sobota, 19 marca 2022

Sezon rozpoczęty

 


Sezon łapankowy, oczywiście. Nie wierzycie? Jest dopiero połowa marca, przecież UMŁ do tej pory budził się w maju,….

Otóż w tym roku diametralna zmiana - myślę, że to zasługa nowego dyrektora Departamentu Ekologii, bo dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska ten sam.

Mało tego, w okresie grudzień-luty, kiedy kończą się sterylki ze starego przetargu, a jeszcze nie zaczęły z nowego - też nowy dyrektor znalazł środki na kilkadziesiąt zabiegów.

I jeszcze, w związku z napływem uchodźców z Ukrainy UMŁ organizuje pomoc dla ich zwierząt - nie wiem jaką, mam ośmioro uchodźców bez zwierzaków, więc bardziej interesuje mnie pomoc dla ludzi.

Czyli zaczyna być zdecydowanie lepiej. Jeszcze nie dobrze, bo w puli chipów widać już dno, na sterylki zwierząt właścicielskich wszystkie miejsca już zajęte - mamy marzec, środki na koty wolnożyjące pewnie skończą się w październiku, ale w  porównaniu do lat poprzednich - naprawdę dobra zmiana.

Wracając do rozpoczęcia sezonu - wcześniej też nie próżnowałam, z puli przejściowej wykorzystałam co się dało, ale były to pojedyncze koty z różnych miejsc, nie było o czym pisać. A raczej nie miałam potrzeby :).

Teraz mam.

No więc 2022.03.05 dzwoni do mnie starszy Pan i prosi o pomoc dla jeszcze starszego małżeństwa. Niby jeszcze Łódź, ale kawał od świata i komunikacji, pani właściwie leżąca, emerytury chude, sześć kotów, ledwo wystarcza na karmienie. Dość daleko ode mnie, więc umawiamy się, ze koty zostaną zamknięte w jakimś niewielkim pomieszczeniu, przyjadę raz, ręcznie wyłapię wszystkie.

Przyjeżdżam 2022.03.09, wchodzę do pomieszczenia - puste… Jak to? Ano tak, że w  podsufitce dziura, pod dziurą oparta skosem o ścianę belka. Pianę na pysku pohamowała mi bezradna mina opiekuna kotów. Mówi, że jeszcze nie karmił - stawiamy klatki. Drobniutkie te koty, wg pana roczne - wchodzą dwie do klatki. Przepakowujemy, nastawiamy klatkę - łapie się kolejna. Czwartą zgarniam z pieca, na którym śpi - staruszka kilkunastoletnia. Dwa - wg pana kocury - wieją. Zostawiam klatkę, z czwórką jadę do lecznicy. Późnym popołudniem telefon - w moją klatkę złapał się kolejny kot, pan pożyczył od sąsiada klatkę na kuny - tam też siedzi kot.


Czyli mamy cała szóstkę. Po zabiegach kocurki zabrał z lecznicy pan, który mnie zawiadomił. Trzy kotki odwiozłam sama - dołożyłam woreczek Smilli, wytłumaczyłam, że lepsza taka karma + np.serduszka od tanich puszek z makaronem. Wiem, że koty chrupki jedzą, że wątróbki i serduszka też dostają. I wodę - bo o tym karmiciele często zapominają.


A najlepsza wiadomość - kotka staruszka, którą zawiozłam nie do lecznicy talonowej, a do zaprzyjaźnionej, bo chciałam ją przebadać ew przeleczyć przed sterylką - jest zdrowa i znalazła dom - u jednej z pracownic lecznicy. Bardzo za to dziękuję - starsi państwo również.

2022.03.10 - telefon z działek Jarzębina przy Plantowej. Teren przy torach, ogromne ogrody działkowe - Milenium, w którym z koleżanką łapałyśmy jesienią 2016 śpiąc na zmianę w samochodach, bardzo dużo kotów wycięłyśmy, koleżanka nadal tam działa - nie pisałam o tym czasu nie było, działki Jarzębina, działki Stokrotka… Państwo właśnie weszli w posiadanie działki, zobaczyli stado kotów… Umówiliśmy się na środę 2022.03.16 - trzy klatki, cztery kontenerki - kontenerków więcej nie mam, albo się zużyły, albo pojechały na granicę po koty. Zaczynamy o 9.40, zainteresowanie duże.


10.07 - pięć. Upycham na razie w klatkach, kontenerki w samochodzie. I problem - w lecznicy „zamówione” dwa miejsca. Dzwonię - w dwóch lecznicach czekają na inne koty, w jednej mogą przyjąć trzy. Czyli 5 miejsc.


A koty łażą koło nas, wyraźnie głodne, wyraźnie chcą się łapać… Karmimy kotkę z naciętym uszkiem, niech nam do klatek nie wchodzi, i łapiemy dalej.

Burobiałe podchodzi blisko, nastawiam kontenerek z żarełkiem - udaje się. Potem bure - mamy 7… Na szczęście lecznice dzwonią - do jednej nie dowieziono 2 kotów, do drugiej 5ciu. Mamy po dwa miejsca w Futrzakach, 3 w MaxWecie i 5 w Tropie, działamy.


Kotów na razie 7.

Pojawia się kot, o którym karmiciele opowiadali - z mocno pokaleczonym pyszczkiem. Długo zastanawia się przy klatkach, podchodzi, odchodzi,. W końcu jednak jest. To nie rany, to straszny koci katar… Łapie się jeszcze jakieś, nie pamiętam koloru - bure albo burobiałe, innych tam nie widziałam.


O 16tej kończę „dostawę” do lecznic - 9 kotów, po 2 do Futrzaków, 5 do Tropa, MaxWet proszę o miejsca na kolejne dni.

Trochę trucia - zaczęłam łapanie o 9.30, skończyłam o 16tej. Cały dzień. I prawie tak samo do dziś - 2022.03.19. Cztery dni. Akurat przez te kilka dni mogłam poświęcić czas, choć dziś plany mi się zawaliły - dalej wyjaśnię. Paliwko? Policzcie - mieszkam przy Julianowie, działki to głęboki Żabieniec, lecznice - Żabieniec, Radogoszcz, Chojny. W kolejnych dniach jeszcze Retkinia. Potem do tych lecznic jeszcze dwa razy - raz po kocury, drugi raz po kotki. Łatwo chyba zrozumieć, że zgadzam się łapać tylko w bliskiej okolicy i tylko tam, gdzie są duże stada. Staram się wyłapać większość, a te najbardziej oporne - zostawiam karmicielom, którym koty ufają. Bo przeważnie po jednym dniu łapanki na mój widok koty wieją.

Na działkach jeszcze pusto, ale blisko nas działkowiczka karmi koty - przychodzą do niej dwa-trzy. Pani chciałaby wysterylizować, ale telefon do lecznicy i umówienie terminu - oj, to za duży wysiłek. Potem okazuje się, że pani ma tzw kartę karmiciela, ale nie wie o darmowych sterylkach - tu przytyk pod adresem UMŁ - pani karmę dostaje, kotów nie sterylizuje. Zdaje się nie tak miało być wg programu w budżecie obywatelskim? I jak to jest, że pani dostając tę kartę nie jest informowana o darmowych sterylkach, a wie o karmiej? Drogi UMŁ - tu jeszcze nie jest dobrze… Zdecydowanie nie…

Czwartek 2022.03.17 - znów zaczynamy o 9.30, nadal nie wiemy, ile jest kotów…

Nie ma pani z kartą, stawiamy tam klatkę, pozostałe w poprzednim miejscu.


Gucio podchodzi blisko, częstuje się z ręki, ale pogłaskać się nie da, wali pazurem, do klatki też nie chce. Na szczęście łakomstwo zwycięża - włazi do kontenerka, zatrzaskuję. Klatką wzgardzoną przez Gucia interesuje się kolejny klient.


A pani, która mnie na działki zaprosiła sygnalizuje kota zmierzającego do kolejnego punktu karmienia - lecimy z klatką, kotek czeka w żywopłocie, stawiamy mu klatkę prawie przez nosem, obserwujemy z dystansu - jest.


Potem złapało się jeszcze kolejne białobure, a potem bure - a potem pojechałam sobie do lecznicy, bo przez kolejne dwie godziny nie pokazał się żaden kot oprócz miłej wysterylizowanej burasi. Tzn przeleciał ciemny - raczej czarny - z białymi łapkami, przelazł pod płotem na teren działek Stokrotka.


Dzienny „urobek” - 4 złapane koty.

Trochę trucia - kot są mądre, widza klatki, widza łapanie - uczą się, że klatka to cos niebezpiecznego. Każdego następnego dnia trudniej jest je złapać, dlatego musza być porządnie głodne. Ale po dwóch dniach te pierwsze złapane wracają z lecznic, i co, głodzić wszystkie? Dlatego staram się - i radzę karmicielom, szybko tracącym zapał - łapać jak najszybciej, dzień po dniu, łapać kolejne, zanim te pierwsze wrócą z lecznic.

Do łapania nie trzeba żadnych umiejętności - oprócz nastawienia klatki-łapki, kot ją sam zamknie, w niej można dowieźć kota do lecznicy. Trzeba tylko zrozumienia, że koty muszą być głodne, a sucha karma to też jedzenie. I że tzw łapacz to człowiek, który poświęca swój wolny czas i pieniądze (bo za dowozy nikt nie zwraca) - i należy to uwzględnić. Wiedzieć, że łapacza przychodzącego w umówione miejsce w  umówionym może trafić szlag, jeśli zobaczy pełne miski i najedzone koty. I odmówi pomocy, bo nie chce tracić czasu na bezsensowe działanie. Ja odmawiam. Odmawiam również wtedy, kiedy karmicielom pomagałam łapać, znają mój telefon a dzwonią dopiero wtedy, kiedy pojawią się kociaki. Spróbujcie zrozumieć, dlaczego.

Piątek 2022.03.18 - zaczynamy o 8.30. Nadal nie wiemy, ile jest kotów…

Jedna klatka na działce Gucia, dwie na kociej działce - przy obu jest zainteresowanie. Kocia działka to właściwie dwie działki członków jednej rodziny karmiącej koty. Poznałam pana. Kilka kotków kilka lat temu wysterylizował na własny koszt, maluchy leczył - czemu nie szukał pomocy - nie wiem... Kotów jest co najmniej kilkanaście, dużo młodych - już wiem że wszystkie były w ciąży…


Dość szybko mamy dwóch pierwszych delikwentów, potem trzecie na działce Gucia, czwarte na tarasie i piąte w przedsionku altanki. Z braku kontenerków pakiecik analogiczny jak dwa dni temu do Tropa - pojechał do MaxWetu. 5 kotów.



Sobota
2022.03.19 - żadnych łapanek, odbieram z lecznicy kocury i wypuszczam, taki plan, potem prywatne zajęcia. Przedwczoraj kotami zajmowałam się od rana do 17tej, wczoraj do 22szej z przerwą 16-20 - odwoziłam pierwszą partię byłych kocurków. Ubieram się jak człowiek, sukienka, czółenka, pierwsza lecznica po koty, telefon - pani z kartą karmiciela zamknęła kota z całymi uszkami w altance. Fajnie - wiecie, jak się łapie dzikiego kota rękami? Kiecka i obcasy bardzo pomocne… Udało się, zerwana tylko jedna firanka.

Pani, która mnie zaprosiła na działki informuje, że rano widziała dwa bure drobne z całymi uszkami. Jedno lata wyraźnie głodne, podchodzi blisko, ale do kontenerka nie chce. Stawiamy dwie klatki, kot znika. Czekamy, MaxWet uproszony o przyjęcie tego z altanki w sobotę nie będzie czekać w nieskończoność, jadę, klatki zostają. W korku na Drewnowskiej pod wiadukcikiem - łodzianie znają - łapie mnie telefon, że to bure się złapało. Zakręcona zawracam, potem uświadamiam sobie, że ktoś z  działek - są tam dwaj panowie kociarze z samochodami - może tego kota do lecznic zawieźć, i zabrać kocurki, a ja ruszę do swoich spraw - mam 2 godziny opóźnienia. Znów zawracam, dzwonię, czekam pod lecznicą - kochany MaxWet z  westchnieniem zgodził się na dwa koty…


Podsumowanie - środa - sobota - 9 + 4 + 5 + 2 = 20 kotów. Czy wszystkie? Nie wiem, tradycyjnie nikt z karmicieli też nie wie. Na parkingu widziałam czarnego z  naciętym uchem - przy bramie działek Milenium - jest prawie na wpost bramy Jarzębiny - sterylizowałam w 2016 czarną rodzinkę - może to on? Nieważne, ważne nacięte uszko. Na pewno jest ten bardzo ciemny / czarny z białymi łapkami, uciekający na działki Stokrotka. Ile jeszcze?

O całej akcji wie pani z zarządu działek, z rozmowy z nią wynikało, że orientuje się, kto karmi koty, ma ich zawiadomić - mam nadzieję że to zrobi. Wie też, że odwaliłam główną robotę - teraz pożyczę klatki-łapki. I wie, że jeśli pojawią się kociaki - nie pomogę - tak jak wcześniej pisałam.

Bardzo chciałabym połapać jeszcze na działkach Stokrotka - ale nie znalazłam nigdzie kontaktu do zarządu - może ktoś ma? To poproszę.

Ciąg dalszy? Na razie państwo, którzy mnie zaprosili w poniedziałek odbierają koty z  MaxWetu - mieszkają na Retkini. Jadę na działki, biorę kontenerki - zostały w  lecznicy - robię rajd na Chojny po trzy kotki, zawożę na działki, potem na Woronicza i znów na działki. Tak muszę, bo kontenerki 4 a kotów do odebrania 5. I za kilka dni znów Retkinia - działki - z kotkami.

UWAGA - WSZYSTKIE kotki z działek były już w ciąży. 11 kotek. Lekarze mówili, że praktycznie wszystkie kotki, które sterylizują - są w ciąży. Chwała UMŁ, że w tym roku zdążył i mamy szansę dzięki sterylkom uniknąć szalonego wysypu kociaków - to bardzo ważne, mamy sporo kotów z Ukrainy…

Pamiętajcie o tym, państwo karmiciele, korzystacie z darmowych sterylek.

Bardzo, bardzo dziękuję lecznicom - Futrzak, MaxWet, Trop (iao), bez Waszej życzliwości i zrozumienia na takie akcie nie miałabym szans - a o sensie łapania po jednej sztuce z dużego stada pisałam wyżej. Jestem naprawdę BARDZO wdzięczna.

Ten kot z chorymi oczami… Nie wiem, co z nim, trzebaby go przeleczyć - jakiś dt może ktoś zaproponuje? Może stały dom? Nie wiem, na ile jest dziki…

Więc jak zwykle poproszę - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz