czwartek, 20 czerwca 2019

Małe sukcesiki


Nie mam możliwości tymczasować kotów, za to chętnie pomagam przy łapaniu na sterylki / kastracje - pod warunkiem, że z sensownym karmicielem. Wiele razy pisałam, ale powtórzę - sensowny karmiciel to taki, który nie rozmnaża - tzn nie czeka, aż nowy kocur w stadzie - bo zawsze wg karmiciela jest to kocur - ujawni płeć za pomocą stadka kociątek - tylko alarmuje, żeby łapać. Taki, który zdąży zadzwonić, że pojawiła się kotka w ciąży - a nie wtedy, kiedy urodzi. Jeśli jeszcze rozumie, że ma w czasie łapania nie karmić i nie uważa, że łapanie to mój zawód i świetnie na tym zarabiam - to w zasadzie ideał.
No i jeszcze żeby targających nim emocji nie przelewał na mnie.
Z ww wynika, że trudno mi dogodzić. I w konsekwencji najlepiej łapie mi się samej.
Malutka uliczka, niewielkie domki, duża szkoła, jakiś nowy bloczek. Spokój, cisza. I stado kotów. Wiedziałam o nim od lipca 2018, poproszono mnie wtedy o pomoc przy łapaniu, ale jakoś nam współpraca nie wyszła.
Teraz temat wrócił z innej strony - znajoma znajomej niedawno zauważyła to stadko, zaczęła karmić - i zobaczyła martwe malutkie kociątko… Potem kolejne - żywe. Wspólna znajoma zaoferowała dt dla maluszka, tylko złapać trzeba. Zgadałyśmy się, mam dość blisko, rekonesans wieczorem w piątek - 2019.06.07. Na wszelki wypadek dzień wcześniej koty dostały pół porcji, od razu spróbujemy łapać.
Kociak siedzi w ogródku pustostanu, przez furtkę nie przeskoczy - furtka zawiązana łańcuchem, odginamy dół, blokujemy kamieniem, stawiamy klatkę.

Maluszka nie widać, do klatki pochodzi - wchodzi srebrna - chyba matka - wyjada ile może - i rezygnuje z końcówki….
Rozglądam się - nie wiem ile kotów, nie wiem, które posterylizowane, karmicielka Agata też nie bardzo wie - karmie od niedawna, ostrożne są i bardzo podobne do siebie, trudno ich uszka obejrzeć. Na pewno pingwinka wycięta - wygląda na kotkę. Na pewno wycięte jest jedno miodowe - wg Agaty są dwa podobne.

Wycięte też jest jedno sreberko, drugie to mama malca, trzecie chyba kocurek - jajeczny.

Na pewno jajeczny wielki i chudy bury, dość władczy i trzymający dystans, i niewysterylizowana delikatna bura pingwinka - karmiona osobno, stada ją gania.

Bure - to samo czy dwa różne? Wycięte?


Koty wchodzą w zieleń ogródków, tracimy je z oczu, wychodzą w innych miejscach - trudno się zorientować…

Pokazuje się malec - kręci się przy furtce, ale szczeliną za furtkę wyjść nie chce. Agata miseczki zawsze stawia w środku… Przestawiamy klatkę za furtkę - wspólnymi siłami górą. Jeśli złapie się matka albo malec, trzeba będzie bardzo uważać przy „powrocie” klatki.
Ale na razie nie łapie się nic. Srebrna rodzinka przy klatce, matka pewnie pilnuje, by dziecko nie weszło za daleko. Nic nie widać, klatka za blachą furtki, strasznie to stresujące. Na końcu uliczki pojawia się ta odganiana burasia, ponieważ klatka pod płotem szkoły nie wzbudza zainteresowania - przestawiamy ją. Może burasia? Jeszcze dalej coś bure wlecze brzuszek po ziemi…. Też trzeba będzie spróbować zgarnąć, może zdążymy przed kociakami…

Na razie czekamy. Usiłuję połapać się w ilości i kolorach kotów, uszek nie widać - nie podchodzą blisko. Idziemy do grubej burasi - jest za ogrodzeniem bloku, jakieś miseczki stoją, próbujemy się dopytać o nią - mieszkania puste, początek weekendu, nieliczni mieszkańcy nic nie wiedzą. Burasia raczej oswojona, ale do ręki podejść nie chce. Trzeciej klatki nie mamy….
Słyszymy hałas, płacz - biegniemy - w klatce szaleje maluszek. Przenosimy przez furtkę, pakujemy do kontenera - w drugą klatkę właśnie złapała się ta przeganiana burasia. Też pakujemy.

Do burej grubaski nikt się nie przyznaje, stawiamy klatkę - może? Druga łapka przy furtce + kontenerek z maluszkiem - może matka wejdzie? Obserwuję burasię, wchodzi na podwórko kamieniczki przy bloku - ryzyk –fizyk, zadzwonię. Wychodzi pan, po chwili dołącza pani - proponuję darmową sterylkę, mówię o nadmiarze kotów.. Nie, musi urodzić, sterylka ewentualnie potem. Cóż, zostawiam telefon, jakby się państwo namyślili…
Wracam do dziewczyn - bo przyszła Agnieszka, czyli wspólna znajoma, czyli dt Foszkowo. Mówię, że nici z rozmowy, że może jak urodzi i skończy karmić… Trochę nam przykro, my z całych sił ograniczamy, a przynajmniej staramy się, a tu ot, kolejne kociaki, których wcale nie musi być…
Żeby nas dobić chyba - koty powoli znikają. Znika też nadzieja złapania matki na maluszka w kontenerze, reszta też jakaś niewspółpracująca. Agnieszka dt zabiera malca, my powoli pakujemy graty. Dzwoni pan burej kotki, wypytuje, jak ta sterylka wygląda, czy bezpieczna dla kotki. Nabieramy nadziei, chcemy kotkę już zabierać - pan się jeszcze zastanowi… Umawiam się, że zadzwonię w sobotę rano - będę latać po mieście, mogę kotkę zabrać - oczywiście jeśli państwo się zdecydują.
Jedziemy z burasią do całodobowej lecznicy talonowej, tyko tam nas o tej porze przyjmą. Lekarz bada - kotka karmi… Bardzo mało ma tego mleka, ale ma. Czyli musi być sterylka bocznym cięciem i szybki powrót. Boczna możliwa jutro - w sobotę - tylko w Centrum dr Seidla, płatna. Kotylion deklaruje pokrycie kosztów. Zawiozę rano.

Sobota rano - jedna kotka do Seidla, druga - pan jednak zadzwonił - do lecznicy „talonowej” Na Złotnie, która zgadza się przyjąć kotkę w ciąży - awaryjnie, zmniejszony weekendowy skład dyżurny operuje tylko w sytuacjach nagłych - bardzo dziękuję za zrozumienie.
Sobota południe - źle z kotką karmiącą, tą burasią z białymi łapkami. Obniżona krzepliwość krwi, kotka po zabiegu krwawi, niewykluczone zatrucie, jest nieciekawie, ale lekarki walczą. Dzwonię na Złotno - jeśli zatrucie, mogło się zatruć więcej kotów, na szczęście tam wszystko w porządku. Nerwy do wieczora, wieczorem info - kotka żyje, jest lepiej, ale co najmniej do poniedziałku w lecznicy zostać musi... A maluszki? Wg lekarki wcale nie jest pewne, czy są, tego mleka bardzo mało, macica też jakaś niepewna. Kotki zabrać nie mogę, bo w tym stanie nie przeżyje… Agata przy wieczornym karmieniu będzie nasłuchiwać, czy kocięta gdzieś nie płaczą - w razie czego będziemy się włamywać…

A gdzie pointa i te sukcesiki?

Ano 2019.06.12 - odwiozłam do domu burasię Pusię. W lecznicy nie bardzo chciała jeść, w domu od razu poszła do misek. Dostałam prezent - matę łazienkową i letni obrusik.
A następnego dnia - 2019.06.13 - dostałam na kastrację kocurka - tak, tego wielkiego, chudego i władczego - czasem wpada na poczęstunek, tym razem państwo go zatrzymali w domu i zadzwonili. Kocurek nieco protestował przy pakowaniu do kontenerka - z bliska okazało się, że ta pozorna chudzina to kawał kota, kontenerek zrobił się bardzo ciężki.


Podjechałyśmy z Agatą, jechałyśmy odebrać sreberko - na malej uliczce przy krawężniku leżała trikolorka - zatrzymałyśmy się, leży bez ruchu, nie ucieka, pomiaukuje - może potrącona? Bierzemy na ręce - i z okna poddasza słyszymy - hallo, to moja kotka!!
Wytłumaczyłyśmy się z próby „kradzieży”, przedstawiono nam drugą domową koteczkę - obie wysterylizowane, zareklamowałyśmy darmowe sterylki i darmowe chipowanie - jak widać, przydatne.
No i pani z ciężarną kotką - poznałam ją łażąc po okolicznych kamieniczkach przy okazji łapanek na Wrocławskiej. Nie udało mi się namówić na sterylkę aborcyjną. Teraz kociaki odchowane, wydane - pani zadzwoniła, że zdecydowała się wyciąć kotkę. Szkoda, że nie przed kociakami - ale dobre i to, kolejnych nie będzie. I jeszcze kotka z Murarskiej - też będzie wysterylizowana.

Na razie przerwa. W weekend klatka postaci w piwnicy p.Łucji - podobno jakieś małe czarne lata. Z tym, że nie wiem, czy mogę p.Łucji wierzyć - bardzo źle widzi…
Przyjechałyśmy wypuściłyśmy sreberko - i zgłupiałyśmy, bo powitały nas trzy srebrne… Czyli albo nowe, albo skutecznie się maskowały. Agata zrobi inwentaryzację i spróbujemy jeszcze połapać.
Dla przypomnienia - córeczka sreberka, równie piękna jak mama - czeka na dom stały - zajrzyjcie na FB Foszkowo.

Dla opisanej „akcji” udało się załatwić zabiegi w ramach programu miejskiego - oprócz kotki karmiącej i małego sreberka, finansowanych przez Kotylion - dziękujemy bardzo.
Ale ponieważ rachunki na ponad 4 tysiące czekają - za te koty, których ciągle nie mam czasu opisać, a na koncie wielkie i okrągłe zero - jak zwykle poproszę o pomoc - konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - z dopiskiem łódzkie koty.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz