opowiedziała Ania
Czekałam dziś (sobota, 28 maja 2016) w poczekalni w lecznicy ze „świeżym” maluszkiem, za mną dwie panie czekały z kotką. Od słowa do słowa - oswojona kotka przybłąkała się na ich podwórko kilka miesięcy temu, karmiły, ale do domu wziąć nie mogły.
Teraz
przywiozły do lecznicy zostawić pod opieką fundacji, po kotka
ciężko pogryziona - rany faktycznie widoczne, podobno to już
poleczeniu, w trakcie gojenia. No ale pojawił się niedowład łapek…
Spytałam z jakiego rejonu jest kotka, czasem warto wiedzieć - a
ze Śródmieścia. A dokładniej? - A Kilińskiego 42. Może ktoś
zgubił? Szukały panie właściciela? Jakieś ogłoszenia? W
internecie, na bramach? Panie chodziły i pytały, nikt się nie
przyznał.Czekałam dziś (sobota, 28 maja 2016) w poczekalni w lecznicy ze „świeżym” maluszkiem, za mną dwie panie czekały z kotką. Od słowa do słowa - oswojona kotka przybłąkała się na ich podwórko kilka miesięcy temu, karmiły, ale do domu wziąć nie mogły.
Biedna…
łagodna, czarnobiała, te wielkie rany, niedowład…
Nie
dawała mi spokoju….
Bo
ponad dwa lata temu - w styczniu 2014 - z Kilińskiego 43
zabierałam czarnobiałą oswojoną poranioną kotkę na leczenie i
sterylkę. Ktoś mnie zawiadomił, tzn taka pani Krystyna, która
jakieś trzy lata wcześniej (wrzesień 2011) kociaka tej koteczki z
poparzonymi łapkami - prosiła o pomoc (czyt. zapłacenie rachunku
w lecznicy) za leczenie tego kociaka, o kotce wówczas nie
wspomniała, w ogóle mowa było o kociaku znalezionym na
Radogoszczu, pewnie dlatego, że pani Krysia tam mieszka, sporo tam
wówczas robiliśmy i pewnie pani Krysia wymyśliła, że leczenie
kociaka uda się jej „podciągnąć” pod te akcje.
No
więc w styczniu 2014 pojechałam na Kilińskiego, weszłam na
podwórko - wytłumaczono mi, gdzie kotka „mieszka” -
zawołałam, wyszła, wzięłam po prostu na ręce i do kontenera, i
do lecznicy.
Potem
pojechałam pogadać z ludźmi - okazało się, że kotka jest tam
akceptowana, karmiona, sporo czasu spędza w biurze kominiarzy. Że
jakieś kociaki były, ale nie przeżyły - przykro mi to pisać,
ale obciążają Pani sumienie, pani Krysiu - gdyby Pani WTEDY o
niej powiedziała, byłaby od razy sterylka, bez niepotrzebnych
śmierci tych malców.. Dwa lata - ile to mogło być miotów?
Może
i szukałabym jej prawdziwego domu, gdyby było miejsce w któryś
domu tymczasowym, gdyby nie było tyle kotów w gorszym położeniu,
ale wiadomo, przeważnie szpilki nie ma gdzie wetknąć..
I
tak siedziała mi ta kotka gdzieś z tyłu głowy, odsuwałam myśl
zajęta łapaniem maluszków z piwnicy przy Moniuszki - też
zgłoszenie pani Krysi, w sumie śmieszny zbieg okoliczności…
I
w końcu odgrzebałam telefon kominiarzy - jestem maniaczką
zbierania kontaktów telefonicznych, znajomi wiedzą - zadzwoniłam.
Kotka
zniknęła kilka miesięcy temu, szukali, nie znaleźli.
Panie
też szukały właściciela - z podobnym rezultatem.
Kilińskiego
42 i Kilińskiego 43. Brama w bramę.
Sprawdziłam
stare zdjęcia - ona. Powiedziałam p.kominiarzowi, że jest w
ciężkim stanie w lecznicy, dałam telefon.
I
coż…
Mogę
teraz
- palnąć mówkę o szczęściu kotów na wolności - ale kto czyta ze zrozumieniem, sam widzi,
- napisać poradnik o podstawowych zasadach szukania kota - co zrobię niebawem, po odnalezieniu kolejnego kota,
- poprosić o pomoc dla kociaków, które właśnie łapię - mieszkają w piwnicy, z której wyjście prowadzi prosto na chodnik przy rogu Sienkiewicza i Moniuszki - miejsce ruchliwe w dzień i w nocy.
Dlaczego
nie chcę ich tam zostawić? Bo chcę dla nich lepszego życia, niż
miała opisana kotka, po prostu chcę, by żyły - a tam nie mają
szans. Mam dla nich dom tymczasowy, ale nie mam na ich szczepienie /
odrobaczenie i utrzymanie - „zjadły” mnie kociaki z Placu
Barlickiego, też o nich napiszę.
Są
wg moich obserwacji trzy kociaki i 4-6 dorosłych kotów, mam jednego
kociaka złapanego dziś świtem, dwa dorosłe w lecznicy
„talonowej”, i czatuję na następne - jutro, czyli w niedzielę
„talonowe” nie przyjmują, jak się coś złapie, ciachnięcie
płatne. Ten jeden - Jontek - „zaopatrzony medycznie” - na
kredyt…
Kolejny
dzień - niedziela - mam drugiego kociaka - Janusza -
zaopatrzony jw..
Więc
tradycyjnie - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals
Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - na kociaki z
Moniuszki …
Aż mi głupio i źle, że nie mogę pomóc, że robię tak mało dla tych najbiedniejszych i najsłabszych.Podziwiam wytrwałość i najpiękniejsze ludzkie cechy jakie ujawniają się z postu. Pani współodczuwanie jest godne największych pochwał.
OdpowiedzUsuń