sobota, 25 maja 2013

Łapie się w Łodzi

opowiada ansk
Gorący okres, nikt nie ma czasu pisać; w telegraficznym skrócie:



 Karolewska - kilkanaście kotów, w tym sporo kotek w ciąży

9.05 zabrałam stamtąd małą Lucy, chciałam zabrać trzy dwudniowe kociaki do uśpienia, matkę na sterylkę - rodzinka „mieszka” w doniczce przy wejściu do budynku, opiekun się nie zgodził na nasze warunki pomocy, woli, by kociaki ginęły śmiercią naturalną, 
więc …

W tej chwili łapie tam Bordo, ile kotek złapała - nie wiem, chyba już wszystkie, wczoraj na pewno dwa kocurki. 
Dwie kolejne kotki zdążyły urodzić….

15.05 Bordo złapała braciszka Lucy - Karolka, a wczoraj drugiego braciszka - cała trójka w domu tymczasowym

----------------------------------------------------------------------------------

wtorek, 7 maja 2013

Kleszcze

Przychodzą na działkę koty. Działkę mam w mieście, wiem, że to nie są koty niczyje tylko tzw. wychodzące. Jeden kotek jest wyjątkowo urodziwy. Popielaty z białym brzuszkiem i skarpetkami. 
Miziasty. Zawsze przychodzi się przywitać. W ubiegłym tygodniu zobaczyłam przy uszku kleszcza. 
No, ale jak to – obcemu kotu kleszcz wyrywać? Następnego dnia wyrwałam. 
Pomyślałam sobie nieładnie o opiekunach. 
Szary kilka dni się nie pokazywał, padało przecież, a on na pewno ma dom. Przybiegł dzisiaj. 
Pogłaskałam po łebku, pogłaskałam po pleckach... i zobaczyłam monstrum. Kleszcza wielkości fasolki. Na kręgosłupie. W miejscu, gdzie zawsze głaszcze się kota. Tym razem nie czekałam na ruch opiekunów, wyrwałam natychmiast. 
Tylko pytam – po co komu kot, jeśli się go nawet nie głaszcze?