zmiana. Na razie mam obserwować, może to tylko strupek? Oby…

Myszkę w piątek odwiozłam do Pana Piotra - o tym jeszcze napiszę, na razie słabo dogaduje się z KotoRybką - kiciunia chce się zaprzyjaźnić, Myszka - warczy i syczy. Za to w Pana Piotra patrzy jak w obrazek.


I drugi szok - tym razem in minus.
W sobotę 2020.05.30 trafił do mnie kolejny kot - przychodził na działki, jadł, nie pozwalał się zbliżyć. Kilka dni temu okulał. A w sobotę po prostu leżał…. Zawieziono go do lecznicy, w której go spremedykowano, zrobiono prześwietlenie kulawej nóżki, stwierdzono obecność śrutu, dano do domu kilka strzykawek - dwie różne zawartości, bez opisu. Osoba, która go znalazła - przywiozła do mnie …. Nie wiem, czy lekarz wiedział, że kot nie zostanie tej osoby.
Przyjechał śpiący jeszcze - obmacałam, na boku śrucinka, pod bródką druga - obie tuż pod skórą. Pod ogonem - nie śrucinki, ale solidne. Łapka wygolona - miał wenflon do premedykacji. Udko od wewnątrz też wygolone - do badania. Ponieważ nie będę jeździć do podłódzkiej lecznicy - za daleko - poprosiłam o przesłanie mi mailem wypisu i rtg. Tzn nie ja poprosiłam lecznicę, a osoba, która była tam z kotem i mówiła, że zapłaciła naprawdę solidny rachunek… Odmówiono. Poznałam tylko zawartość strzykawek - linco-spectin i melovem - antybiotyk i przeciwbólowy.
Noga „dziabnięta albo kopnięta, trochę sina, kości całe, kot trochę odwodniony, pod kolanem coś jest, może powietrze”. Tyle przekazanej mi diagnozy.
Stopka spuchnięto i zdecydowanie zimna, udko spuchnięte, skóra na karku stojąca - odwodniony wg mnie potężnie, trochę tę stojącą widać na zdjęciu. Miałam jakieś NaCl, dałam podskórnie, nakarmiłam, napoiłam. Kot łagodny, można z nim zrobić wszystko.

W niedzielę nie było lepiej, może nawet gorzej… Z udka coś się sączyło… Pojechałam do zaufanej lecznicy.
Znów rtg, wenflon - krew na morfologię i biochemię. Na nóżce cztery dziury - pogryzienie. Na rtg ciemna kropeczka - może to być powietrze. Na skórze jakby wysypka - sepsa? Odwodniony. Szpitalik - od razu piperacylina dożylnie, kroplówka.

Rano telefon - morfologia cienka, kreatynina 2,5, mocznik 170… Zostaje kilka dni w szpitaliku. Trochę je.
A teraz - czemu szok? Bo po co łatwo obsługiwalnego kota premedykować do rtg? Zakładać mu wenflon do tej premedykacji, a nie dać kroplówki, mimo że kot silnie odwodniony? Można było nie wyciągać wenflonu, dać kroplówkę „na wynos”, spytać, czy sobie z nią poradzimy. Czemu, jeśli już był uśpiony - nie wyjęto mu śrucinek tkwiących nawet nie pod skórą, a w skórze? Pewnie wystarczyłoby lekkie nacięcie, pewnie nawet bez zakładania szwu. Że nie wspomnę o kastracji… Premedykacja szkodzi nerkom, nawet zdrowym… Temu kociakowi będzie trzeba podać ją powtórnie. No i odmowa wysłania wypisu i rtg…
Dlaczego? Bo kot bezdomny, działkowy?

Moje” koszty rudego Borka? Morfologia, biochemia, rtg, badanie - pewnie 150-200zł, sama piperacylina to kilkadziesiąt zł, pobyt w szpitaliku kilka dni….
I rtg porównawczy łokietków Niuni - za pierwszy lecznica nie ..
Z wpłat na Myszkę zostało 450zł, faktura za niejedzenie Niuni 185zł…. Nie wystarczy..
Pomóżcie, proszę - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - Niunia i Borek.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz