środa, 19 lutego 2020

Zwroty


Zwroty z adopcji - wszyscy wiecie, co to znaczy. Stres dla dt - bo nagle trzeba gdzieś upchnąć kolejnego kota. Stres - bo tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego ten zwrot. Pretekstem przeważnie jest alergia, z tym trudno dyskutować, szczególnie jeśli to alergia dziecka. A prawda? Bardzo różna. Np. adoptowany kociak niewykastrowany wcale albo niewykastrowany w porę - i znaczy. Przestał być słodką kuleczką.
Błędy w wychowaniu i traktowaniu spowodowały np. agresję i lęk. Para się rozstaje i żadna ze stron nie chce kota. Właściciel umarł, a spadkobiercy tego „kawałka” spadku nie chcą. Kot chory, a leczenie to koszty i wysiłek. Można wymieniać długo…
Brak tej prawdy bardzo przeszkadza, czasem wręcz zagraża życiu kota - bo zanim dt dojdzie do prawdziwej przyczyny zwrotu - np. choroby - czasem jest za późno….
Staram się w takich sytuacjach - zwrotu kota - nie dyskutować. Bo jak ktoś kota nie chce - pozbędzie się go, wyrzuci, zrobi krzywdę. Zabieram, szukam tymczasowego miejsca. Czasem udaje mi się poznać prawdziwy powód zwrotu.
Ale generalnie zawsze pytam o pochodzenie kota - bo w sumie jeśli nie „mój” - to może niech do pierwotnego właściciela wróci? „Swoje” znam i pamiętam, jakoś czuję się za nie odpowiedzialna - ratowałam, teraz odmówić pomocy? Ciężko..
No.
I taka historia - 2020.02.17 dzwoni pan. Rozstał się z partnerką, mieli kota, on pracuje w delegacji, nie ma go czasem 5 dni w tygodniu, partnerka kotka nie chce, to jego kochany kot, chce dla niego jak najlepiej… Rodzina też nie pomoże…
Kot rudy i młody, do mnie dzwoniła pani marząca o rudasku - umówiona na wizytę po innego, ale…. Wezmę, spróbuję. Pan przywozi kota z wyposażeniem, kuweta, łóżeczko, reklamówka pełna zabawek, żwirek, jedzonko. Umawiamy się, że skontaktuję go z przyszłym domem Leosia - widać, że jest bardzo z kociakiem związany.
Potem kilka telefonów - jak się kotek czuje. Jak się ma czuć… W obcym miejscu, z innymi kotami - nie rozumie, boi się i popłakuje… Najpierw kulił się w kontenerku, potem w kąciku… Oboje wiemy, że to przejdzie, ale serce trochę pęka.

2020.02.18 - wieczorem ma być pani zainteresowana kotem (nie tym, ale..), niech pan przyjedzie, spotkacie się, porozmawiacie - jeśli dojdzie do adopcji, pozostaniecie w kontakcie.
Wieczorem pani odwołuje wizytę - dzięki za wiadomość, na ogół chętni na kota po prostu nie przychodzą, ot tak.
A pan dzwoni, że jednak kotka zabierze - czuje się z nim bardzo związany, ubłagał mamę, kot zamieszka u niej. Przyjeżdża, chipuję kota, proszę o dane - będzie adres mamy - adres znajomy. Zaglądam w notatki - w 2010 były tam sterylizowane koty, starszy pan łapał, ja woziłam i odwoziłam do lecznicy, pamiętam, bo ślizgawica straszna była, a starsza pani obdarowywała mnie swoimi wypiekami. Dobre były - skoro pamiętam . Okazuje się, że to rodzina „mojego” pana - straszy pan już nie żyje, starsza pani - owszem, i nadal robi świetne wypieki.

Rudy Leoś pojechał. Morał? A musi być morał? Niech będą - dwa.
Pierwszy - strasznie małe to nasze miasteczko
Drugi - jak się naprawdę chce - to można.
Życzę Leosiowi, jego panu i całej rodzinie - wszystkiego najlepszego. Należy się.
I zostawię nr konta - Leoś nie „kosztował”, ale pozostałe koty, o których nie mam czasu pisać - ciągle chcą czegoś z lecznicy….. Więc konto - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - koty.

1 komentarz: