opowiedziała Ania
Początek marca 2015, miejskie talony na sterylki są, więc ruszają łapanki.
Ja akurat nieco wyłączona, bo mama najpierw w szpitalu, swoje lata
ma, więc codziennie zajrzeć, potem w domu - z zapaleniem płuc,
więc 2x dziennie z zastrzykami…. Ale tuż obok, na parkingu
wspólnoty i przyległym zamkniętym terenie firmy jest 6 kotów,
klatkę można postawić bezpiecznie na cały dzień, więc….
Klatkę można postawić w firmie, tam ani klatka, ani koty nie
przeszkadzają, wspólnota żąda likwidacji kotów z parkingu,
jak nie, to „sami problem załatwią”, bo komuś te straszliwe
koty pogryzły samochód, ale na parking wejść z klatkami nie
wolno…. W ogóle nie wolno. A dwa młode koty w ogóle nie wychodzą
poza obręb parkingu…Początek marca 2015, miejskie talony na sterylki są, więc ruszają łapanki.
No
to jeżdżę, robię zastrzyki, stawiam klatki.
Pierwszego
dnia rano złapał się burobiały, a potem już cały dzień nic…
Dopatrzyłam się u niego nacięcia na uszku, wypuściłam.
Po
pracy obeszłam teren - no i przestałam się dziwić, że koty nie
były zainteresowane przynętą w klatce… Odpracowałam wieczorny
zastrzyk, kolację, i poszłam z karmicielkami łapać pod
parking. Te niewychodzące obserwowały nas, podchodziły do
ogrodzenia, ale ani kroku dalej.
Kilka
godzin cierpliwości - uwieńczone skromnym sukcesem, piękny dymny
zielonooki kocur, potem okazało się, że oswojony domy, i młoda
buro-biała kotka, jednak wyszła z parkingu.
Jakiś
postęp….
Kolejnego
dnia od rana lało, nie było sensu stawiać klatek w firmie. Na
pociechę po pracy ustawiłam je na podwórzy u mamy, wiem, tam
ciągle latają jakieś koty, mama dokarmia - niektóre domowe
niewycięte, niektóre dzikie. Ostatnio z nowych mignął mi czarny,
na słońcu wylegiwał się nowy piękny pingwin, jakiś potężny
buras wyjadał z miseczki. Jedzą moje żarcie na moim podwórku,
czyli moje koty. Więc jak się coś złapie, sprawdzam na wszelki
wypadek chipa i wycinam, reklamacji nikt nie zgłasza. Tylko łapać
muszę sama, mama odmówiła współpracy - już nie czuje się na
siłach. No więc nastawiałam bez wielkiej nadziei, po chwili
wychodzę wyrzucić śmieci - w klatce siedzi niebieskie coś,
wlazło do połowy. Skamieniała wieki stoję ze śmieciami na ganku,
doczekałam się - zamknęło klatkę. Kontenerek - samo
grzecznie przeszło. Z wrażenia zdjęć nie zrobiłam…
Pod
ogon - kastrat. Oczyska szmaragdowozielone, futro idealnie
niebieskie, trochę przykurzone, boczki też mogłyby być
pełniejsze. Niebieski rosyjski - piękny. Miły. Grzeczny. Potem
wyszły na jaw kolejne zalety. Po chwili wahania poszłam do sąsiadów
- nie mają kota, mają psa. A koty latają tu różne. Druga
sąsiadka potwierdziła obecność „takiego szarego” od jakiegoś
tygodnia. Uciekł? Wyrzucony? Sprawdziłam chipa - brak. Tatuaż -
brak. Dałam ogłoszenia o znalezieniu - cisza. Ogłoszenia o
zaginięciu też nie znalazłam.
Czyli
szukamy domu… za chwilę, bo wskutek przeciążenia organizm
odmówił mi posłuszeństwa i wylądowałam w szpitalu. Chwilę
wcześniej, nocując u mamy - spałyśmy tam z siostrą na zmianę
- w nastawione na noc klatki złapały się dwa kolejne koty - ten
burobiały z pierwszego dnia, z naciętym uszkiem, wypuszczony -
jednak kotek wiedział lepiej, że nacięte uszko nic nie znaczy -
kiedyś tam jedna z lecznic w ten sposób „kastrowała” na talony
miejskie. I bury kocur. Oba zostały wykastrowane - tym razem
skutecznie.
No.
Ja
w szpitalu, na szczęście tylko kilka dni, na szczęście nic
groźnego. A mojego stadka doglądały przyjaciółki - w tym Ola.
I Ola zakochała się w niebieskim. I Ola namówiła męża na kota.
Koty znają, wcześniej mieli swoje, potem uratowali kilka
smoczkowych maluszków i kilka dorosłych kotów, a potem uratowali
bokserkę - i z racji ograniczonych możliwości mieszkaniowych
postanowili na niej poprzestać. Ale pojawił się Turgieniew - i
pojechał.
A
potem już tylko smsy:
Kochana,
póki co jest świetnie, kotu nie podobało się obwąchiwanie tyłka,
ale nawet łapą nie machnął, pies chyba jest szczęśliwy, kot
pozwiedzał, obwąchał i uwalił się na półce w pokoju dzieci,
Trzymaj kciuki, żeby tak było dalej.
Jakie
suche Gorbaczow jadł u Ciebie? Bo sanabelle jest be, royal tym
bardziej, psia karma jest pyszna po prostu, Pies rozgryza i wypluwa,
kot zjada drobne chrupki, masakra…,
Współpraca
pełna póki co na odległość, pies rozgryza i odchodzi, siada i
czeka, ostrożnie idzie kot, zjada i odchodzi, ta zabawa trwa już od
20 minut, nic nie robimy, tylko patrzymy
No,
jak jeszcze pies zacznie pić wodę z kranu to przynajmniej będę
miała zawsze pozmywane, mąż pozmywał po kolacji żeby kotek mógł
się napić, Pierwszy raz od 20tu lat…
Masz
u mnie worek karmy za kota - widok męża przy zlewie wart każdej
ceny!
I
następny dzień rano
Kot
z kuwety skorzystał, noc w miarę spokojna, kot oglądał chomika.
Przed zaśnięciem co prawda umarliśmy z Andrzejem ze śmiechu.
Dzieci poszły spać wcześniej i ok.24tej słyszymy zaspany głos
syna - Justyna, budź się, teraz ty głaskasz w tego (chwila
namysłu i olśnienie) tego Putina. No i rozłożył nas na łopatki,
śmialiśmy się dobre pół godziny.
Kot
obwąchał śpiącego psa, modliłam się tylko, żeby pies się nie
obudził,, poczym zjadł pół puszki animondy i udał się do
kuwety, Będzie dobrze na bank, zawsze miałam szczęście do ludzi i
zwierząt.
Kazał
się miziać, dzieci spały na zmianę, żeby kotek nie czuł się
porzucony. A Putin (nowe imię, bo tego Turgieniewa niewygodnie
wymawiać) pokochał miśki Justyny, udeptuje i tarza się w nich.
No
to Putin dorwał się do plantacji świątecznego jęczmienia, jest
szczęśliwy jak prosię w deszcz. Znaczy się jęczmienia na
świątecznym stole nie będzie, kotek zeżre, teraz czekam na
solidnego pawia w wykonaniu kota.
Pawik
był, pies zwiał do kuchni i nie wie, co się dzieje, wszak do tej
pory tylko suka mogła rzygać po podłogach
Ale
numer, Putin normalnie żąda sprzątnięcia kuwety. Dziś sprzątałam
dwa razy, teraz kotek raczył stworzyć drugą kupkę, zakopał
przykładnie, usiadł i drze ryja…. Nażarty jest, miziany jest,
pić mu się nie chce, dopiero po 5 minutach wpadłam na to, że kupę
trzeba sprzątnąć…. Ograniczona jakaś jestem kupę sprzątnęłam,
kot raczył wejść do kuwety i wykonał siku. Cholera, nie zasługuje
na takiego kota.
I
mail
Kochana
Putin
śpi z Justyną , Justyna oczywiście w siódmym niebie .
Generalnie
powiem Ci, że taki inteligentny kot przez mój dom się nie
przewinął jeszcze, skubany pokaże wszystko co chce. Jest bardzo
zwinny, skoczny, a przy tym niesamowicie uważny, jeszcze nic mi nie
zrzucił, chociaż cały czas łazi po blacie i parapetach. Wczoraj
testował wytrzymałość psa , a wyglądało to następująco :
Pies
śpi na posłaniu , kot idzie pod samym nosem psa , pies furt śpi
martwym bykiem
Kot
idzie znowu ,lekko pomiaukując, pies śpi martwym bykiem.
Kot
się wkurza ewidentnie, i delikatnie paca łapą psa po pysku, pies
otwiera oko, kot się jeży... Pies zasypia i kot całą akcję
zaczyna od początku.
Pies
wytrzymał 6 takich rund wstał i chciał się bawić z tym stworem,
co go budzi . Kot odwrócił się zadem potrząsnął ogonem i
spokojnie z całą gracją oddalił się na z góry upatrzone pozycje
. Pies się wkurzył , poszedł szukać kota.
Jak
Ci pisałam Putin musi mieć sprzątniętą kuwetę od razu, inaczej
robi rwetes. Mało tego, wczoraj mocno dopominał się wejścia do
łazienki, więc Justyna go wpuściła, Okazało się, że kot
potrafi korzystać z kibelka, normalnie załatwił się do muszli ...
Byliśmy w szoku, kot lubi wodę, wszak po załatwieniu potrzeb
fizjologicznych trzeba umyć łapki. W tym celu kotek włazi do
kabiny prysznica i żąda puszczenia wody, woda musi być ciepła
wtedy kotek łazi po wodzie i jest przeszczęśliwy.
Mam
lodówkę na plaster , gdyż kotek umie lodówkę otworzyć , mam
nadzieję że po jakimś czasie plastrowania znudzi mu się próbować.
Mało
tego, Putin, budzi mnie o 5:30 rano, otwieram oko, kot odchodzi,
siada i miauczy, wstaję, kot odchodzi kawałeczek siada i miauczy. O
co mu chodzi ??
A
no w ten sposób zaprowadził mnie do kuchni, podrapał w szafkę w
której trzymam karmę. Wytłumaczył mi jak krowie na rowie, że
jest głodny i pora na puszeczkę . Zjadł i poszedł spać .
Jestem
ciekawa co pokaże jeszcze. Zasadniczo kotek ma charakter psio-koci,
cieszy się jak pies jak rano towarzystwo się budzi, i z każdym
wita, każdy zostaje obdarzony zaszczytem pogłaskania kota, gdy ktoś
z tego zaszczytu zrezygnuje widać, że kot jest zaskoczony tym
bezdusznym zachowaniem człowieka. Oczywiście żadna czynność w
domu nie może być wykonana bez obecności kota, hamuje go trochę
obecność psa, jeszcze suce nie dowierza, co nie powstrzymało go
przed zwinięciem z psiej miski surowej wołowiny. Bałam się że
suka takiej zniewagi nie zniesie, ale była w takim szoku, że zanim
się zorientowała co się stało, kot zdążył zjeść wołowinę i
oddalić się na z góry upatrzone pozycje .
Od
piątku praktycznie nic nie robimy tylko patrzymy i nie możemy się
nadziwić tej kociej inteligencji ..
I
znów smsy:
Pies
ewidentnie chce się zaprzyjaźnić z kotem. Rzuca mu zabawki, chyba
zostawię laptopa z kamerą żaby zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Turgieniew
mi dziś zwiał, przez drzwi, pozwiedzał klatkę schodową, od
sąsiada pode mną wyżebrał wołowinę, a udało mu się to w ciągu
15 minut, w 16tej zabraliśmy go do chaty. Pilnujemy okna
zabezpieczone, muszę tylko coś na drzwi wykombinować. Póki co
poinformowałam sąsiadów, że kot mój i może uciekać. Zdjęcie
mają, telefon mają, nie zwieje za daleko, obstawiamy klatkę
schodową, ja na parter, reszta leci od góry. Musze psa wytresować,
żeby sukinkota pilnował. .
I
chyba to tyle o niebieskim kocie.
Na
dom czeka równie piękny zielonooki dymny.
A
do łapanek wrócimy - karmicieli złapały młodziaka, trzeba go
zawieźć do lecznicy, daleko niestety, na razie siedzi w piwnicy. Na
parking przychodzi coś duże i czarne i matka podrostków.
Ale
to po świętach - a na razie wszystkiego najlepszego.
Przydało by sie , napisać ciąg dalszy .
OdpowiedzUsuńwłaśnie...ciąg dalszy o tym jak znalazł się właściciel tego kotka i o tym jak pani Anna nie chce go oddać, taka historia nadaj się do gazety
OdpowiedzUsuń,
Usuń