piątek, 25 października 2019

Bo to się teraz tak zaczyna - A


Facebook - ogromne narzędzie, olbrzymie możliwości. Można wykorzystać w różny sposób - jako źródło wiedzy, jako narzędzie hejtu - wedle woli i upodobań. O hejtowych dokonaniach napisano wiele. To trochę od drugiej strony.
Uwaga - większość zdjęć nie moja, zaczerpnięte z FB albo przesłane przez współuczestników akcji - mam nadzieję, że mnie do sądu nie podadzą…

Pani Izabela adoptowała od mnie dwa koty - przy okazji zapoznała się z tym, co robią koci wolontariusze. 2019.08.19 wysłała mi taką wiadomość „nie wiem czy Pani może pomoc - widziałam dziś małe kotki na ul.Zapolskiej mieszkające w jakiejś ruinie. Widziałam, że są dokarmiane przez ludzi ale ulica jest b.ruchliwa a posesja jest przy samej drodze”
Próbowałam skontaktować się z p.Katarzyną mieszkającą w pobliży, niestety po pierwszej rozmowie przestała odbierać telefon i od[powiadać na smsy… Często tak jest - kontakt w jedna stronę, jak coś potrzeba…

Szczęśliwie chwilę wcześniej odnowił mi się kontakt z Kasią - też przez FB. Kasię poznałam lata temu, dwunastolatka opiekowała się bardzo odpowiedzialnie kotami wolnożyjącymi. Teraz to poważna młoda profesjonalistka. Przekazałam jej wiadomość. Kasia za bardzo kotami zajmować się nie może, ale akurat tam ma po drodze, zajrzy, spróbuje. Oto jej zdjęcia:

Wzięła klatkę łapkę, dużą klatkę króliczą - i chwilę później cztery kociaki oswajały się obok niej uczącej się do poważnego egzaminu zawodowego:

Ponieważ Kasia musiała przysiąść nad nauką, a na działce zostały dorosłe koty - w  weekendy jeździłam tam niejako po drodze ze Św.Kazimierza, o tym za chwilę. Do 2019.09.20 udało się nam złapać dwie kocice - białoczarną (Kasia) i białoburą (ja), zostało coś wielkie bure, lekceważące klatkę. Pokazały się jeszcze dwa kociaki od „kompletu”…. Poprosiłam o pomoc Olę z Kotyliona, mieszka dość blisko.

Ola czając się świtem y klatką łapką - usłyszała pisk kociaków, i zobaczyła TO x4, zdjęcia reszty nie udało się zrobić. Chronione „tym” na drugim zdjęciu…

Na szczęście weekend był blisko, głowy popracowały i w weekendowy świt:

Niestety tylko dwa - przeszukiwania rumowiska nic nie dały.
Potem okazało się, że karmiciela OBSERWOWAŁA wszystkie działania - od sierpniowych zdjęć p.Izabeli i łapanek Kasi, po moje wrześniowe i wspólne z  Olą wysiłki… Ale nie podeszła pomóc, czy chociażby zapytać, co ze złapanymi kotami zrobimy…. Ech, karmiciele… Wg niej przed naszym ostatnim weekendem była tam para młodych ludzi, dziewczyna z kolorowymi włosami - nikt nam znany - i może zabrali te dwa brakujące i spędzające nam sen z oczu maluszki… A może jednego - bo po kilku dniach karmicielka znalazła kolejnego i zadzwoniła do Oli. Duże bure nie złapane - Ola ciągle próbuje….
Te dwa starsze maluszki - od Kasinego kompletu - złapały się w międzyczasie, Dla białoburej Kasia właśnie szuka domu, czarna trafiła na dt do Eli, koleżanki Wioletty - i  już ma dom. Z trzech małych maluszków u Oli jednego nie udało się uratować…

Nie byłabym sobą, gdybym tego zdania nie napisała - szczepienia i odrobaczenia naszej szósteczki niestety kosztowały - więc takie konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 dopisek do wpłat - łódzkie koty.
Maleńkie maluszki są pod opieka Kotyliona - też potrzebują pomocy…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz