środa, 22 sierpnia 2018

Snycerska - 5 + 2 - cz.1


opowiedziała Ania
Zaczęło się niewinnie - od ogłoszenia o młodej czarnej kotce ze Snycerskiej. Wiadomo, że nikomu nie zginęła, że tam bytuje. Młoda - zaraz będą kociaki.
Snycerska - mam blisko. Dogadują się przez FB z panią pracującą obok, zna tę kotkę, chce pomóc - ale to nie jest tylko ta jedna kotka. Jest kilka kotów. Cóż, spróbuję. Pani ze sklepu wie, że karmicielka przychodzi o 18tej, więc w piątek 2018.08.17 jadę na 18.00. Jest karmicielka, są koty - ile? Dorosłe dwa bure, dwa czarnobiałe, jeden czarny. Kociaki dwa czarne, jeden chory i zaropiały, ale je, może wyjdzie z tego… Było więcej, ale dwa samochód rozjechał…
  • Obok na Ciesielskiej to mają koty posterylizowane - mówi karmicielka.
  • Wie Pani, kto te koty sterylizował? - podstępnie pytam bo wiem - pan T. brał od nas klatki, łapał, woził.
  • Wiem, ten pan, który karmi.
  • Nie myślała pani, żeby te „swoje” wyciąć? Żeby go spytać, jak to załatwiał?
  • Czego pani ode mnie chce? Ja nie mam czasu!!!
Chcę tego, czego chcę od wszystkich takich karmicieli - chcę ZROZUMIEĆ. Obok są posterylizowane stada, wiedzą o nich, znają się, rozmawiają. Naprawdę nie można zapytać, jak TO się robi? Naprawdę to takie trudne? Trudniejsze od patrzenia na chore i rozjechane kociaki? Od martwienia się, skąd wziąć na karmienie coraz większego stada? Chociaż nie, stado tak bardzo nie urośnie, są samochody i koci katar...
Chciałam pomóc łapać, ale poza weekendem nie dam rady siedzieć przy klatkach, pracuję. Pani też nie ma czasu - to, że jest na emeryturze nie oznacza, że nie ma zajęć! Klatek pilnować nie będzie!
W sumie racja.
Czarny kociak czeka przy płocie, podobno zawsze tam czeka. Zabieram od karmicielki żarełko - puszka z posypką z suchej karmy - wkładam do klatek, siadam na murku, czekam. Widać, że z małym czarnym coś nie tak, ale już nakarmiony albo bez apetytu, w każdym razie klatką i przynętą nie zainteresowany wcale. Karmicielka jeszcze przez jakiś czas tłumaczy mi, że nie ma czasu, słabo słucham, może i nie ma, ale podobno dla chcącego… Trudno, weekend, spróbuję sama.

Czarne duże - to z ogłoszenia - podchodzi blisko, ale nie tak, bym dotknęła, pod samochodami przemyka czarno-białe. Klatką zainteresowane są głównie gołębie...

Na betonowym płocie widzę kota - idzie wzdłuż drutów kolczastych, znika za płotem - trzeba tam zajrzeć. Spróbowałam - nikogo nie ma w domu, ogrodzenie kompletnie nieprzezierne. Kot burobiały, o takim karmicielka nie wspominała, może właścicielski?
Odsiedziałam do zmroku - nie złapało się nic. Zabrałam zabawki, podjechałam jeszcze raz do szczelnej bramy - światła w oknach są, trochę się podobijałam, otworzyła Pani. Ależ oczywiście, mogę klatki na podwórku zostawić, jakieś koty tu przychodzą, ale Pani wychodzi w sobotę o 6tej rano, muszę podjechać wcześniej, Podjadę, może kiedy indziej odeśpię…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz