czwartek, 24 października 2019

Tarczyca.

Podłapałem wirusa pisania. W kraju wesoło, najweselej nawet, to i ja kot szczęśliwy się zrobiłem. Zdrowie mi szwankuje co wywołuje u Halinki myśli katastroficzne i wielki jak na nią przypływ sił żywotnych. Sama chciała, sama chciała. Objawów chorobowych nie wykazywałem i nie wykazuję, ale szukająca zmartwień usłyszała o kocie, który z powodu chorej tarczycy prawie umarł. Dodała dwa do dwóch i wyszło jej dziesięć.
Znaczy, że ja i Duśka pewnie maskujemy objawy uszkodzenia ważnego narządu i dostarczyła nas w plecaczkach do weterynarza. Jednocześnie zaznaczam. Lekarze wiedząc, że z damą starszą się nie dyskutuje pobrali krew zwierzęcą i zlecili laboratorium szukać zmian groźnych dla życia. Szukajcie, a znajdziecie. Musiało mi to ciężkie życie dać w kość, ponieważ tarczycę mam chorą. Nie tak zwyczajnie, nie jak to koty. Ja cierpię na lekką niedoczynność tego narządu. Wiadomo. Zwyczajnym kotem nie jestem, prędzej geniuszem, artystą, marzeniem przebranym dla niepoznaki w bure futro. Nie suknia zdobi człowieka, więc piękny duchowo kot skromnie włos niepozorny światu pokazuje. Hm...a niektórzy potrafią bez zadumy żadnej głupotą się chwalić i domagać się za takie gadania nagród i apanaży. Naprawdę lata świetlne dzielą ludzi i koty. Miauczki mogą niektórym pomachać z wysokości ewolucyjnej. Dla zachęty i przykładu, że można, że trzeba myśleć. Ja i Duśka system myślenia mamy doskonały. Halinka może dostateczny z małym minusem. Jakbym plusik jej dołożył to byłaby już przesada i tendencyjnie ku korzyści własnych czynione pochlebstwo. Lekarstwo mam przyjmować po długim okresie niejedzenia. Opiekunka już oczyma duszy widziała jak koty kochane sen jej będą przerywać i pożywienia się domagać, a tu cisza, spokój, noc ciemna bez przerw na łażenie po domu. Rano wstała i posprawdzała ilość oddechów. Widocznie  myślała, że bez jej pasztecików szlag nas trafi. Leżałem sobie grzecznie, okruszek leczniczy przyjąłem, fryzur poprawiłem, ale do miseczki nie popędziłem. Honor jakiś mam. Nie częstują to się nie domagam. Stała sobie pyszotka i stała, na koty czekała, a z kobiety biednej wrak się tworzył i pomysły. A to  chciała po lekarza dzwonić, a to znów pakować nas w plecaczki i gnać do weterynarzy, a może poczekać i po spacerze z psami wycieczkę następną zrobić . Tylko czy to nie będzie zbyt późno na ratowanie życia i zdrowia. W końcu przyniosła nam pożywienie do łóżeczek. Zjedliśmy. Muszę przyznać, że Duśka miała silniejszą wolę i dopiero za trzecim razem Halinka trafiła z miejscem do jedzenia. Ja to od razu jak mi woń piękna kubki smakowe podrażniła za konsumpcję się zabrałem, a kocica nie, grymas do końca. 
Halinki budzić nie chcemy z bardzo ważnych powodów. Wymyśliła sobie, że może w snach będzie wracać do dni lepszych, dawnych gdy nie było Bez. Wytłumaczyła nam, że będzie moderatorem swoich śpiących godzin. Nachapie się szczęścia w wizjach sennych, nałyka optymizmu i roztańczy się nawet zimą.
Lepsze to niż wariackie sprzątanie. Dużo lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz